Rozdział 12

264 7 0
                                    

Czarne, obcisłe i niewiarygodnie skąpe bikini, które pożyczyła mi Fiona ledwo opinało moje piersi. Od kiedy zapadł zmrok miałam skwaszoną minę, ale gdy przejrzałam się w lustrze wykręciło mnie jak przy jedzeniu cytryny.

Chociaż musiałam przyznać, że kawałki materiału pasowały na mnie idealnie, to ich krój był zwyczajnie...oszczędny w tkaninę.

Bezkresna czerń podkreślała błękitne oczy i gruby, jasny warkocz, który opadł mi na plecy, ale nie zasłaniał nic, prócz tego co konieczne.

Od samego początku ten pomysł był po prostu beznadziejnie kiepski. Odmowa cisnęła mi się na usta bardziej niż kiedykolwiek. Kto normalny pływa nocą w oceanie? Przecież to brzmiało jak jeden ze sposobów na tragiczną i powolną śmierć, która będzie godna miejsca w telewizyjnych wiadomościach. Już widziałam oczami wyobraźni te wszystkie nagłówki ogłaszające głupotę dzisiejszej młodzieży i tragiczny koniec nieodpowiedzialnej zabawy.

Nie odmówiłam jednak, bo miałam ku temu powód, który przewyższał wszystkie moje obawy i wątpliwości.

Gabriel.

To on był ostatnim gwoździem w mojej trumnie.

Nie ufałam temu chłopakowi za grosz i gdyby przez moją nieobecność coś stało się Fionie... Nie mogłam sobie pozwolić na tak wielkie ryzyko. Dlatego, gdy moja przyjaciółka wpatrywała się we mnie tymi wielkimi oczami oczekując na odpowiedź pokiwałam głową na znak zgody, chociaż w głębi duszy przeklinałam siarczyście i rzucałam gromami. Nawet radość Fiony, którą zobaczyłam w tamtym momencie nie mogła stłumić mojej niechęci.

To wszystko nie było jednak jeszcze najgorsze.

Najgorszym nawet nie był też fakt, że gdzieś tam, wśród ciemnej wody i gwiazd pewnie pojawi się Torres. Nie zamierzałam przecież wchodzić do lodowatej cieczy i zwiększać szanse na nasze spotkanie.

Wszystko się pogorszyło, gdy Fiona obwieściła, że Luke nie może się o niczym dowiedzieć.

Zamilkłam wpatrując się w przyjaciółkę z konsternacją wypisaną na twarzy.

Nie mnie jednak było oceniać, a tym bardziej zmieniać jej decyzje mimo, że dobitnie powiedziałam co o tym myślę. Liczyłam na tego chłopaka i jego wsparcie w tej pokręconej wyprawie. Nic takiego jednak nie miało mieć miejsca, a ja miałam być skazana na pilnowanie przyjaciółki w samotności.

Wiedziałam czym spowodowana była ta decyzja. Niechęć Luka do Gabriela była widoczna z kilometra jak nie więcej, a dziewczynie zależało na nim bardziej niż na kimkolwiek wcześniej. Widziałam to.

Podczas gdy ja przyglądałam się swojemu obliczu nieprzychylnym wzrokiem, Fiona wydreptywała ścieżkę w moim pokoju, chodząc w kółko od dobrych kilkudziesięciu minut. Całe jej ciało było spięte, a wzrok rozbiegany i nerwowy. Nie przypominała dawnej siebie.

-Stresik? - zapytałam sarkastycznie, naciągając na swoje ciało szeroką koszulkę z nadrukiem jakiejś kapeli.

Przyjaciółka uniosła zdenerwowany wzrok i zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem.

-Ani trochę. - odpowiedziała bez przekonania.

Jej wyprostowane niczym struny włosy podskakiwały z każdym stawianym krokiem.

Zaśmiałam się cicho, ale nie zamierzałam komentować jej oczywistego kłamstwa. Złapałam za telefon i schowałam go do tylnej kieszeni dżinsowych, spranych szortów. I tak będzie ciemno więc nikt nie będzie mi się przyglądał.

-Kiedy wychodzimy?

Pytanie było dla mnie tak oczywiste, że nie spodziewałam się przeciągającej i długiej ciszy w odpowiedzi. Zerknęłam kątem oka na Fionę, która stanęła w miejscu i wykręcając palce u dłoni omijała mnie wzrokiem.

Dancing through the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz