Rozdział 38

84 6 0
                                    

Pov. Peyton

Sprawnie przemieszczaliśmy się po bloku, sprawdzając dokładnie każde mieszkanie. Wspólnie zabiliśmy trzy wilkołaki. Cheryl wspomniała, że jest ich znacznie więcej na wyższych piętrach. Czyli tam właśnie są nasi przyjaciele, a przynajmniej jedno z nich. Zaciskałam palce na swoim pistolecie, który posiadał tłumik, dzięki czemu jak na razie nie atakuje nas zgraja wilkołaków. Bram szedł przodem, Cheryl znajdowała się w środku, a ja obejmowałam tyły. Dotąd szło sprawnie.

Dotarliśmy na czwarte piętro. Cheryl znieruchomiała na chwilę. Potem pokazała nam jedno z mieszkań. Bram ustawił się przy drzwiach, rudowłosa zajęła obok niego miejsce, a ja ustałam przy framudze, unosząc wysoko broń. Mężczyzna odliczał na palcach do trzech, po czym pociągnął za klamkę. Weszłam jako pierwsza. W pomieszczeniu nikt się nie znajdował. Reszta dołączyła do mnie. Cheryl niemo wskazała nam na kolejny pokój i pokazała jeden palec. To oznaczało, że znajdował się tam jeden przeciwnik bądź któryś z naszych przyjaciół.

Powtórzyliśmy naszą metodą, dostając się do kolejnego pomieszczenia. Momentalnie opuściłam broń. Przed sobą zobaczyłam zapłakanego Simona, który klęczał na łóżku i był przykuty do niego. Jego ciało pozostawało nagie. Gdy nas zobaczył, w jego oczach pojawiła się ulga. Chciałam go uwolnić, ale ubiegł mnie Bram.

- Już będzie wszystko dobrze.- Zaczął mówić czarnowłosy, zdejmując mu knebel.

- Ja, ja...

- Porozmawiamy później. Teraz trzeba Cię stąd zabrać.- Przerwał mu Bram spokojnym głosem. Wiedziałem jednak, że aż kipiał ze złości.

Cheryl zajęła się odpinaniem łańcuchów z nadgarstków Simona. Ja z kolei rozejrzałam się po pokoju. Zobaczyłam małą komodę, więc do niej zajrzałam. Znalazłam w niej to, co szukałam. Wzięłam jakiś komplet ubrań i podałam chłopakowi, który był już wolny.

- Dziękuję.- Powiedział cicho, zaczynając się ubierać.

Zastanawiałam się, co musieli mu zrobić. Chłopak ewidentnie jest wystraszony i cały czas zalewa się łzami. Bram go przytulił do siebie, by go uspokoić. Trochę to pomogło. Miałam ochotę zabić tego gnoja, który doprowadził go do takiego stanu. Reszta również była tego samego zdania.

- Zabierajmy się stąd.- Zdecydowała Cheryl.

Wspólnie wyszliśmy z pomieszczenia. Niestety w salonie czekało na nas towarzystwo i to nie małe. Przed nami stało sześć wilkołaków, którzy mierzyli do nas z broni. Ja również to uczyniłam, Bram też. Cheryl wysunęła kły i pazury gotowa do ataku. Tamci mieli nad nami przewagę. Nie wróżyło to dobrze.

- Opuście broń.- Rozkazał jeden z nich.

- To wy ją opuście.- Odparował Bram bojowym głosem.

- Jest nas więcej koleś.- Odezwał się następny.

Nie chcieliśmy dawać za wygraną. Widziałam, jak Simon trząsł się ze strachu. Nie mogliśmy się poddać. Nie teraz. Tamci to wyczuli. Po chwili padł strzał i usłyszałam krzyk. Należał on do Cheryl. Szybko na nią spojrzałam. Noga jej krwawiła, ale kula wyleciała na wylot.

- Następnym razem będę celować w głowę. Opuście broń, kopnijcie ją do nas i na kolana.- Rozkazał ten pierwszy.

Spojrzałam na Brama. Nie mogliśmy ryzykować życia naszej przyjaciółki, dlatego położyliśmy powoli nasze bronie na podłodze i kopnęliśmy je do nich. Następnie każde z nas uklękło. W głowie zaczęłam obmyślać jakikolwiek plan, lecz w dalszym ciągu do nas mierzyli. To nie pomagało. Nie mogłam zaryzykować zaatakowaniem jednego z nich. Pewnie nie dałoby to żadnego pożądanego efektu.

Wiłkołaki podeszły do nas. Za nimi zauważyłam kolejnych. Było ich zbyt dużo. Poczułem, jak jeden z nich wykręca mi ręce do tyłu i je związuje. Dodatkowo zakleił mi usta taśmą. Zrobił tak z pozostałymi. Przy Simonie i Cheryl dodał również linki, które zrobione zostały ze srebra.

- Dobrze, a teraz tak zostaniecie, dopóki szefowa tutaj nie przyjdzie.- Oznajmił wilkołak, po czym spojrzał na innych.- Macie ich pilnować. W razie gdyby sprawiali kłopoty, to dajcie im porządną lekcję.

- Momencik. Jedno z nich należy do mnie.

Uniosłam wzrok i zobaczyłam, jak jakiś obleśny staruch wszedł do salonu. Uśmiechał się w naszą stronę i dopiero po chwili zorientowałam się, że posłał ten uśmiech Simonowi. Chłopak wpadł w płacz. Domyśliłam się, że to właśnie ten facet skrzywdził mojego przyjaciela. Krew zawrzała mi w żyłach.

- Och, oczywiście. Już panu dajemy jego właśność.- Odezwał się szef tej grupy, po czym spojrzał na swoich kumpli. - Chłopcy, przekażcie panu jego zakup.

Dwoje wilkołaków podeszło do Simona i siłą podnieśli go na nogi. Bram zaczął się wyrywać i krzyczeć przez taśmę, przez co dostał mocno w brzuch, a następnie w głowę, przez co stracił przytomność. Simon zapierał się nogami, lecz nic to nie dało. Po chwili tamten staruch przycisnął go do swojej klatki piersiowej i złapał go za jeden z jego pośladków. W ust chłopaka wyrwało się żałosne skomlenie stłumione przez taśmę. Wkurzyłam się i wraz z Cheryl chciałyśmy zainterweniować, lecz przycisnięto nas do podłogi. Mogłyśmy tylko patrzeć na tę scenę, która rozgrywała się przed nami.

- Mam nadzieję, że w przyszłości zawita pan do nas ponownie.- Odparł uprzejmie jeden z wilkołaków.

- Oj, jeśli będziecie mieć takie słodkie twarzyczki na zbyciu, to chętnie.- Powiedział oblech, który ugniatał pośladek Simona, a swoje kolano włożył między nogi chłopaka. W dodatku wąchał jego włosy.

Simon trząsł się ze strachu. Nie mógł nic zrobić. Bał się tego starca. Tamten z całą pewnością go skrzywdził. Słyszałam, jak szlochał i pociągał nosem. Chciało mi się płakać razem z nim.

- W takim razie do zobaczenia następnym razem.

- Do zobaczenia.- Odpowiedział mężczyzna, który chwilę potem zwrócił się do Simona.- Idziemy maluchu. Czas do domu.

Oblech złapał za talię mojego przyjaciela i wyprowadził go z pomieszczenia. Dopiero teraz po moich policzkach pociekły łzy. Zaczęłam się szarpać, próbując zrzucić z siebie napastnika. Nic to nie dało. Tylko bardziej przycisnął mnie do ziemi.

- Bądź lepiej grzeczna mała, bo inaczej pogadamy.- Szepnął mi na ucho wilkołak, który na mnie siedział. Ręką ścisnął moją pierś przez bluzkę, przez co się szarpnęłam. Cheryl również próbowała się wyrwać, by mi pomóc.

- Zostaw ją jak na razie w spokoju. Później jak szefowa pozwoli, to się troszkę zabawimy.- Odezwał się inny.

- Tak jest. Nie mogę się już doczekać.- Odparł, po czym puścił moją pierś.

Jeśli szybko czegoś nie wymyślę, to się źle to skończy. Miałam tylko nadzieję, że reszta moich przyjaciół jest bezpieczna.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz