23- Koniec naszej wspólnej ery

122 8 75
                                    

❀𖤣𖥧𖡼⊱✿⊰𖡼𖥧𖤣❀

Tw: krew, śmierć i takie rzeczy nie fajne

Stan Marsh PoV

— Rozdzielmy się na grupy, W parach tak jak jesteśmy trzeba go znaleźć w tej okolicy i tak samo trzeba uważać na spaślaka—

— Czyli ja z bebe, Tweek z Craig'iem, Butters z Kenny'm i ty z Kyle'em?—
Zapytała mnie czarnowłosa

— Tak, zgadza się —

— No to powodzenia wszyscy!— Krzyknęła księżniczka oddalajac się,tak samo reszta ale ja jeszcze chwilę stałem a obok mnie rudy

— Gdzie chciałbyś iść najpierw?—

— Myślę że to jest w tej jaskini, ale Tweek tam poszedł to mu zaufam. Możemy iść w las zrobić patrol—

— Dobrze a więc ruszajmy —

Las był na podobnej wysokości co góry a czemu je wybrałem? Jaskinie mogą być podpucha a w lesie często budowali takie mini bunkry i chowali cenny rzeczy pod trawnikiem przed atakującymi. Wytrąciło mnie z myśli stykanie naszymi dłoniami, odsunąłem trochę swoją czując znowu to samo... ta ścieżka była ciasna strasznie więc nie miałem wyboru, spojrzałem na niego i on na mnie tez - szybko wziął moją dłoń w swoją i odwrócił wzrok

— Chodzimy bez celu po lesie, nie lepiej iść za chłopakami?—

— Kiedyś budowano bunkry pod trawa bo te lasy były nie osiedlone, spodziewam się tego tutaj—

— Aa dobrze — Spacerowaliśmy, nie powiem ze nie ale uśmiech wpłynął na moją twarz. zatrzymałem się widząc coś przed sobą

— Coś się stało Stan?— Spojrzał na mnie pytająco, delikatnie zacząłem się cofać ciągnąć go za sobą

— No no no— Klaszcząc wyszedł z krzaków Cartman — W końcu udało wam się zejść, wiedziałem że tak będzie od samego początku gołąbeczki ale dzisiaj to się kończy—

— Nie jesteśmy razem!— Krzyknął zabierając rękę

— To prawda — Potwierdziłem jego słowa — Nie znudziło ci się?— Mamy przejebane bo pewnie wie po co my tu chodzimy spacerkiem

— Jeśli mam usiąść na tron to nigdy, poddajcie sie Kahl—

— Nie!— Zacisnął ręce w pięści — Jakis gruby pajac nie będzie mi rozkazywał!—

— Coś ty powiedział?— Zaczął iść w naszą stronę, wystawiłem miecz na niego na co się zatrzymał

— Będziesz jeszcze błagał o litość — Wyciągnął miotłę a z niej wysunęło się ostrze, oh chyba chce walczyć ale kurwa teraz mu się zachciało jak mam pod nosem mój cel. Kyle odrazu zagwizdał po swoje zwierzęta, Cartman wybiegl do mnie na co zrobiliśmy unik

— Dopiero się rozgrzewam!— Krzyknąłem wylatując w powietrze, Skoro mógł jeździć na miotłę to ta ostra częścią mógł w nas wlatywać... miał przewagę lataniem więc unikałem każdy atak

— Uciekaj Kyle do reszty! poradze sobie!—

— No chyba cię chuj boli— Wyciągnął swoją różdżkę próbując wycelować w spaślaka, raz oberwał ale szybko się podniósł

"Kocham cię takiego jakim jesteś" • Style/king jew x MarshwalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz