Słońca prażyło w moją twarz sprawiając, że niewidocznie przez większość czasu piegi pojawiły się na mojej buzi. Brązowe kropki ciągły się od policzków do nosa, mimo że wcale ich nie chciałam. Miałam wrażenie, że z nimi wyglądałam...gorzej.
Kiedy mieszkałam na Manhattanie trochę podkładu i korektora załatwiało sprawę, ale tutaj było zbyt gorąco na takie ilości makijażu. Wszystko spłynęłoby z mojej twarzy w ułamku sekundy, a ja przypominała bym topiące się od wysokiej temperatury lody.
Dlatego siedziałam na rozłożonym, plażowym kocu i popijałam piwo ze szklanej butelki, które wcisnęła mi do ręki Fiona bez grama kosmetyków na twarzy starając się zapomnieć o moim kompleksie.
-Pas. - rzucił Luke, upuszczając trzymane w dłoni karty.
Wyciągnął ręce w górę po czym upadł na materiał mrużąc oczy z przyjemności. Jego odsłonięta klatka piersiowa, wystawiona na działanie promieni słonecznych zaczynała robić się czerwona, a ja byłam przekonana, że Luke spiekł się niczym rak, a skutki uboczne odczuje dopiero później.
Ludzi na plaży było o wiele mniej, pewnie dlatego, że był środek tygodnia.
Fiona zaczęła stękać pod nosem, a ja spojrzałam na opalającego się chłopaka. Czarne włosy zaczynały być coraz dłuższe, a twarz nabrała rumieńców.
-Szybko się poddajesz. - powiedziałam upijając kolejny łyk, czując cytrynowy smak na języku.
Luke westchnął, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
-Giselle nauczyła mnie, że w chwili krytycznej lepiej się poddać niż zadłużać dalej. - odpowiedział z pełną powagą w głosie.
Zaśmiałam się na dźwięk imienia przebojowej babci. Ta kobieta była dla mnie zagadką, którą w końcu miałam rozwikłać, gdyż zbliżały się jej odwiedziny. Dokładnie tak. Hazardzistka Giselle, o której krążyły legendy miała przyjechać w odwiedziny do Martinów, a ja miałam być światkiem tego zdarzenia.
-Giselle da nam wszystkim popalić w ten weekend i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. - odpowiedziała mu Fiona mrużąc oczy od ostrego słońca. - Ta kobieta jest nieznośna, kapryśna i marudna, a moja mama ledwo ją znosi. - zaczęła mi tłumaczyć widząc zdziwienie na mojej twarzy.
Pokonałam głową starając się przyswoić te informacje.
-Dlatego nacieszmy się tymi cudownymi trzema dniami spokoju, które nam zostały. - dodała kładąc się plackiem na piasku.
Usiadłam krzyżując nogi i w skupieniu obserwowałam szumiące fale.
Flynn Torres zatruwał moje myśli szybciej niż jakakolwiek trucizna.
Był niemożliwy. Przyjechał pod dom Martinów, wybawił mnie podstępem i do tego szantażował.
Bezczelny, bogaty dzieciak.
Iść na randkę z Ashtonem Reidem! Dobry żart zwłaszcza, że jeśli dobrze zrozumiałam ten cyrk miałam ciągnąć aż do finału zawodów, a to były prawie trzy tygodnie!
Czy właśnie tak miałam spędzić ostatni miesiąc w tym miejscu?
Ta wizja nie była najlepsza, ale zdawałam sobie sprawę, że mogło być gorzej. Znacznie gorzej.
Upiłam kolejny łyk, a bąbelki łaskotały mnie w podniebienie.
Czy Torres doniósł by na mnie? Czy kłamał? Czy plaża naprawdę należała do niego?
-Mam pytanie. - powiedziałam ciszej, by nikt inny mnie nie usłyszał.
Luke otworzył jedno oko, oślepiony przez ostre promienie słoneczna, a Fiona wymruczała coś niezrozumiałe.
CZYTASZ
Dancing through the storm
Teen FictionOn nie potrafi kochać, ona uczy się kochać na nowo. Lato. Czas miłości, radości i odpoczynku dla Audrey Mayfield nie jest łaskawy. Zdrada ukochanego popycha ją do spontanicznych decyzji i ucieczki z dala od problemów. Tylko czy słoneczne miasto pełn...