Rozdział 14

272 8 3
                                    

Wiedziałam, że kiedyś musiał nastać ten nieszczęsny dzień. Nie spodziewałam się jednak, że stanie się to tak szybko.

Gdy tylko wróciliśmy do domu czułam, że coś jest na rzeczy. Zacznijmy od tego, że moja przyjaciółka doznała niesamowitego, prawie cudownego ozdrowienia.

Krzątała się po kuchni wyginając się do piosenek Britney Spears i śpiewała ich słowa na głos z takim zapałem jakiego u niej dawno nie widziałam.

Nie kichała, nie wypluwała swoich płuc przy każdym oddechu i nawet nie narzekała na ból gardła. Pociągała jedynie nosem w przerwach między utworami.

Stanęłam więc nieruchomo w przejściu i starałam się nie wybuchać śmiechem, gdy jej biodra wyginały się pod dziwnym kątem. Luke nie miał jednak tyle przyzwoitości czy samokontroli i prychnął głośno, zwijając się przy tym ze śmiechu. Fiona zgromiła go wzrokiem, gdy tylko zorientowała się, że nie jest już sama.

-Zazdrościsz? - zapytała ze zmrużonymi oczami gdy w skupieniu wycierała ścierką mokry talerz.

Luke pokręcił głową na boki jakby obraz tańczącej Fiony nie mógł wyjść mu z głowy.

-Biedny Gabriel nie ma pojęcia w co się pakuje. - powiedział z żalem w głosie.

Nim się obejrzałam kuchenna ścierka uderzyła stojącego nieopodal Luka prosto w czoło.

-Ej! - krzyknął w szoku. - To było nie fair. - stwierdził oburzony.

Fiona wzruszyła ramionami szczerząc się jak dziecko.

-Życie jest nie fair. - odpowiedziała nie zawracając sobie głowy niezadowoleniem kuzyna. - Radzę się przyzwyczajać.

Zaśmiałam się pod nosem.

-Widzę, że już ci lepiej. - powiedziałam przyglądając się jej rozweselonej, ciemniejszej od słońca twarzy.

Brązowowłosa położyła dłonie na biodrach i spojrzała na mnie oskarżycielsko.

-Nadal nie wiem jakim cudem to ja z naszej dwójki się przeziębiłam. -zaczęła z wyrzutem. - Stałaś na tym parkingu i marzłaś ponad godzinę, a ja wyszłam z wody dosłownie na kilka minut. - dodała marszcząc brwi.

Uśmiechnęłam się do niej zawadiacko.

-Wrodzony talent? - zapytałam nie oczekując odpowiedzi. - Urok osobisty? Lepsza odporność? Może Gabriel tak cię wymęczył, że już nie miałaś siły, by bronić się przed chorobą, albo co gorsza tak cię rozgrzał, że szok termiczny po wyjściu cię załatwił. - mówiłam dalej, a śmiech cisnął mi się na usta tak bardzo, że po czasie przestałam z nim walczyć.

-I ty Audrey przeciwko mnie? A ja myślałam, że łączy nas solidarność jajników. - rzuciła kręcąc na boki głową i zakładając ręce na piersi.

Chichot wydobył się zarówno z moich ust jak i Luka.

Obserwowana czujnym wzrokiem mojej przyjaciółki westchnęłam.

-Dobra już dobra. - uniosłam dłonie do góry. - Niech będzie ta solidarność jajników. - stwierdziłam.

Fiona wydawała mi się zadowolona z moich słów aż za bardzo.

Wiedziałam, że to co padnie z jej ust za chwilę wcale mi się nie spodoba.

-To cudownie, że tak mówisz, bo jutro idziemy na półfinał zawodów surferskich. - stwierdziła poszerzając swój uśmiech z każdą mijającą sekundą.

Zmarszczyłam brwi próbując wydobyć ze swojej pamięci jakieś strzępki informacji.

-Przecież to miało być dopiero za tydzień. -powiedziałam rzucając zdezorientowane spojrzenie Lukowi.

Dancing through the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz