Rozdział 21

181 14 2
                                    

*Kilka godzin wcześniej...*

Przeglądałem plany budynku Bazy Głównej Łowców. Niestety nie są one aktualne, przez co będziemy musieli działać trochę na ślepo.

- Jak Ci idzie włamanie do ich systemu? - Zapytałem Peyton.

- Niedługo powinnam wejść, a ile się nie zorientują. Mają dobre zabezpieczenia.

- A jak u was chłopaki?

- Sprawdziliśmy cały nasz sprzęt. Działa bez zarzutu. Mamy dużo magazynków, więc o brak nabojów nie musimy się martwić. - Odpowiedział mi Kevin.

- A Tobie jak idzie? - Zadał pytanie Blaine.

- Jest pare luk, ale raczej nie będzie najgorzej w ogarnięciu tego. Niestety jak tam wejdziemy, to nie będzie łatwo stamtąd wyjść. W dodatku będzie trzeba zabić wszystkich łowców, którzy będą się tam znajdować i to bez wyjątków. Jeśli zostawimy ich przy życiu, to się to źle na nas skończy.

- Jasna sprawa. - Odparł blond włosy mężczyzna.

- Blaine, umiesz w ogóle używać broni? Będzie najskuteczniejsza niż twoje kły i pazury. - Spytała Peyton, która nawet nie oderwała wzroku od komputera.

- Pewnie, że tak. Przed tym zanim stałem się wilkołakiem, to byłem płatnym zabójcą.

- Ha! Wiedziałem! - Powiedział podekscytowany Kevin, przez co zgromiłem go wzrokiem. - Sorki.

- Myślałam, że siedziałeś w więzieniu za nieudany napad na bank.

- Po pierwsze moje napady zawsze są udane, a po dru...

- Możemy wrócić od głównego tematu rozmowy? - Zapytałem się pozostałych.

- Sorki. - Powiedzieli mi równocześnie, na co westchnąłem.

Z całą pewnością, że nie będzie łatwo.

*teraźniejszość*

Co krok pojawiał się kolejny łowca. Jak najszybciej tylko mogłem, oddawałem strzały i ich zabijałem. Byłem tutaj wraz z Blaine'm. Kevin wraz z Peyton znajdują się w innej części budynku, by dostać się do głównego pomieszczenia, gdzie stamtąd shakują cały system i go zniszczą. Nie mam pojęcia, jak im idzie. Jestem zbyt zajęty pozbywaniem się kolejnych osób. Na ten moment skupiają się tylko na nas, więc pozostała dwójka powinna się dostać do celu bez większego problemu.

- Rozdzielamy się czy nadal idziemy razem?- Spytał się Blaine, kiedy korytarz rozdzielał się na dwie części.

- Idziemy razem. W pojedynkę nas z łatwością zabiją. Z planów wynika, że cele znajdują się po lewej stronie, więc właśnie tam pójdziemy. - Oznajmiłem, na co mężczyzna kiwnął głową.

W dalszym ciągu bardzo uważaliśmy i od razu oddawaliśmy strzały, kiedy ktoś pojawiał się w zasięgu naszego wzroku.

Dotarliśmy do kolejnych drzwi. Ostrożnie złapałem za klamkę i nagle usłyszałem za sobą strzał. Szybko się odwróciłem i zobaczyłem swojego wujka. W tej samej chwili postrzegłem, jak Blaine upadł, łapiąc się za zranioną nogę.

- Cholera...- Wymamrotał blondyn. W jego głosie bardzo dobrze mogłem usłyszeć cierpienie.

- Nie myślałeś chyba, że tylko tu wejdziesz, pozabijasz moich ludzi i odejdziesz sobie wolny wraz ze swoimi przyjaciółmi? - Zapytał z kpiną Derek.

- Wiedziałem, że nie będzie to łatwe zadanie, ale właśnie tak zrobimy. - Odpowiedziałem pewnie, chociaż doskonale wiedziałem, że w głębi duszy trzesę się ze strachu.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz