Rozdział 1

556 8 0
                                    

-Pojedź razem ze mną do Kalifornii.

Szloch, który wydobywał się z moich ust od paru długich godzin ustał. Nastała głucha cisza, od czasu do czasu przerywana pociągnięciami zasmarkanego nosa. Spojrzałam załzawionymi oczami na przyjaciółkę, a zamazany obraz był niewyraźny. Zmrużyłam powieki i zmarszczyłam brwi w poszukiwaniu jakiejkolwiek oznaki żartu czy kpiny na jej nieskazitelnej twarzy. Nic takiego nie znalazłam.

-Słucham? - szepnęłam ochrypniętym od emocji głosem.

Parujący kubek w moich dłoniach zadrżał, a opatulający mnie koc zsunął z ramion. Wokół naszej dwójki siedzącej na ciasnej, szarej kanapie panował chaos. Wszędzie walały się zużyte chusteczki higieniczne, opakowania po pizzy leżały w nieładzie na małym kawowym stoliku, a dwie puste butelki po winie plątały się gdzieś pod naszymi stopami.

Fiona Martin - moja najlepsza przyjaciółka, kelnerka w jednej z pobliskich knajp i jedyne wsparcie jakie posiadałam - pokiwała powoli głową.

-To dobry pomysł. - zaczęła pewnym siebie głosem. -Nie zostawię cię tutaj w takim stanie, a ty nie zniszczysz sobie całego lata przez James'a.

Kolejna, pojedyncza łza spłynęła powoli po moim zaczerwienionym policzku na wzmiankę o moim chłopaku. Byłym chłopaku. Ostre kłucie w klatce piersiowej powróciło, a ja próbowałam nie rozpłakać się na dźwięk jego imienia. Moje złamane serce bolało. Niechciane wspomnienia pojawiły się w głowie, a ja znowu widziałam nasze małe mieszkanie, otwarte drzwi do sypialni i...

Załkałam żałośnie przegrywając wewnętrzną walkę z emocjami.

Wracałam z ostatniej zmiany w pracy przed wymarzonymi wakacjami i pierwszym dniem lata. Ten dzień zapowiadał się naprawdę nieźle. Klientów było mało, a szef wypuścił mnie wcześniej. Szłam szeroko uśmiechnięta przez zakorkowane ulice Manhattanu, a słońce ogrzewało obolałe od wielogodzinnego wysiłku plecy. Nasze mieszkanie nie znajdowało się daleko, zaledwie kilka przecznic dalej, więc zanim się obejrzałam szukałam w torbie pęku kluczy. Wizja zbliżającego się wyjazdu z ukochanym, na który odkładałam wszelkie oszczędności była słodką obietnicą, która motywowała mnie każdego kolejnego dnia. Nie wiedziałam, że gdy przekręcę zamek w drzwiach i przejdę przez ich próg moje życie zawali się jak domek z kart i nie pozostanie po nim nic prócz tlących się zgliszczy.

-Przepraszam, że o nim wspomniałam. - odezwała się Fiona delikatnie gładząc mnie po odsłoniętym ramieniu. - Obiecuję, że już nigdy nie wspomnę imienia tego załganego dupka.

Delikatny, pijacki uśmiech rozpromienił moją zapłakaną twarz i chociaż jej słowa wcale mnie nie bawiły, alkohol płynący w moich żyłach uważał inaczej, bo w głębi duszy wiedziałam, że ma racje. Byliśmy razem trzy długie lata, a ja naiwnie myślałam, że jest miłością mojego życia. Myślałam, że już na zawsze będziemy tylko my. No bo czy mogło być inaczej skoro poznaliśmy się jeszcze w szkole niczym dwójka głównych bohaterów jakiegoś taniego romantycznego filmu?

Słońce za oknem rozpromieniło zatłoczone ulice Manhattanu, a weseli ludzie spacerowali chodnikami niczym stada mrówek. Denerwowało mnie ich chichotanie, beztroskie uśmiechy i zakochanie wypisane na twarzach. Miałam ochotę otworzyć okno i wykrzyczeć całą złość i rozpacz jaka się we mnie kotłowała. Chciałam, by poczuli to samo, co czułam ja. Chciałam, by cierpieli jak ja.

Fiona poruszyła się nieznacznie obok mnie sięgając po jeden z zimnych już kawałków dużej pizzy i opierając się wygodnie odgryzła spory kawałek.

-Kalifornii? - pytanie opuściło moje usta, a ja zdezorientowana obserwowałam jak Fiona powoli przełyka jedzenie i zapija je dużym łykiem wody.

-Tak dokładnie, to do mojego rodzinnego miasta. - odpowiedziała wymachując jedzeniem. -Dobrze wiesz, że wracam tam co roku, a ty już dawno obiecałaś mi odwiedziny.

Dancing through the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz