Rozdział 25 🔞

507 25 84
                                    

- Ubierz się ciepło, zabieram cię gdzieś.

Zamrugałam kilka razy, spoglądając na godzinę. Dochodziła północ. Nie spodziewałam się po nim, aż takiej spontaniczności. Raczej należał do osób, planujących wszystko od A do Z. Założyłam kosmyki za uszy, przyjmując ciepłe ubrania. Nie zadawałam więcej pytań, czułam, że nie byłoby to na miejscu. Na pewno nie po tym, co mi pokazał. Chce się przede mną otworzyć, a to duży krok do przodu. Pozostało, bym dokładnie przemyślała, na ile ja chce uzewnętrznić swoje myśli i przeżycia.

Założyłam bluzę i płaszcz, przeglądając się w lustrze. Wyglądałam jak worek na ziemniaki. Co i tak, było sympatycznym określeniem. Do atrakcyjność, to mi daleko, nie wiem jakim cudem, jest w stanie na mnie patrzeć.
Dodatkowo, podszedł do mnie, jeszcze bardziej podciągając bluzę pod szyję. Nie omieszkałam się, rzucić zirytowanego spojrzenia.

- Daleko jedziemy? - dopytałam, gdy wychodziliśmy tylnym wyjściem.

- Godzinę stąd. - oznajmił, wyciągając ze stajni czarną klacz.

To jeszcze bardziej mnie zaciekawiło. Nie protestowałam, gdy sam podjął decyzję o jechaniu na jednym koniu. Nie czułam się najlepiej, wolałam, by to on kontrolował sytuację w czasie drogi.
Objęłam go w pasie, układając głowę na plecach. Pozwoliłam sobie na ten gest, dopiero po przekroczeniu bramy. Nie miałam pojęcia, czy żołnierz stojący na straży, nie zauważy mojego zachowania wobec mężczyzny. Wiem, że tylko zepsułabym mu reputację, nie mogę na to pozwolić. Nie obchodzi mnie co się ze mną stanie, ale Levi po tym wszystkim, zasłużył na godne życie. Już i tak plotki na mieście o najsilniejszym żołnierzu ludzkości, bywają absurdalne.
Jechaliśmy w komfortowej ciszy. W spokoju obserwowałam gwiazdy, starając się docenić przyjemną atmosferę.

Mogłabym umrzeć, leżąc pod gwiazdami.

Ta myśl, jak i wiele innych, zostały ze mną do końca drogi.

🥀

Dojechaliśmy do małej wsi, pełnej domków jednorodzinnych. Podniosłam głowę, próbując dostrzec szczegóły w ciemności. Kamienną drogę oświetlał księżyc, tworząc łunę światła. Levi znacznie zwolnił, skręcając w prawo. Domy pozostawiliśmy w tyle, podjeżdżając pod małą furtkę, która okazała się otwarta. Zeskoczyłam na podłogę, odbierając od mężczyzny pochodnie. Dopiero teraz, mogłam dokładnie przyjrzeć się miejscu.
Znajdowaliśmy się, ku mojemu zaskoczeniu na ogródkach działkowych. Główna brama była otwarta i dostępna dla wszystkich, natomiast każda pojedyncza działka, miała prywatną furtkę na klucz. Niektóre z nich były skromne, posiadając tylko kilka krzeseł i miejsce na ognisko, inne zaś ozdobione zostały dużą ilością roślin, a na środku stały malutkie budynki, w większości zapewne, będąc schowkiem na narzędzia ogrodnicze. Kroczyłam za Levim, próbując dorównać mu kroku, ale mimo tego samego wzrostu, zdecydowanie był dużo szybszy.
Po kilku minutach, zatrzymaliśmy się przy brązowej furtce.

- To twoja działka? - zapytałam, nie mogąc wyjść z podziwu.

Może i pytanie, wydawało się głupie, ale do końca nie miałam pewności. Mógłby ją od kogoś wynajmować. Tymczasem okazało się, że Levi głównie na to miejsce, przeznaczał swoją wypłatę.

- Tak. - wpuścił mnie do środka.

Nieśmiało zrobiłam krok do przodu, sunąć wzrokiem po całości. Nie zauważyłam jednak nic szczególnego. Ta zdecydowanie, różniła się od innych. Na samym środku stała duża szklarnia, przez której szyby, nie byłam w stanie zajrzeć do środka.

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz