Rozdział 3

343 17 11
                                    

Byłem w swoim gabinecie. Było jeszcze wcześnie, więc nie było jak narazie za dużo klientów. Zacząłem przeglądać swój grafik, według którego mam dziś przeprowadzić dwie kastracje u owczarków niemieckich pani Cooper. To dość sympatyczna osoba. Ma dziś przyprowadzić swoje pupile. Mimo, że to dwa samce, to się nie kłócą o terytorium. Są z tego samego miotu, więc raczej nie będę musiał się tym martwić. Oczywiście zawsze może się coś stać. Nie mogę mieć całkowitej pewności, ale w życiu trzeba być optymistą, prawda? Cieszyłem się, że dziś jest sobota i jutro będę mógł odpocząć.

Usłyszałem pukanie do drzwi, które zaraz po tym się otworzyły.

- hej Thomas. - przywitała się Monika.

Monika Geller jest szefową kliniki. Jest dość miła, ale jak się wkurzy, to wolę wtedy nie być blisko niej.

- no hej. Co tam? - zapytałem.

- pamiętasz jak nam brakowało osób do pracy przy tylu klientach? - zapytała, a ja pokiwałem głową. - znalazłam technika, który niedawno się tu wprowadził. Ma niezłe rekomendacje.- uśmiechnęła się, po czym kogoś zawołała. Po krótkiej chwili w drzwiach pojawił się młody chłopak. Na oko miał może z dwadzieścia lat. - Thomas, to jest Simon Spier. Dzisiaj się nim zajmiesz i wszystko mu pokażesz. Przy okazji ocenisz jego zdolności.

- z przyjemnością. - uśmiechnąłem się sztucznie. Szefowa znów wcisnęła mi nową osobę, którą będę musiał się zajmować. W tym to była najlepsza. Nowi są zawsze prawdziwym utrapieniem.

- to ja już lecę, a wy bawcie się dobrze.- Monika wyszła z mojego gabinetu, zostawiając mnie z chłopakiem.

- A więc zostaliśmy sami. - odezwałem się przerywając ciszę. - dzisiaj mam trochę pacjentów, więc mi przy nich pomożesz.

- oczywiście, proszę pana. - powiedział grzecznie. Co prawda chłopak był ode mnie młodszy, ale z całą pewnością nie chciałem, by nazywał mnie na ,,pan". Poczułem się teraz na serio stary, a nadal jestem młodym mężczyzną!

- nie musisz mówić do mnie pan. Mów mi po imieniu. Jestem Thomas. - oznajmiłem uśmiechając się lekko.- mam nadzieję, że sobie dobrze poradzisz i szybko się tu zaaklimatyzujesz.

- pewnie. Jestem dość dobry w te klocki. - odparł dumnie Simon, a ja lekko się uśmiechnąłem.

Może nie będzie z nim tak źle?

×Time skip×

Po ośmiu godzinach pracy, w końcu wyszedłem z kliniki. Byłem szczęśliwy, że już wracam do domu. Muszę się porządnie wyspać i zregenerować. Nareszcie moje biedne plecy odpoczną. Simon był bardzo dobrym technikiem. Dużo rzeczy robił sam, czym mi niezwykle ułatwił pracę. Pokazał mi swoją samodzielność i rzetelność. Myślę, że będzie się nam dobrze razem pracowało.

- Thomas! - usłyszałem za sobą głos Spiera. Odwróciłem się do niego. - dzięki za dzisiaj. Szczerze to się trochę bałem tu pracować, ale dzięki tobie wiedziałem, że sobie poradzę!

Uwielbiałem ten entuzjazm. Klienci również polubili chłopaka. Niektóre klientki nie mogły aż oderwać wzroku od niego.

- nie ma za co młody. - uśmiechnąłem się do niego. - jesteś naprawdę dobry w swym zawodzie. Nie myślałeś może o zostaniu lekarzem weterynarii? - zapytałem.

- to nie dla mnie. - odparł czym mnie lekko zdziwił. - boję się przeprowadzać różne zabiegi czy cięższe operacje na zwierzętach. Ręce zaczynają mi się przy tym trząść i ogólnie zaczynam panikować, kiedy muszę to robić sam. Z resztą nigdy nie chcę nastawiać zwierzęciu kości. To przerażające.

- hmm.. rozumiem. To momentami jest straszne. - przyznałem.

- lubię być tylko technikiem. Czuję się z tym dobrze. - oznajmił.

- w takim razie się cieszę. - poklepałem go lekko po plecach. - Monika powiedziała, że dopiero co wprowadziłeś się do tego miasta, prawda?

- tak. Mieszkam wraz z przyjaciółmi w willi. - odpowiedział.

Niemal od razu skojarzyłem fakty.

- czekaj... Na ulicy Malinowej?

- tak, a skąd wiedziałeś? - zapytał podejrzliwie, przy czym wyglądał dość słodko.

- jestem twoim sąsiadem z naprzeciwka. - oznajmiłem.

- naprawdę? - ucieszył się chłopak i nagle się ożywił. - to wspaniale!

- rzeczywiście. - przyznałem mu rację.- podwieźć Cię?

- nie, ale dzięki. Muszę jeszcze iść do sklepu. - odpowiedział. - ale następnym razem chętnie skorzystam.

- w porządku. - uśmiechnąłem się szeroko. - ja już lecę. Do poniedziałku!

- do zobaczenia! - pożegnał się i poszedł w przeciwnym kierunku. Ja za to wsiadłem do swego samochodu.

Świat jest naprawdę mały. Nie spodziewałem się, że poznam w pracy swojego sąsiada. W dodatku jest on przesympatyczny i uroczy. Nie żeby mi się podobał, ale trzeba przyznać, że jest na co popatrzeć. Może jednak nasi sąsiedzi nie będą tacy źli?

Odpaliłem swój samochód, wyjechałem z parkingu i ruszyłem prosto do domu. Jedynie o czym teraz marzyłem, to o wygodnym łóżku.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz