Mimo nacisku że strony Reida nie spędziłam z nim więcej czasu. I to nie dlatego, że byłam jakoś wybitnie zmęczona czy śpiąca. Bałam się raczej, że moja dzisiejsza, wręcz anielska cierpliwość dobiega końca, a ja w końcu powiem o kilka słów za dużo. Dlatego, kiedy dotarłam do domu miałam ochotę tylko upaść na niepodzielone łóżko i zasnąć tak szybko jak tylko się dało.
Wszechświat miał wobec mnie jednak zupełnie inne plany i wcale nie chodziło mi o lawinę pytań ze strony moich przyjaciół, gdy tylko przekroczyłam próg domu Martinów. Robiąc uśmiech do złej gry zbyłam ich tak szybko jak się dało i obiecałam, że wszystko opowiem następnego dnia chociaż wcale nie miałam takiego zamiaru.
Wchodzenie po schodach trwało wieki, a przynajmniej tak mi się zdawało.
Rzuciłam się na łóżko nie zawracając sobie głowy przebraniem się czy zmyciem makijażu z twarzy.
Byłam padnięta.
Prawie zasypiałam, gdy ekran telefonu, który leżał w nieładzie tuż obok mojej głowy oświetlił pokój i zmienił panujące w nim egipskie ciemności w półmrok.
Z mojego gardła wydobyło się coś na wzór zirytowanego warknięcia, gdy uchyliłam powieki i mrużąc je ile się tylko dało zerknęłam na wyświetlacz.
Prawie udusiłam się powietrzem, gdy zobaczyłam widomość.
Nieznany:
Cieszę się, że nie muszę się powtarzać.
Przewróciłam oczami na widok jej treści.
Nie miałam pojęcia skąd wiedział o moim dzisiejszym spotkaniu, ale trochę mnie to przerażało. Wyglądało na to, że cholerny Torres ma oczy i uszy wszędzie.
Kolejna wiadomość nie zwiastowała niczego dobrego, a ja czytałam ją raz za razem starając się opanować dziwne uczucie lęku, które przeszyło mnie na wylot.
Nieznany:
Przyjdź jutro o świcie na prywatną plażę. Nie będziesz musiała ponosić za to konsekwencji, masz moje słowo.
Nie spóźnij się.
Wpatrywałam się w czarne litery zupełnie nie rozumiejąc ich przekazu.
Zmarszczyłam brwi zerkając na godzinę.
Wschód słońca miał być dokładnie za... pięć godzin.
Fuknęłam.
Ten człowiek chyba sobie ze mnie kpił jeśli myślał, że wstanę tak wcześnie, by się z nim spotkać. Nie dość, że szantażem zmusił mnie do przebywania w towarzystwie Ashtona Reida, to jeszcze chciał mi rozkazywać.
Pokręciłam głową zupełnie wyprowadzona z równowagi.
Plułam sobie w brodę za poznanie tego dupka, mimo że nie miałam na to zupełnie wpływu.
Pojawił się niczym koszmar, który nawiedza kolorowy i przyjemny sen i zmienił go na gorsze. Wprowadza powoli ciemność i sączy mrok, by niczego nieświadomy śpiący człowiek wylewał z siebie zimne poty.
Dokładnie tak.
Flynn Torres był koszmarem, który nawiedzał mnie tej nocy we śnie jak i na jawie.
Wstałam gdy za oknem było jeszcze ciemno, a moje chęci do życia nie istniały zupełnie. Powieki miałam sklejone, a oczy zamglone.
Budzik, który z niewiadomych przyczyn ustawiłam wieczorem wydzierał się w niebogłosy, a ja zamiast wyłączyć go i odwrócić się na drugi bok wstałam na równe nogi przeklinając imię sławnego surfera, który z niewiadomych przyczyn uczepił się mnie jak rzep i nie chciał puścić.
CZYTASZ
Dancing through the storm
Teen FictionOn nie potrafi kochać, ona uczy się kochać na nowo. Lato. Czas miłości, radości i odpoczynku dla Audrey Mayfield nie jest łaskawy. Zdrada ukochanego popycha ją do spontanicznych decyzji i ucieczki z dala od problemów. Tylko czy słoneczne miasto pełn...