Rozdział 26

404 26 21
                                    

Złamałaś, zniszczyłaś, pozostawiłaś z wyżerającą pustką. Chciałem wyciągnąć cię z odmętów piekła, zrobić wszystko, byś zaznała spokoju. Najwyraźniej to było za mało - piekło jest ci przeznaczone.

🥀

Obserwowałem, jak powóz rusza, a ona nawet przez szybę swoimi minami próbowała mnie zirytować. Prychnąłem pod nosem, napięcie i pewnie ruszając do środka. Zdusiłem uczucie niepokoju, towarzyszące za każdym razem, gdy miała być sama. Jest dorosła, poradzi sobie - wiedziałem to. Ale nie ufałem innym. Po wydaniu nieprawdziwego artykułu, spotkała ją sytuacja, przez którą chciała ponownie odstawić leki. Brat Evy Wanberg, siłą próbował wtargnąć do korpusu. Wyzywał, kopał w bramę, domagając się konfrontacji w sprawie niesłusznego oskarżenia jego ojca. Jak przystało na lekkomyślność Mary, próbowała doprowadzić do ich spotkania w celu dyplomatycznej rozmowy. Ledwo zdążyłem, by odciągnąć tego kutasa od niej i dosadnie pokazać, gdzie jego miejsce. Rozumiałem jego perspektywę, sam wiedziałem, jaka była prawda, ale nie pozwolę, by kładł na niej łapska. Pociągnąłem za mosiężną klamkę, od razu czując cytrusowy zapach. Wszedłem głębiej, dostrzegając widok, którego nie widziałem od wielu lat. Nie licząc tych razy, gdzie siłą ją do tego zmusiłem.

- Uderzyłaś się w łeb?

Podniosła głowę, wściekle mrużąc oczy. Okulary zsunęły jej się na nos, a włosy rozwaliły na wszystkie strony. Wyglądała jak strach na wróble. Dawno nie było z nią tak dobrze, jak teraz.

- Pomóż mi, a nie stoisz jak baran. - syknęła, rzucając szmatkę, wprost pod moje nogi. Spojrzałem na nią, zaciskając mocniej szczękę.

- Uważaj sobie, bo skończysz jak ta ścierka. - zagroziłem, sięgając po przedmiot. Definitywnie nie nadawała się do sprzątania, ta idiotka tylko rozcierała brud, tym samym pozostawiając sobie dwa razy więcej roboty.

- Gdzie Mary?! Ma tu przyjść i pomóc!

Jeszcze jej tu brakowało. Tydzień temu w ramach rozruchu, kazałem umyć okna w gabinecie. Po wszystkim, pozostawiła takie smugi, że mój widok na plac stał się zerowy. Zamiast przyznać się do porażki, przez jebane dwadzieścia minut, próbowała przekonać mnie do swojej racji, wmawiając problemy ze wzrokiem. Wyrzuciłem ją z pomieszczenia, ale nie musiałem długo czekać, by wróciła z podwójną siłą. Końcowo - odpuściłem.

Nie jestem w stanie pojąć, jak ta mała gówniara zawróciła mi w głowie.

Farlan miał racje, mnie też to dopadło. Mam nadzieję, że gdziekolwiek trafił, jest z siebie dumny.

- Hange, jeszcze to krzesło...

- O nie! Wrócił, kolejny demon sprzątania! - wyrzuciła ręce w dramatycznym geście.

Uniosłem brew, spoglądając na Lucy która wyglądała na mocno zaskoczoną. Okularnica wyszła, trzaskając drzwiami.

- Zrobiłam coś nie tak? Ja tylko...chciałam, by wytarła stół i krzesła, a ona...

- To furiatka. Nie oczekuj zbyt wiele. - prychnąłem, wyglądając zza okno.

Gówniarze siedzieli na kocach, wygrzewając się na słońcu. Definitywnie potrzeba im zajęcia. Wydałem rozkaz, zmuszając ich do natychmiastowego przyjścia na górę. Armin o mało nie rozwalił sobie zębów o chodnik, próbując wstać. Żałosne.

- Erwin kazał nam posprzątać, przed przyjazdem Olivera.

Wzdrygnąłem się na samo imię, a dziś będę musiał siedzieć z tym człowiekiem, przy jednym stole. Nie tylko z nim. Oficjalne zebranie z największymi szumowinami, odbędzie się właśnie tutaj w korpusie zwiadowców. Nawet z tego względu, każdy z gnojków dostał możliwość przepustki. Ci którzy nie mają do kogo wrócić, wyjeżdżają do siedziby żandarmerii. Nie mam zamiaru jej usprawiedliwiać, ale zachowanie Hange, może być spowodowane tym, co może nas czekać.

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz