Rozdział 24 🔞

411 27 69
                                    

Tydzień wcześniej.

W biurze Erwina, ciążyła nieznośne napięcie. Nie znałem powodu, ale biorąc pod uwagę jego stan, przez ostatnie kilka miesięcy - mogło chodzić o wszystko. Westchnąłem głośno, zwracając tym samym, na siebie uwagę. Nie mam pojęcia po co mnie tu zaprosił, skoro nie odezwał się, ani słowem. Uniosłem filiżankę, upijając łyk herbaty. Zdążyła się zrobić letnia, co powoli budowało lekką frustracje.

- Czemu za nią pojechałeś? - zapytał stukając palcem w blat.

- Nie chciałem mieć, kolejnej osoby na sumieniu. - odpowiedziałam dyplomatycznie.

- Widziałem twój wzrok Levi. - stuknął piórem. - Nigdy taki nie byłeś. Przez całe dziesięć lat.

- Najwidoczniej, nie znałeś mnie tak dobrze, jak myślałeś. Nic się nie zmieniło. Coś jeszcze? Nie lubię marnować czasu.

Przez wiele sekund, nie oderwał ode mnie wzroku. Mrużył te swoje niechlujne brwi i w akompaniamencie uderzeń butów o posadzkę, próbował wyczytać coś więcej z mojej twarzy. Posłałem mu pełne politowania spojrzenie, wstając z krzesła.

- Siedź. - rozkazał, wskazując palcem.

- Oi Erwin. - warknąłem. - Tak to mów do swoich piesków, a nie do mnie. - zaznaczyłem, tonem ostrym jak brzytwa. - Popierdoliło cię już doszczętnie?

Westchnął, układając ręce w firmową piramidkę. Powinienem już wyjść i mieć go gdzieś, ale coś mi mówiło, że to nie koniec niespodzianek.

- Poniosło mnie. - odchrząknął, ledwo wypychając z siebie te słowa. - Nie powinienem.

- Cóż, gratuluję dedukcji. - przysiadłem z powrotem. - Konkrety.

- Violetta, przyjeżdża. Dokładnie za tydzień.

W tej chwili żałuję, że jednak zostałem.

- Będziesz miał zajęcie. - prychnąłem. - W końcu, jest cholernie absorbująca.

- Właśnie w tym rzecz...

- Nie. - nie musiałem słuchać dalszej części. Ja już wiedziałem, jak beznadziejnie ona brzmi.

- Dwa dni. - nalegał.

- Nie. Ma. Kurwa. Opcji. - wycedziłem z jadem w głosie. - Sam się nią zajmij. Może jeszcze się okaże, że takie kobiety to twój typ.

Zamrugał kilkukrotnie, zupełnie jakbym go tym niesamowicie, dotkliwie - uraził.

- Mnie nie będzie. - westchnął zrezygnowany. - Dariusa też - w tym rzecz. - zaznaczył. - A Violetta, nie zostanie sama.

- Przecież ona ma....

- Wiem. Bardzo dobrze wiem. Zackly mocno się o nią martwi, nie pozwala jej zostać samej. Cóż, zaproponowałem, żeby przyjechała do nas.

- Ty zaproponowałeś - świetnie, że o tym wspomniałeś. - wstałem, pochodząc do dębowych drzwi. - Więc ty to ogarniesz.

Zacisnąłem rękę na klamce z zamiarem odejścia jak najdalej od tego szaleńca.

- Levi. - w dwóch krokach był tuż obok. Położył rękę na barku, a ja ledwo zdusiłem w sobie chęć strzepnięcia jej. - Posłuchaj mnie, proszę.

Smith nie prosił.

Przytaknąłem głową, pozwalając mu na zatrzymanie dłużej w pomieszczeniu. Już i tak byłem spóźniony.

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz