Rozdział 6

381 30 4
                                    

Tamtej bezsensownej nocy, poszedłem sprawdzić na wcześniejszą prośbę Erwina - ilość sprzętu. Od tego czasu, skrupulatnie się ignorowaliśmy. Ograniczaliśmy tylko, do spraw służbowych na treningach. Zaczęła pracować trochę z pokoju, co było mi na rękę.

Jednak, coś mnie męczyło. Jej spojrzenie wtedy - coś było nie tak. Nie chciałem się w to zagłębiać, to zbędne, ale moje myśli same zjeżdżały na ten tor. Co tylko mnie irytowało. Wydarła się na mnie, zlekceważyła moją osobę. Powinienem być zły, ale czuję, że nie potrafię.

Ślęczałem nad raportami kończąc poprawki. W ciągu ostatniego czasu, sporo nadrobiłem. Chciałem mieć czystą i spokojna głowę przed wyruszeniem do podziemi. O ile w ogóle mogę mieć spokojną głowę, wracając do tego świata.

Nie było nawet pewności, czy Kenny tam będzie. Już jako dziecko przekonałem się, że ma nie zdrową tendencje do uciekania. Gdy mnie zostawił, myślałem, że to jeden z tych dni, gdzie zaraz wróci. Prawda okazała się zgoła inna i zbyt brutalna dla małego dziecka, które potrzebowało opiekuna, a nie naostrzonego scyzoryka. Chciałem by był blisko, nawet jeśli miałem świadomość jakim okrutnym był człowiekiem. Nie jestem gotów na ponowne spotkanie.

- Levi!

Dziś miało się odbyć zaplanowane wcześniej spotkanie na temat ostatecznej podróży. Kolejny raz bez Moblita, który nie był w stanie, nawet usiedzieć prosto, czy choćby podnieść pióra. Rehabilitacja szła topornie i jak na moje, nigdy nie będzie już w pełni sprawnym żołnierzem.

- Co chcesz? - zacząłem, odsuwając się lekko od biurka.

Prostując się poczułem, jak bardzo mam spięte plecy. Na twarz utworzyłem coś na wzór grymasu, co kobieta odebrała jako gest w swoją stronę.

Wzięła krzesło, dostawiając obok. Spojrzała na mnie, mrużąc oczy.

- Co się stało między tobą, a Mary?

- Nie interesuj się. - odburknąłem, chcąc skończyć temat.

Uwielbiała wtrącać się w sprawy innych, a szczególnie moje. Widocznie przeszkadzało jej to, że tak mało o sobie mówię. Nie miałem zamiaru tego zmieniać, szczególnie dla niej.

- Ona nic mi nie chce powiedzieć.. A ja jestem pewna, że coś nie tak! - lamentowała dalej.

Prychnąłem, zakładając nogę na nogę. Znajdowały się na nich eleganckie, czarne - derby. Widząc lekko przekrzywioną sznurówkę, od razu zabrałem się za poprawienie. Ignorując przy tym Zoe, która widocznie zniecierpliwiona - stukała palcami o blat. Nie miałem zamiaru tego ciągnąć. Ważne było to, że do Mary dochodziły proste komunikaty, nie potrzebowałem więcej kontaktu. Często robiła trening po swojemu, a zważając na stopień, mimo różnicy wieku - nie mogłem tego zabronić. Oczywiście i tak to robiłem, ale niestety mocy prawnej to nie miało. U wielu ludzi, szczególnie nowych - wzbudzałem strach, a ona sprawiała wrażenie, jakby było wręcz odwrotnie. Przed tą gównianą nocą, rozmawiała ze mną tak jakoś normalnie. Nie bała się dyskutować, a jednocześnie nie naciskała gdy nie odpowiadałem i...Nie powinienem o tym myśleć, wcześniej jakoś mnie to nie obchodziło.

- Dobrze sobie radzi. Ciśnie ich mocno, ale dogaduje się z oddziałem. - kontynuowała dalej. Bez pytania, wzięła moje papiery i zaczęła je uzupełniać, nie racząc zapytać, czy sobie tego życzę.

- Chce ci pomóc, odpuść Levi. - oznajmiła, nadal nie odrywając stalówki.

- Przyszłaś tu tylko po to, żeby ją pochwalić jak wspaniałe sobie radzi? - spojrzałem na nią z ukosa, przeczesując włosy. 

- Myślałam, że będzie cię to interesować. Skoro siebie unikacie jak dzieci, to chce chociaż w taki sposób przekazywać informacje. - oderwała wzrok od papierów, próbowała wyczytać coś z mojej twarzy.

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz