32 - Nasza wspólna rozłąka

120 6 24
                                    

Sory jak coś przekręciłem sam się pogubiłem w akcji XDDD

❀𖤣𖥧𖡼⊱✿⊰𖡼𖥧𖤣❀

Stan Marsh PoV

- I nasza przygoda się powtarza..- Niosłem na plecach zmęczonego bieganiem z Astra Kyle'a, przynajmniej mnie miział więc nie narzekałem

- Ile te dziecko ma siły...- Mruknął Craig tez ledwo dając radę, przynajmniej dzieki podróżom będę mógł napisać mape! Teraz mnie zastąpiła Wendy w pisaniu bo go niosłem

- Kochanie...- Mruknął mi przy uchu, zaczepiał je ustami albo szeptał zboczone teksty na co się troszkę gotowałem

- A co ty taki zbok jak Kenny ostatnio huh?-

- To twoja wina ze jesteś taki przystojnyy-

- Chuchnij mi w twarz.- Zrobił to, podpierdolił mi piersiówkę... już wiem dlaczego tak się uparł aby siedzieć w miejscu
- Jak piłeś to mogłeś i z mną, ogolnie to miało byc na powrót mamy dziecko baranie-

- Meh.. Ty dobrze wiesz co bym chciał -

- No nie wiem nie jestem jasnowidz..-

Przyssał się do mojej szyi - Zostaw ja w spokoju bo ledwo żyje po twoich malinkach!-

- Nie-

- Zaniedlugo nie będzie miejsca na nie-

- Mam jeszcze dolną część ciała - Gorąc uderzył w moją twarz, uderzyłem go lekko w plecy

- Pierdolisz farmazony, nachlales się -

- Mhh...-

- Geje ale bez gej kłótni przy dziecku -

- Dzięki ze to mówisz gej Craigu-
Mruknąłem rozglądając się za dziewczyną, Uśmiechnąłem się gdy zobaczyłem ja i Bebe trzymające się za rączki.

- Meow meow-

- Kyle do cholery a tobie to co?- Plecy mnie już bolały, posadziłem go na ziemie powoli i bezpiecznie
- No myślę że nóżki odpoczęły, ruszaj dupsko-

Patrzał na mnie maślanymi oczkami, podałem mu rękę - Bo zaraz cię tu zostawię - Chwycił ją i splotłem je razem, o boże w końcu mogę się wyprostować..

- Bez Kennego i Buttersa jest taka ciapa... i nuda..-

- Noo, prawda - Potwierdziłem słowa blondyna, szłem normalnie ale nie dało się

-Ej Craig, jak wbić swojemu nieheteroseksualnemu chłopakowi że go kocham ale mam trochę dość malinek na szyi??- Powiedziałem bardzo głośno, ile trzyma go ten alkohol? japierdziele..

- Wyruchaj póki chce potem będzie cię gryzł jak Tweek-

-Aha??- Blondyn się oburzył

- Dzięki wiesz ale porada..- Blondyn się oburzył, lekko się znowu zaczerwieniłem

- Dobra po pierwsze to tu jest dziecko, po drugie idziemy od rana i ledwo żyjemy więc może tak mała przerwa?-

- Skoro mówisz szefie- Chłopak w czapce rzucił swoje bagaże w kąt i rozłożył się na trawie, spojrzałem na rudzielca który mnie ciągnął do lasu

- Chcesz o czymś porozmawiac że mnie ciągniesz do lasu?-

Z zaskoczenia wzięły zaatakowały mnie plnacza, owineły moje kończyny i rozciągnęły jakbym był celem w rzutkach.

- Kyle?- Spojrzałem na niego, trzymał berło z kamieniem pewnie znowu jakąś magia... podszedł i zaczął mnie macać
-Wez albo nie pozwole ci tknąć tego alkoholu!- Nie to ze mi się nie podobało ale nie przyzwyczaiłem się do końca... Buraczyłem się gdy jezdził opuszkami palców po moich udach.
- Bolą mnie już ręce przestaniesz się wygłupiać?-

"Kocham cię takiego jakim jesteś" • Style/king jew x MarshwalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz