Rozdział 28

251 7 0
                                    

- Błagam tylko się nie upijcie. – mruknął Torres, zerkając na nas nieprzychylnym wzrokiem.

Zignorowałam jego słowa wychylając szklany kieliszek wypełniony musującym szampanem za jednym razem. Wiatr rozwiewał moje spięte włosy, wyrywając krótsze kosmyki z upięcia, a okulary przeciwsłoneczne powstrzymywały rażące słońce. Fiona zrobiła dokładnie to samo chichocząc cicho niczym nastolatka. Gabriel obejmował brunetkę ramieniem i upił mały łyk delikatnie żółtego płynu.

-Daj spokój Flynn, nic im nie będzie. – stwierdził Gabriel.

Jego opalona skóra błyszczała w słońcu, a poskręcanymi włosami targał wiatr.

Markotny jak zawsze Torres obrał nikomu nieznany kurs i w skupieniu sterował jachtem jakby była to dla niego codzienność.

Może właśnie tak było.

-Jeśli twoja panna zarzyga ten lśniący parkiet, to będziesz po niej sprzątać. – powiedział poważnie, zerkając nieprzychylnym wzrokiem na Fionę

Moja przyjaciółka pod naporem jego oceniającego spojrzenia spuściła wzrok, dając mu satysfakcję, która odbijała się w tych ciemnych oczach.

Rozpięta, biała koszula Torresa powiewała na wietrze odsłaniając stalowe mięśnie, które kosztowały go pewnie lata ciężkiej pracy. Dziwnie było patrzeć na niego, kiedy miał na sobie jakikolwiek inny kolor niż czarny, który zwykle nosił. Wyglądał tak... lżej.

-Przestajesz być kiedyś taki sztywny? – zapytałam, zerkając na przyjaciółkę przepraszającym wzrokiem.

-Nie jestem sztywny. – powiedział twardo, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Parsknęłam śmiechem, a Gabriel przewrócił oczami jakby on sam nie mógł uwierzyć w jego słowa.

Flynn Torres był definicją wszelkiej sztywności.

Mimo jego towarzystwa czułam się zupełnie nierealnie. Jakby ktoś wrzucił mnie pomiędzy stronice jakiejś powieści, albo do gry komputerowej, a wszystko co mnie otaczało nie miało prawa istnieć.

Woda była zbyt niebieska.

Powietrze było zbyt ciepłe.

Niebo było zbyt bezchmurne.

A ja byłam zbyt szczęśliwa.

Takie momenty jak te budują życie. Tworzą nasz świat.

Czy byłam bezgranicznie szczęśliwa? Oczywiście, że nie.

Czułam gorycz i żal, gdy obserwowałam jego umięśnione ręce zaciśnięte na sterze. Czułam smutek i złość gdy przypominałam sobie jego słowa, które w dodatku słyszał Gabriel. Czułam też mrowienie w ustach, gdy przypominałam sobie jego pocałunek, jego delikatne wargi i jego smak.

Zapomniałam jednak o Jamesie. Nie byłam pewna nawet, w którym momencie tak naprawę do tego doszło. Nagle jakby moje myśli przestały do niego wracać, serce przestało do niego wołać. Stał się dla mnie wspomnieniem, popiołem po wygaszonym ognisku, który porwał wiatr.

Żyłam tym co tu i teraz, a to odpowiadało mi jak jeszcze nigdy dotąd. Nie miałam planu, nie miałam domu i nie miałam rodziny, ale to wszystko przez tą małą chwilę przestało mieć znaczenie.

-A ty Audrey? – zapytał Gabriel wyrywając mnie z transu.

Uniosłam na chłopaka wzrok starając się zignorować palące spojrzenie Torresa, które czułam na swoich plecach.

Dancing through the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz