Rozdział 8 🔞

166 18 7
                                    

Czekałem, zapadnie zmrok, nie chciałem, by ktokolwiek mnie widział. Łatwiej, gdy inni nie wiedzą co czuje i jak ciężko tam pójść. Każdy krok, wywoływał bolesną pustkę, jednocześnie złość na samego siebie i na nią.
Uchyliłem furtkę, wchodząc na kamienną ścieżkę, oświetloną lekkim światłem lampy naftowej. O tej porze nie było tu nikogo, może poza pojedynczymi osobnikami, którzy tak jak ja, potrzebowali samotności. Drogę znałem na pamięć w końcu przychodziłem tu codziennie. Przysiadłem na ławce, obserwując szarą, kamienną płytę z wygrawerowaną datą oraz imieniem osoby, która stała się moją zgubą. Ścisnąłem w dłoni bukiet róż, po chwili umieszczając kwiaty w wazonie postawionym na środku. Niemal od razu wracam do chwili, gdy włożyłem kwiat za jej ucho, tak pięknie kontrastujący z czarnymi włosami. Była perfekcyjna i żałuję, że nigdy tego ode mnie nie usłyszała.
Przetarłem twarz, przymykając powieki. Starałem się, by złość nie przejmowała mnie od środka, ale czułem, że zaczynam się zmieniać. Przez rok, ledwo funkcjonowałem, objąłem stanowisko Generała czując wyrzuty sumienia względem Erwina, ale w głębi nie byłem na to gotowy. Nigdy nie chciałem, zając takiej posady, nie pasuje do tych ludzi.
Zacisnąłem ręce w pieści, może teraz to czas, by to zmienić? Zacząć żyć, bez niej.
Przez tyle lat dałem radę, a ona...Tak po prostu mnie zostawiła, podejmując szereg decyzji i okłamując...Tak bezczelnie okłamując. Nie powinienem więcej cierpieć, to było jej wina i decyzja. Nie moja.

Gwałtownie wstałem i nie obracając się za siebie, opuściłem cmentarz.

🥀

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście, piętnaście, szesnaście, siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia, dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem, dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć...Trzydzieści.

Nic, nadal nic...Nie oddycha.

Dwa oddechy i kolejne uciśnięcia, dające nadzieję. Nie mogę, nie chce patrzeć na jej sine usta i powieki, które ani drgną. Nie dopuszczam myśli, że ona nie żyje, nie pozwolę, zrobię wszystko, ona musi być...

- Zamienię cię...

Wzdrygam się, gdy próbują pomóc. Nie chcę pomocy, nie chce słyszeć ich płaczu i słów o utracie wiary. Mary jest silna, cholernie silna, nie zdają sobie sprawy jak bardzo. Skupiam się na tym co jest tu i teraz. Nie chce pomocy, nie oddam kontroli, nie oddam kontroli...

Psychoza | Levi X OC |🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz