Rozdział 22

179 12 0
                                    

Pov. Bram

Z całych sił próbowałem się uwolnić, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Obudziłem się dość szybko, a przynajmniej mam taką nadzieję. Nie chciałem tracić więcej czasu, na leżenie tutaj. Przyjaciele potrzebowali mojej pomocy, a w szczególności mój słodki Simon. Nie mogę pozwolić na to, żeby zrobili mu jakąś krzywdę.

- Cholera! - Przeklnąłem z bezradności.

Nie mogłem się uwolnić z tych skórzanych kajdan. Były dla mnie za mocne i za ciasne. W dodatku za każdym moim szarpnięciem, ocierałem swoją skórę, przez co czułem nieprzyjemny ból. 

Za drzwiami słyszałem jakiś alarm i odgłosy strzałów. Miałem złe przeczucia. To właśnie one mnie obudziły.

Nagle zobaczyłem, że drzwi się otwierają, przez co spiąłem się od razu, ale zaraz się uspokoiłem, widząc osobę, która weszła. Był to mój Simon, który był cały i zdrowy.

- Jak dobrze, że Cię znalaz... - Chłopak zatrzymał się gwałtownie patrząc na moje nagie ciało okryte jedynie bokserkami. - Wow.

Parsknąłem śmiechem, przez co Simon skupił się na mojej twarzy i zarumienił.

- Uwolnisz mnie? - Spytałem, gdy nadal stał jak słup soli.

- Przepraszam! Już Cię uwalniam! - Powiedział chłopak i szybkim krokiem podszedł do łóżka. Uwolnił mnie, przez co w końcu mogłem wstać.

- Dziękuję. - Odezwałem się.

- Nie ma sprawy, a teraz się ubierz. - Odparł i wręczył mi moje ubrania. Szybko się ubrałem.

- Gdzie jest reszta? - Spytałem.

- Dylan, Cheryl, Toni i Blaine walczą z tym wilkołakiem, którego stworzył ten cały Derek. To ten, który zaatakował Thomasa i omal go nie zabił. Thomas właśnie teraz szuka swojego wuja, bo zwiał. Peyton i Kevin też gdzieś tu są. Włamali się do systemu. - Wyjaśnił na szybko chłopak.

- Okej, chodźmy najpierw do Dylana i reszty. Musimy im pomóc, a później znajdziemy resztę i się stąd wyniesiemy. - Zdecydowałem, na co Simon się zgodził.

Nie wnikałem już jakim cudem znajduje się tu ten wilkołak i jak go stworzono. Teraz liczył się czas. Musimy to jak najszybciej zakończyć i wyjść z tego cało. Oby nic nie stało się naszym przyjaciołom.

Pov. Thomas

Ocknąłem się i od razu stęknąłem z bólu. Pomału otworzyłem oczy i próbowałem przyzwyczaić się do światła. Leżałem na łóżku. Próbowałem wstać, ale zorientowałem się, że nie mogę ruszyć swoimi kończynami. Ręce miałem ciasno związane z tyłu. Nogami również nie mogłem poruszyć przez węzły. Próbowałem krzyknąć, ale miałem knebel w ustach. Przeraziłem się nie na żarty, a w dodatku nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Nie poznawałem tego miejsca.

Nagle drzwi się otworzyły, a ja znieruchomiałem ze strachu.

- Szybko wstałeś, to dobrze. Wolę przytomnych chłopców do zabawy. - Powiedział złowieszczo Troy, który zamknął drzwi i podszedł do mnie.

Patrzyłem na niego ze strachem w oczach. Mężczyzna usiadł na łóżku na którym leżałem i uśmiechał się do mnie tym swoim obrzydliwym uśmiechem. Zrobiło mi się niedobrze i zacząłem się szarpać, ale węzły ani drgnęły.

- Spokojnie skarbie. I tak Ci to nic nie da. Dobrze o tym wiesz.

Troy zaczął jeździć po moim udzie ręką i sunął ją coraz wyżej. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Zamknąłem ze strachu oczy.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz