Rozdział 44

94 7 1
                                    

Pov. Peyton

Upadłam ze zmęczenia na łóżko. To był naprawdę długi i stresujący dzień. Nie spodziewałam się, że to wszystko się tak potoczy. Gdybym wiedziała, co się stanie na naszym mini urlopie, to w życiu bym tu nie przyjechała. Tak to mogłam się tylko cieszyć, że wszyscy żyjemy i mamy się dobrze.

- Na pewno mi nie powiesz, co tam się dokładnie stało? Wiesz, że nie będę Cię w żaden sposób oceniać.- Odezwałam się do Blaine'a, który ułożył się obok mnie.

Domyśliłam się, że celowo ominął niektóre wątki. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Co oni naprawdę mu zrobili? Obawiam się, że raczej nie poznam odpowiedzi na moje pytania.

- Opowiedziałem tyle, ile powinienem. Reszta jest nieważna. Wszystko się dobrze skończyło.- Odparł i przytulił mnie do siebie.

- Dobrze, ale w razie czego to w każdej chwili możesz mi powiedzieć. Postaram Ci się, jak najlepiej pomóc.- Powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Jeśli powiem, to będziemy uprawiać seks? To by mi dużo pomogło.- Zapytał z nadzieją.

Prychnęłam na jego słowa i uderzyłam go lekko w brzuch, na co ten wybuchnął śmiechem.

- Tobie to tylko jedno w głowie.- Westchnęłam.

- Chodźmy spać. Jestem padnięty.

- W takim razie dobranoc.

- Dobranoc skarbie.

Mężczyzna ucałował mnie w czoło. Przyciągnął mnie bliżej do siebie. Swoją głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej. Słuchałam spokojnego rytmu serca Blaine'a. Nie wiem nawet, kiedy zasnęłam.

Pov. Toni

Byłam w trakcie zmieniania opatrunku na nodze mojej narzeczonej. Jestem wściekła, że ktoś ją postrzelił. Nie miał prawa robić jej krzywdy. Cheryl jest silna i wiem, że jej ta rana nie przeszkadza. Ja z kolei należę do osób wrażliwych, mimo że staram się tego nie pokazywać. Nie lubię widzieć, jak cierpią osoby, które kocham.

Również jestem na siebie wściekła, że nie potrafiłam w żaden sposób pomóc wtedy Thomasowi. Pomimo, że próbowałam się wyrwać, to tamte wilkołaki trzymały mnie mocno. Później widziałam tę scenę, gdy jeden z nich zbliżył się do blondyna i go dotknął, przy okazji liząc jego krew. Nigdy, przenigdy nie widziałam Dylana w takim stanie. Przeraził mnie. Jednym ruchem rozerwał wszystkie łańcuchy, które go krępowały, a potem jak gdyby nigdy nic oderwał głowę Kate od ciała. Nie miałam pojęcia, że jest aż tak silny. I ten moment, gdy przyciągnął do siebie Thomasa i trzymał go w żelaznym uścisku, nie pozwalając nikomu się do niego zbliżyć. Owładnął mnie wtedy strach. Aura Dylana była zbyt potężna by do nich podejść. Ciężko będzie mi wymazać to z pamięci.

- Myślę, że już wystarczy tych bandaży. Niedługo i tak rana mi się zasklepi.- Odezwała się Cheryl, wyrywając mnie z zamyślenia.

Spojrzałam na jej nogę. Rzeczywiście troszkę przesadziłam. W milczeniu skończyłam robić opatrunek. Spakowałam wszystkie rzeczy do apteczki. Wstałam odkładając ją na półkę. Nagle poczułam ręce na swoim ciele, jak obracają mnie w stronę mojej narzeczonej.

- Nie powinnaś wstawać. Wracaj do łóżka i odpoczywaj.- Rozkazałam rudowłosej, lecz ta nie ruszyła się z miejsca.

- Spójrz na mnie.- Powiedziała Cheryl spokojnym, aczkolwiek stanowczym głosem. Zrobiłam to. W jej oczach widziałam zmartwienie.

- Co się stało? Nie opowiedziałaś mi wszystkiego, co się tam wydarzyło? - Spytała, świdrując mnie wzrokiem.

- Nie, to nie o to chodzi.- Odparłam szybko. Kobieta cierpliwie czekała, aż zacznę ponownie mówić.- Chodzi o to, że czuję się źle z tym, iż jestem słaba i nie potrafiłam nikomu pomóc. Jestem do niczego.

Spuściłam wzrok. W końcu wyznałam jej prawdę. Nie raz się tak czułam. Każde z moich przyjaciół było silniejsze ode mnie w tym Cheryl. Zawsze sobie dobrze radzili, a ja nigdy nie potrafiłam im lepiej pomóc. Nawet jeśli na mnie liczyli, to ja zawalałam sprawę.  Jestem najsłabszym ogniwem w stadzie.

Cheryl bez słowa złapała mnie za nadgarstek. Pociągnęła mnie za sobą i rzuciła mnie na łóżko. Obkręciła mnie na plecy, siadając mi na biodrach. Złapała silnie moją szczękę, zmuszając mnie do spojrzenia na nią. Jej oczy leciutko rozbłysły na żółto z wściekłości. Nie ruszyłam się nawet o milimetr, czekając na dalszy rozwój sytuacji.

- Nigdy ani to przenigdy nie mów, że jesteś do niczego.- Powiedziała przez zacisnięte zęby, przybliżając swoją twarz do mojej.- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Nawet przez myśl mi nie przeszło, by nazwać Cię słabą. To właśnie ty sprowadziłaś mnie ze złej drogi. Pokazałaś mi, że nawet ktoś taki, jak ja może się zmienić. Nie raz uratowałaś też komuś życie. Nawet w swojej pracy ratujesz innych. Nie znam bardziej dobrej osoby od Ciebie. Potrafisz współczuć i dawać innym drugą szansę mimo, że na nią nie zasłużyli. Zmieniłaś nawet Blaine'a, choć sądziłam, że nie da się mu już pomóc. Nie jesteś nikim. Jesteś jedną z najważniejszych osób w tym stadzie. Scalasz wszystkich. To dzięki Tobie tworzymy jedną wielką szczęśliwą rodzinę. Rozumiesz?

Po moich policzkach spłynęły łzy. Nie mogłam się powstrzymać. Przyciągnęłam do siebie Cheryl i złączyłam nasze wargi.

- Kocham Cię.- Powiedziałam, gdy skończyłyśmy pocałunek.

- Ja Ciebie również kocham moja przyszła żono.

Tym razem Cheryl złączyła nasze usta w czułym pocałunku. Poczułam się szczęśliwa i o wiele lżejsza. Słowa mojej narzeczonej dały mi dużo do myślenia.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz