Rozdział 26

133 5 2
                                    

Wysiadłem z samochodu i rozprostowałem nogi. Cztery godziny jazdy to dla mnie zbyt dużo, a w szczególności, kiedy to ja prowadziłem jeden z samochodów. Przynajmniej teraz mogłem się nacieszyć spokojem i piękną pogodą.

- Jak tu pięknie.- Odezwała się Toni.

Miała rację. Dość spore jezioro znajdowało się niedaleko naszej chatki. Zewsząd otaczały go pasma zieleni. A woda mieniła się pod wpływem zachodzącego słońca. Nigdzie oprócz nas nie widać innych ludzi. Cudowne miejsce do odpoczynku.

- Poczekaj, aż zobaczysz wnętrze domku. Tam to dopiero jest czad! - Odparł podekscytowany Kevin.

Poczułem, jak ktoś przyciąga mnie od tyłu do siebie i mocno przytula. Wtuliłem się plecy w klatkę piersiową bruneta.

- Cieszę się, że tutaj jesteśmy. Potrzebowaliśmy małych wakacji.- Pierwszy odezwał się Dylan.

- Teraz przypominamy dużą rodzinę.- Stwierdziłem z uśmiechem, obserwując pozostałych, jak się zachwycali krajobrazem.

- Bo nią jesteśmy i zawsze będziemy.- Odpowiedział pewnie, a ja poczułem się szczęśliwy.

Obróciłem się w jego ramionach i pocałowałem go czule. Brunet pogłębił nasz pocałunek. Czułem się cudownie. Nawet zmęczenie podróżą gdzieś zniknęło.

- Ej, zakochańce! Chodźcie do domu!- Krzyknął w naszą stronę Bram.

Oderwałem się szybko od Dylana i odsunąłem się na bezpieczną odległość. Przez moment zapomniałem, iż nie jesteśmy tu sami. Brunet jedynie przewrócił oczami, lecz zaraz z uśmiechem złapał mnie za rękę i wspólnie ruszyliśmy w stronę domku. Po krótkim czasie wszyscy znajdowaliśmy się w dużym salonie. Uwielbiałem się w nim znajdować. Miał świetny widok na jezioro.

- Okej, słuchajcie! - Odezwał się Kevin.- Jest nas dziewiątka. Nie mamy aż tylu sypialni, więc trzeba spać parami. Oczywiście jedna osoba będzie spać sama, co od razu sobie zaklepuję! A wy się jakoś tam dobierzcie i później wybierzcie sobie pokój na górze. Widzimy się tu z powrotem za godzinę. Urządzimy sobie grilla!

Wszyscy się zgodziliśmy na ten pomysł. Z parami nie było problemu. Toni oczywiście była z Cheryl, Bram z Simonem, Peyton z Blainem i ja z Dylanem.

Wraz z brunetem wybraliśmy pokój na prawo z widokiem na las. Ten z widokiem na jezioro został przejęty przez Toni i Cheryl. Nie przeszkadzało nam to. Wystarczyło przejść do salonu bądź wyjść na zewnątrz, by nacieszyć się krajobrazem.

- Ehh... Padam z nóg.- Stwierdził mężczyzna, opadając na łóżko.

- No co ty nie powiesz.

Odłożyłem swoją torbę na bok. Położyłem się na łóżku, przez co od razu Dylan przyciągnął mnie do siebie. Leżeliśmy tak przez chwilę ciesząc się ciszą. Byłoby nadal tak dobrze, gdyby brunet nie próbował pozbawić mnie spodni!

- Dylan! - Zastopowałem go.- W domu są wszyscy. Nie będziemy tego tutaj robić!

- Nawet odrobinkę?- Zapytał, spoglądając na mnie oczami szczeniaczka.

- Nawet odrobinkę! - Rzekłem z powagą, na co mężczyzna się naburmuszył.

- A buziaki? - Spytał z nadzieją.

- Buziaczki mogą być.- Odpowiedziałem z uśmiechem.

Dylanowi natychmiast poprawił się humor. Nachylił się nade mną i zaczął mnie całować. Oddałem pieszczotę, zatracając się w pocałunku. Brunet niesamowicie dobrze całował. Wszystko byłoby w porządku, gdyby mężczyzna nie zaczął odpinać mi paska od spodni.

- Dylan! - Skarciłem go, uderzając lekko w głowę, na co ten się zaśmiał.

Ehh... co ja z nim mam...

Pov. Peyton

Z grubsza się rozpakowałam. Nie brałam dużo rzeczy. Jesteśmy tu tylko na dwie noce, więc bez sensu niepotrzebnie dźwigać zbędnych przedmiotów.

- A więc zostaliśmy sami.- Oznajmił Blaine, który, jak niby nic leżał sobie na łóżku i obserwował każdy mój ruch.

- W domku jest wiele osób. Za ścianą mamy też sąsiadów, więc nie jesteśmy sami.-Odparłam, siadając na fotelu.

- To nie musi być dla nas problem. Potrafimy być cicho.- Stwierdził, wzruszając ramionami. Posłałam mu kpiące spojrzenie.

- Oj, nie kochaniutki. Tutaj nie będziemy się pieprzyć.- Powiedziałam dosadnie.

Blaine monentalnie usiadł na łóżku, patrząc na mnie z niedowierzaniem, łapiąc się za serce. Chciało mi się śmiać na ten widok.

- Ale jak to? Czemu nie? - Spojrzał na mnie zbitym wzrokiem.

- Bo jesteśmy tu tylko na weekend, który spędzimy ze swoimi przyjaciółmi. Z seksem możemy poczekać, aż wrócimy do domu.

Lubiłam patrzeć na jego miny. Zawsze potrafiły mnie rozbawić. Od dość niedawna zaczęliśmy się umawiać i w sumie głównie uprawiamy seks bez zobowiązań. Nie jesteśmy w związku, a przynajmniej nie oficjalnie. Troszeczkę denerwuje mnie ten fakt, bo wolę wiedzieć, na czym stoję.

- Możemy gdzieś zawsze pójść. Tam gdzie będziemy sami i nikt nam nie przeszkodzi.-Powiedział i spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. Uśmiechnęłam się perfidnie.

- Nie.

Mężczyzna ponownie opadł na łóżko zrezygnowany.

Niech sobie nie myśli, że ze mną jest łatwo. Przez ten weekend niczego ode mnie nie dostanie.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz