Rozdział 11 🔞

124 17 4
                                    

Miałam wrażenie, że przez moją głowę przebiegło stado koni. Uniosłam się na łokciu, przecierając ręką twarz. Dłużej zatrzymałam palce na nosie, wyczuwając dziwne zgrubienie. Każdy opuszek był zabandażowany, nawet przez opatrunek czułam jak wrażliwe są na dotyk. Mimo protestu, ze strony mężczyzny rozwinęłam starannie opatrzony kciuk. Przy samej linii z której powinien wyrastać paznokieć, widniała zaledwie część płytki.


Złapał za kombinerki, zachodząc mnie od tyłu. Przez otaczającą ciemność, nie mogłam dokładnie dojrzeć, gdzie się znajduje, pomieszczenie oświetlało tylko światło księżyca świadczące o tym, że tortury trwają kilka godzin. Nagle duża ręką zakryła moje usta, a szczypce narzędzia wbiły się we wewnętrzną część dłoni.

Potarłam bliznę, zaciskając rękę w pięść.

Dotknęłam włosów, które sięgały do biustu.

- Ile czasu minęło? - wydusiłam, ponownie przejeżdżając po kosmykach.

- Trzy miesiące. - oznajmił, wyciągając w moją stronę rękę którą odrzuciłam.

- Zaprowadź mnie do łazienki. - rozkazałam, podnosząc się do góry.

Prędko przytrzymałam się ściany, gdy stopy początkowo odmówiły posłuszeństwa. Musiało minąć kilka chwil, zanim zdołałam złapać balans, przenosząc ciężar na pięty.

Wyrywanie paznokci u stóp bolało najbardziej, szczególnie najmniejszego. Samo uderzenie o kant szafy, potrafiło wywołać u człowieka fale przekleństw. Teraz to wydawało się takie błahe i niewinne.

- Może wejdę z tobą?

- Nie.

Zatrzasnęłam drzwi łazienki, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Byłam zbyt skoncentrowana na zadaniu, by przyjrzeć się wszystkiemu. Jedyną rzeczą, która mnie interesowała było duże, okrągłe lustro. Stanęłam naprzeciwko i nawet nie unosząc wzroku zrzucałam z siebie ubrania, aż nie stanęłam naga. Dopiero teraz, w tym momencie uniosłam wzrok, napotykając przestraszone, przygaszone tęczówki okalane rzęsami. W niektórych miejscach zauważyłam ubytki, zupełnie jakby ktoś wyrwał je siłą i dopiero od niedawna, miały możliwość piąć się ku górze. To co wcześniej wyczułam na nosie, okazało się szwami, usta natomiast szpeciły drobne blizny odczuwalne dopiero, przy pocieraniu warg.

- O boże... - szepnęłam, zatykając usta ręką.

Starałam się powstrzymać przed zwymiotowaniem, widząc plecy przez ramię. Wcześniej, częściowo zostały pokryte tatuażem, by ukryć napis wyryty w skórze lata temu, ale teraz... - nie było po nim śladu. Tusz został rozszarpany, z powodu rozległych oparzeń, ciągnących się, aż do samego dołu.

- Zamknij oczy.


Sama to zrobiłam.

- Nigdy.

Zawsze był uparty, nawet teraz. Zanim wrzątek spotkał skórę, wypuściłam pierwsze, gorące łzy.

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz