Rozdział 16

336 28 5
                                    

Nie wiem jak można być, aż tak upartym. W końcu dopięła swego i spała na tej pierdolonej kanapie.
Obróciłem się na kolejny bok, nie mogąc zasnąć. I tak od dwóch godzin. Przeszłość wróciła do mnie niczym tornado, a ja nie byłem na to przygotowany. Łatwiej było to upchać i zakopać, niczym martwe zwierzę. Tylko to zwierzę, właśnie zmartwychwstało. A to znacząca różnica.

- Jest tam kto? Halo? Czy ktoś po mnie przyjdzie?

Zagryzłem wargę, przejeżdżając zębami po całej długości. Miałem ochotę, przywalić pięścią w ścianę, ale już dawno wyzbyłem się tak gówniarskich zachowań. Zdusiłem w sobie to uczucie, wstając z łóżka. Podszedłem do okna, przykładając czoło do zimnej szyby. W ciemności miałem nadzieję znaleźć gówniarza, który postanowił zlekceważyć zasady, by móc się czymś zająć. Jak na złość, akurat nikogo nie było. Spojrzałem na kanapę, przyglądając się jej włosom, które kaskadowo opadały na podłogę. Powstrzymałem prychnięcie na wspomnienie, jak zignorowała moje polecenie i pozostawiła długość. Swoim zachowaniem potrafiła mnie do siebie szybko zniechęcić, a potem dwa razy mocniej przyciągnąć, to też niezmiernie irytowało, każdą komórkę w moim ciele.

Oddychała tak cicho, że ledwo mogłem wyczuć jej obecność. Jedynie co ją zdradzało to różany zapach. Zawsze tak pachniała.

Akurat różą. Kwiatem, który jest dla mnie ważny.

🥀

- Levi czy ty mnie słuchasz?!

- Ta. - odpowiedziałem, przecierając twarz dłonią.

- Mi się coś nie wydaje... - drążyła, nie dając mi spokoju.

W końcu, nie zmrużyłem oka nawet na sekundę, a to pokazało mi jak bardzo odzwyczaiłem się, od takiego stanu rzeczy. Siedzieliśmy z Hange w jej pracowni, ślęcząc nad papierami. Erwin wyjechał i w zasadzie tyle. Nie mamy żadnych informacji, gdzie i na jaki czas, postanowił opuścić szeregi. Żołnierz mający warte przy bramie, widział go jak odjeżdża na koniu, więc chociaż wiem, że nikt go nie porwał. Sam wziąłem sprawy w swoje ręce i opowiedziałem Hange, czego się wczoraj dowiedziałem. Chciałem wymienić zamki bo nie widzę najmniejszego sensu, angażowania osób trzecich i wydawania pieniędzy, ale nawet nie zdążyłem, a ona już kogoś zatrudniła. Oczywiście, nie opuściłem wzroku z mężczyzny nawet na sekundę, a obserwowanie jak trzęsą mu się ręce, dało mi dziwnego rodzaju satysfakcję.
Końcowo, wymieniliśmy je w każdym pokoju. Lepiej zapobiegać niż działać.

Zerknąłem na dużą komodę, stojącą koło biurka. Wszędzie walały się probówki, gdzieniegdzie nawet strzykawki. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazała się narkomanką. To tłumaczyłoby wiele jej zachowań.

Pukanie do drzwi, gwałtownie wybiło mnie z rozmyślen.

- Autograf, tutaj poproszę. - oznajmiła, kładąc nam przed oczami karty rekrutacyjne.

Wparowała do środka pewnym siebie krokiem, ubrana w fartuch pielęgniarski. Nie pochwalałem tak dużej ilości tatuaży, szczególnie w wojsku, ale była dobra w swym zawodzie. W woli wyjątku, mogłem powstrzymać się przed komentarzem.

- Hange. - syknąłem, uderzając ją w bark.

- O tak, tak już... - potarła nerwowo ręce, wyrywając się z zapatrzenia.

Jak się okazało, pijackie bełkoty Pixisa na temat podrzuceniu nam żołnierzy ze stacjonarki - były jednak prawdą. Ku oczywiście, mojemu niezadowoleniu. Z tego powodu od jutra z rana, każdy miał mieć przeprowadzony bilans. Jeśli z badań wyjdzie, że ich zdrowie, nie pozwala na dołączenie do naszej siedziby - zostaną odesłani. Oddział medyczny, będzie miał ręce pełne roboty. Złożyłem zgrabnie podpis, upewniając się czy aby na pewno, nie pozostawiłem jakiejś nierówności.

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz