Pov. Simon
Wyjąłem z szafy kilka kocy. Zniosłem je wszystkie ostrożnie z góry do salony. Przesunięcie kanapy nie zajęło mi dużo czasu, ale musiałem jeszcze zamieć podłogę w tamtym miejscu. Po niecałych kilku minutach mogłem położyć przykrycia na podłodze, tworząc przytulny kącik. Nie bałem się, będąc tutaj sam. Słyszałem, jak Toni i Cheryl chodzą po piwnicy. Za to Dylan i Blaine rozdzielili się, szukając drewna. Z kolei Bram przeszukuje szopę, która znajdowała się niedaleko domku. Reszta powinna niedługo wrócić z zakupów.
Wracając do Brama, to nie mogłem się doczekać, gdy będę mógł z nim posiedzieć. Lubiłem jego obecność. Przy nim czułem się bezpiecznie. A seks z nim jest niesamowity. W dodatku preferujemy te same rzeczy. Lepiej być nie mogło. W końcu znalazłem swoją drugą połówkę i jestem szczęśliwy. Moje życie nie zawsze wyglądało kolorowo, ale nie poddawałem się. Walczyłem o swoje i mi się udało.
Przez uchyłone okno wyczułem zapach krwi. Cały zesztywniałem oceniając sytuację. Nie czułem jej dobrze, więc zapewne nie znajdowała się ona blisko. Zawahałen się, czy powinienem iść za zapachem. Mogło się komuś coś tu stać. W dodatku moja ciekawość wygrała tę walkę.
Po cichu wyszedłem z domu i skierowałem się za wonią krwi. Szedłem w przeciwnym kierunku niż znajdowali się moi przyjaciele wraz z moim chłopakiem. Postanowiłem tylko szybko zerknąć, co się stało, a potem wrócić do domu. Nikt się nie zorientuje, że wyszedłem.
Szedłem tak przez chwilę, wchodząc w głąb lasu, coraz bardziej się oddalając. Nie martwiłem się tym, bo później bez trudu odnajdę drogę powrotną. Wraz ze zbliżaniem się do źródła, zacząłem czuć inne zapachy, lecz zostały one w jakiś sposób stłumione. Ciężko było mi stwierdzić do kogo dokładnie należała krew. Nie słyszałem żadnych zwierząt, ale mogłem to zgonić na to, że zbliżała się burza. Wtedy zawsze panowała cisza.
W końcu natrafiłem na źródło krwi. Podszedłem bliżej. Przed sobą widziałem sarnę z rozszarpanym gardłem. W dalszym ciągu wydobywała się z niej szkarłatna ciecz, więc musiała zostać zabita niedawno. Chciałem znaleźć się jeszcze bliżej zwierzęcia, by ustalić, co odebrało jej życie. Niestety nie udało mi się to.
Zbyt bardzo skupiłem swoją uwagę na sarnie, przez co ktoś zaszedł mnie od tyłu. Upadłem na brzuch. Chciałem szybko wstać, lecz ten ktoś boleśnie wykręcił mi ręce do tyłu. Napastnik przyparł mnie kolanem do ziemi, siadając na mnie. Zamierzałem krzyknąć, ale zakryto mi usta jaką szmatką o duszącym zapachu. Próbowałem się wyrwać, lecz spostrzegłem, że tamten nie był sam. Wyczułem co najmniej trzy inne osoby i co najgorsze, były to wilkołaki, których już nigdy więcej nie chciałem spotkać. Walczyłem, lecz powoli opadały mi siły, a przed oczami zaczęły mi się pojawiać mroczki.
- Zaczyna się uspokajać.
- Jeden z głowy. Jeszcze musimy dorwać resztę, a wtedy nasza szefowa będzie z nas zadowolona.
- Związać go. Nie będzie się już szarpać.
Jak przez mgłę słyszałem ich głosy. Nie potrafiłem się poruszyć. Czułem tylko, jak krępują mi kończyny grubymi sznurami. Żałowałem, że dałem się nabrać i przyszedłem tu sam. Powinienem o tym zawiadomić innych, a teraz przez swoją głupotę mnie złapano.
Nie mogłem już dłużej walczyć z zapadającymi się powiekami. Niedługo potem straciłem świadomość.
Pov. Bram
Z satysfakcją znalazłem rozpałkę do drewna. Nie łatwo było ją znaleźć. Ukryta została za regałem, w stercie kurzu i pajęczyn. Modliłem się tylko, żeby były jeszcze użyteczne, bo niczego więcej tutaj nie znalazłem.
Wyszedłem z szopy. Na zewnątrz było całkiem ciemno przez zbierające się chmury. Zapewne lada chwila zacznie padać. Nie miałem pojęcia, jak długo znajdowałem się w pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziałem Blaine'a ani Dylana. Powiedzieli mi, że będą gdzieś blisko tak, żebym ich od razu zauważył.
Skupiłem swój wzrok na las, szukając swoich przyjaciół. Przez chwilę zdawało mi się, że kogoś widziałem za jednym z drzew. Chciałem się skierować w tamtą stronę, lecz ktoś złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie do siebie. Krzyknąłem ze strachy, a ten ktoś szybko zakrył mi usta, uciszając mnie.
- Spokojnie, to ja.- Odezwała się Cheryl za moimi plecami. Zaraz potem mnie puściła.
- Przez Ciebie o mało co nie dostałem zawału! - Powiedziałem zbulwersowany, łapiąc się za serce. Obok rudowłosej znajdowała się jej narzeczona.
- Coś jest nie tak.- Odparła natychmiast Toni.
Dopiero teraz zauważyłem, że kobiety są przestraszone. Coś musiało się wydarzyć. Niemal od razu spoważniałem.
- Co się dzieje?
- Simon zniknął. Nie możemy go nigdzie znaleźć.- Powiedziała z paniką Toni.
- Jak to zniknął?!
Przeraziłem się nie na żarty. Serce omal mi nie stanęło ze strachu. Przez chwilę miałem nawet nadzieję, że kobiety robią sobie tylko ze mnie żarty. Niestety tak nie było.
- Jego zapach ciągnie się w stronę lasu.-Zaczęła mówić Cheryl.- Poszłyśmy w tamtym kierunku. Znalazłyśmy tylko zabitą sarnę i ani śladu Simona. W dodatku coś wyczułyśmy.
- Co takiego? - Zapytałem, gdy kobieta przerwała, jakby bojąc się powiedzieć, co wyczuły.
- Wyczułyśmy zapach naszej starej watahy, w której byłyśmy tylko przez chwilę. To bardzo złe i okrutne stado.- Dopowiedziała Toni, a mi zmroziło krew w żyłach.
Przez głowę przemykały mi różne myśli i pytania, lecz teraz nie było na to czasu. Skoro to stado jest złe, to Simon jest w niebezpieczeństwie.
- Musimy znaleźć Dylana i Blaine'a.- Powiedziałem po chwili.
- Już ich tutaj nie ma. Oni również zostali przez nich zabrani.- Odpowiedziała Cheryl.
Było nie dobrze i to bardzo. Zostały porwane trzy osoby, które nie łatwo jest ich podejść. Tamci z całą pewnością musieli działać w większych grupach, by ich złapać. Uspokoiło mnie to, że zabrali ich żywcem. To daje nam szansę na ocalenie ich. Jest jeszcze nadzieja.
Nagle usłyszałem odgłos samochodu i zobaczyłem światła. Reszta z naszych przyjaciół wróciła już z zakupów. To znaczy, że będzie nas szóstka.
- Chodźmy do domu. Musimy wszystko obgadać z resztą i zdecydować, co robimy dalej.- Oznajmiłem, na co kobiety się zgodziły.
Cała nasza trójka pośpiesznie weszła do domu. Nie mogłem uspokoić drżenia rąk. Strasznie bałem się o swoich przyjaciół, a w szczególności o Simona. Nie chcę, żeby mu się stała jakaś krzywda. Wiem, że jest wilkołakiem, ale mimo tego przeraźliwie się martwię o niego.
Zabiję każdego, kto choć dotknie go palcem.
![](https://img.wattpad.com/cover/233591111-288-k73657.jpg)
CZYTASZ
Sąsiedzi /Dylmas
Loup-garouCo się stanie gdy na przeciwko wprowadzi się pewna wataha, zamieszkująca willę? Łowcy i wilkołaki będą sąsiadami. Czy dojdą do porozumienia czy wręcz przeciwnie? Thomas to łowca, a Dylan jest wilkołakiem. Należą do najstarszych rodów, które się nie...