25 - Oko prawdy

164 12 149
                                    

❀𖤣𖥧𖡼⊱✿⊰𖡼𖥧𖤣❀

4 rozdział w ciągu dnia let's go 🗣️🗣️

Kyle Broflovski PoV

Minęło kilka dni tego cyrku, aktualnie czytałem losowa książkę która znalazłem i byłem zmuszony siedzieć na jego kolanach na tronie

— Co tam czytasz?— Głaskał mnie po udzie

— Jakiś historyczny romantyk—

— aaa...— Co chwilę mnie zaczepiał głową tak że chciał attencji, spojrzałem się na niego pytająco

— porobimy coś? proszee?—

— A co byś chciał porobić?—

— No nie wiem ale hm... dobra czytaj książkę dalej nie będę ci przeszkadzać — Zaczął czesać palcami moje włosy, czuje ze będę je mył co chwile przez te brudne łapy
— Późno się zrobiło, ja idę spać słonko —

— idę razem z tobą — Wymusiłem ziewanie, wziął mnie na ręce i zaczął nosić do sypialni jakbym był jakąś kaleką

Położył mnie w łóżku ściągając z mnie szatę, w sumie gdyby to nie był Cartman i bym nie robił aktorstwa to podoba mi się taki milusi związek... oczywiście nie z spaślakiem mówię. Położyłem sie a ten zaczął mi znowu macac uda

— Kyleee—

— Tak?— Odłożyłem książkę na bok, weź te brudne grube łapska od moich nóg....

— Masz ochotę może na wiesz miłość w łóżku?— Zatkało mnie, o nienienie pojebało ci się coś słoneczko w tym pustym łbie

— Przepraszam ale dzisiaj nie jestem gotowy i nie mam ochoty... może następnym razem..—

— Rozumiem— Położył się obok przytulając mnie, zgasił lampki

— Dobranoc słońce —

— Dobranoc kochanie— ułożyłem się tak aby jak najszybciej uciec, tak w tą noc go zajebe. Czekałem aż uśnie... próbowałem nie zmrużyć oka aż do dobrej 2 w nocy.

Usłyszałem dzwony które biły o tej godzinie, podniosłem się i dostałem zawału gdy gruby się ruszył ale na szczęście spał. Wyciągnąłem scyzoryk z szafki i podniosłem rękę nad nim, oko? ramie? serce? opanował mnie ogromny stres... pół nago nad nim stałem, jak już miałem celować w szyje ten się obrócił i wcelowałem w oko, wyciągnąłem scyzoryk z strachem i obrzydzeniem. Chłopak się wręcz wydarł i spadł z łóżka, powinienem go zabić prawda? nie mam serca szkoda mi go! Kurwa ale zabił Stana... Podszedłem do niego bez emocjonalnie i podniosłem ponownie rękę z scyzorykiem

On.. płakał? — Przestań!— Trzymał się za prawe a inaczej oko w które mu to wbiłem... Zatrzesiony na mnie patrzał a ja czułem się jak potwór — Dam ci wszystko Kahl ale mnie zostaw! Nie zabijaj mnie!—

Mówił to tak jakby to mówił naprawdę serio, dalej nad nim tak stałem przerażony

— Zdradziłeś heidi, moich rodziców, twoja matkę, zabiłeś Stana, zraniłeś nas kilka razy, obmacywałes mnie i zmusiłeś abym był twoim chłopakiem a ty jak nigdy nic udajesz że nic nie zaszło?! — Założyłem na siebie szate bo głupio to wyglądało — I ja mam cie zostawić?!—

"Kocham cię takiego jakim jesteś" • Style/king jew x MarshwalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz