Rozdział 29

119 9 1
                                    

Pov. Kevin

Dyszałem i jęczałem z przyjemności, jaką dawał mi wampir. W pokoju było tylko słychać odgłos zderzających się ze sobą ciał. Czarnowłosy wchodził we mnie mocno i głęboko. Znajdowałem się na skraju. Zielonooki również. Niedługo potem obaj doszliśmy; on wewnątrz mnie, a ja na pościel. Wampir wyszedł ze mnie i ułożył się obok.

- Jednak dobrze pamiętałem, że seks z Tobą jest niesamowity.- Odezwał się Will, uśmiechając się w moją stronę.

Znajdowaliśmy się w jego starym mieszkaniu. Po wejściu do niego, od razu znaleźliśmy się w łóżku.

- Ja tam już zdążyłem zapomnieć, zanim mnie nie porwałeś i nie wykorzystałeś.- Odparłem zgryźliwie.

- Nie opierałeś się, gdy w Ciebie wchodziłem. Sam pewnie nie mogłeś się doczekać. - Powiedział pewnie.

- Ale i tak mnie porwałeś.- Mruknąłem, rumieniąc się. Skubany miał całkowitą rację.

- I zrobię to jeszcze raz, jeśli będzie taka potrzeba. - Stwierdził z chytrym uśmieszkiem, na co jedynie prychnąłem.

Will na oko wyglądał, jakby miał z jakieś dwadzieścia parę lat. Choć w rzeczywistości posiadał o wiele więcej. Jest ode mnie znacznie wyższy i oczywiście silniejszy. W końcu człowiek nie ma co się równać z wampirem. Pomimo upływu czasu nadal go kochałem, mimo że nigdy otwarcie się do tego nie przyznałem. Pierwszą miłość trudno jest zapomnieć. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, przy którym mnie uratował. To właśnie wtedy się w nim zauroczyłem, a później przerodziło się to w miłość. Miałem wtedy bodajże z jakieś siedemnaście lat.

×Wspomnienie×

Biegłem, jak najszybciej się tylko dało przez ciemny i mroczny las. Za sobą usłyszałem śmiechy. Gonili mnie. Cała paczka. Byli to lokalni chuligani z miasteczka, którzy znęcali się nad słabszymi. Niestety ja również stanowiłem ich cel. Miałem ogromną nadzieję, że uda mi się ich tutaj zgubić i uciec. Niestety to tylko głupie marzenie.

Ktoś mnie popchnął, przez co upadłem na zimną ziemię. Próbowałem wstać, lecz jeden z oprychów przyciskał mnie do podłoża swoim kolanem.

- I na co była ta ucieczka? - Zapytał szef bandy, Alan.- Dobrze wiesz, że i tak byśmy Cię dorwali mały pedałku.

Przełknąłem ślinę, a w oczach stanęły mi łzy. Pomimo, że szkolono mnie na łowcę, to z taką dużą grupą nie miałem szans rozprawić się sam w pojedynkę.

Jeden z nich złapał mnie boleśnie za włosy, pociągając mnie do góry, przez co teraz klęczałem wprost przed ich szefem. Ten bez słowa sprzedał mi kopniaka prosto w brzuch. Zgiąłem się w pół, a z moich oczu pociekły łzy bólu. Pociągnięto mnie ponownie do tej samej pozycji.

- Płacz nic tu nie da pedałku.- Powiedział z kpiną Alan, na co reszta zaczęła się śmiać.- I co tu teraz z tobą zrobić?

Zaczął się przechadzać w tą i z powrotem. Bałem się go, dlatego postanowiłem jeszcze raz spróbować od nich uciec. Wykręciłem rękę chłopaka, który trzymał mnie za włosy. Ten z sykiem bólu mnie puścił. Podniosłem się z zamiarem ucieczki, lecz Alan z powrotem przycisnął mnie do ziemi. Chłopak nie zszedł ze mnie. Siedział mi boleśnie na plecach. Wziął w swoją rękę moje włosy i odchylił moją głowę tak, że dobrze go widziałem.

- A ty co próbowałeś odwalić pedałku? Serio myślałeś, że uda Ci się ode mnie uciec?- Zapytał szyderczo Alan.

- Zasługuje na karę i to mocną.- Powiedział chłopak, któremu wykręciłem rękę.

- Masz rację. Już nawet wymyśliłem idealną karę. - Odparł złowieszczo szef bandy. Serce zabiło mi szybciej ze strachu.- Przytrzymajcie go tak, żeby się nie ruszył, a reszta ma być na czatach.

Pierwsza dwójka, która stała bliżej podeszła do mnie i przycisnęła moje ręce do ziemi, druga para zrobiła tak samo z nogami. Reszta uśmiechała się kpiąco w moją stronę.

- Możesz to potraktować jako zaszczyt, że Cię zerżnę.- Powiedział do mojego ucha Alan, a mi na moment stanęło serce.

- Pro..proszę nie...- Więcej nie udało mi się powiedzieć, bo chłopak wsadził jakąś szmatkę do moich ust.

- Czas na zabawę.- Oznajmił Alan i zaczął rozpinąć mój pasek od spodni.

Zacząłem się wyszarpać, lecz nic to nie dało. Próbowałem krzyczeć, ale przez szmatkę nie miałem takiej możliwości. Pozostał mi jedynie płacz i błaganie w myślach o pomoc. Czułem, jak zsunięto moje spodnie, a potem bieliznę. Słyszałem, jak Alan wyciąga swojego członka, a każdy wokół śmieje się ze mnie szyderczo i kibicuje chłopakowi. Zamknąłem oczy, czekając na ból, który miał nadejść.

Śmiechy przerwał głośny krzyk. Nie należał on do mnie. Chwilę potem poczułem, jak mnie puszczono. Słyszałem kolejny wrzask i dźwięk łamanej kości. Otworzyłem oczy przerażony. Wokół mnie biegała przestraszona banda chuliganów. Przed czymś uciekali, ale nie miałem pojęcia przed czym. Korzystając z sytuacji założyłem swoje bokserki i spodnie, a potem wyciągnąłem szmatkę ze swoich ust. Cały się trząsłem ze strachu, a łzy zakrywały mi widoczność. Nie potrafiłem się ruszyć. Nawet wtedy, gdy w końcu zobaczyłem przyczynę krzyków innych. Bez problemu zorientowałem się, że niedaleko od siebie miałem wampira, który łamał kości kolejnych dzieciaków. Nie zabijał nikogo. Po prostu sprawiał im duży ból.

- Nic Ci nie jest? Zrobili Ci krzywdę? - Zapytał wampir, pojawiając się nagle przede mną.

Pomimo że powinienem się go bać, to poczułem się przy nim bezpieczny. W końcu mnie uratował i jako jedyny nie miałem połamanych żadnych kości.

- N..nie. - Wydusiłem z siebie, cały czas się trzęsąc. - D..dzię..dziękuję.

Mężczyzna pogłaskał mnie czule po włosach. Po chwili znajdowałem się w jego ramionach. Niepewnie objąłem jego szyję. Podniósł mnie w stylu panny młodej i zaczął iść w nieznanym mi kierunku. Coraz bardziej oddalaliśmy się od Alana i jego paczki, którzy zwijali się z bólu.

- Nie musisz się więcej bać. Nikt Ci już nie zrobi żadnej krzywdy.- Odezwał się spokojnym głosem wampir.

Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej i starałem się uspokoić.

×koniec wspomnienia×

Spojrzałem na wampira, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem.

- Na ile tu zostajesz? - Spytałem zaciekawiony.

- Nie mam pojęcia. Jakoś nie mam planów na najbliższą przyszłość.- Odpowiedział, wzruszając ramionami.

- Może chcesz wrócić ze mną i z moimi przyjaciółmi? Z całą pewnością Cię polubią, a my będziemy się mogli dłużej ze sobą nacieszyć.

Miałem nadzieję, że mężczyzna się zgodzi. Bardzo chciałbym odnowić z nim znajomość. Przez ten cały czas brakowało mi go. Żaden inny chłopak nie był w stanie go zastąpić i wiedziałem o tym w głębi serca.

- Zaprzyjaźnienie się z łowcami i wilkołakami nie wydaje mi się za dobrym pomysłem, ale zastanowię się nad tym.- Odparł. Nie zdziwiło mnie to, że wiedział o wilkołakach. W końcu bez problemu może ich wyczuć. Mężczyzna ponownie znalazł się nade mną.- Teraz wolę zająć się tobą.

Po tych słowach wpił się w moje usta, ponownie we mnie wchodząc.

Tak szybko to stąd na pewno nie wyjdziemy.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz