PROLOG

91 8 4
                                    

 Drogi czytelniku, zanim to przeczytasz zastanów się dobrze czy to zrobić. Książka porusza ciężkie tematy jak problemy zdrowotne jak i psychiczne, przemoc, przekleństwa, sprawy intymne, narkotyki oraz toksyczność.

Jeśli nie czujesz się dobrze nie czytaj tego! Może to pogorszyć twój stan!

Dla tych którzy zdecydowali się czytać powieść  życzę miłego czytania!                                                      
_______________________________________

                                                             2014 Mia

- Simoon! - krzyczę, nie widząc mojego przyjaciela.

Jesteśmy w lesie i szukamy dobrej miejscówki na zbudowanie domku na drzewie.

Słońce grzeje mnie w plecy, na których mam plecak z jedzeniem oraz piciem. Promienia słońca przedostawają się przez drzewa i palą mnie w twarz.

Jesteśmy tu już od dwóch godzin i nadal nie znaleźliśmy dobrego drzewa.

Chcemy zbudować go razem dla naszych przyjaciół, którzy już od zawsze chcieli taką miejscówkę na różne rzeczy które robimy gdy nam się nudzi.

- Tutaj! - odkrzykuję mój przyjaciel.

Od razu idę w jego stronę gdy go dostrzegam.
Wycieram krople potu z mojego czoła i wzdycham ciężko.
Mam wrażenie jakbym trafiła do piekła za moje wszystkie złe czyny.

- Ile jeszcze będziemy tu tak chodzić? - pytam go z niecierpliwością.

- Nie wiem - wzrusza ramionami - Nie chcesz chyba mieć krzywego domku, żeby po wejściu na niego od razu się przewrócić - śmieje się.

Szturcham go w ramię.
Chcę iść, ale coś mi nie pozwala. Patrzę w dół. Widzę Simona który bierze moje nogi, przerzuca mnie przez swoje ramię i zaczyna iść.

Próbuje się wyrwać ale on mi nie pozwala. Ignoruje moje zachowanie i idzie dalej przed siebie.

W końcu stwierdzam, że się poddaje i opadam na jego plecy.

- Gdybyś mnie puścił, to byśmy szybciej znaleźli to durne drzewo - próbuje go przekonać.

- Gdybym Cię puścił, to byśmy byli jeszcze bardziej powolni - klepie mnie po łydkach.

- Może i nie mam kondycji, ale to nie znaczy że nie mam dobrego wzroku.

- A kto mówi że masz zły wzrok? - prycha.

Gdy długo nie odpowiadam on zaczyna się śmiać.

- Dlaczego się śmiejesz? - pytam, próbując zobaczyć co dzieje się za mną.

- Nie masz argumentów, bo nikt tak nie mówi, co nie? -

Idziemy jeszcze chwilę, zanim szatyn spuszcza mnie ze swojego ramienia.
Rozglądam się za jakimś dobrym drzewem.
Nie dostrzegam ani jednego.
Ruszam przed siebie, w poszukiwaniu jakiegoś pięknego miejsca gdzie będzie ładne drzewo.
Słyszę że Simon rusza za mną.

Idziemy przez druszkę zrobioną z kamyków.
Patrzę w dół i od razu się załamuje, na widok moich brudnych Conversów.
Z białych zrobiły się brązowe.
Odwracam się do zielono okiego przyjaciela, zakładając ręce na piersi.

- Nie moja wina że twoje buty, z białych zrobiły się brązowe.

- Gdybyś mnie nie wyciągnął do tego durnego lasu, to moje buty byłyby dalej białe - zaciskam ręce w pięści i tupie nogą.

Mój przyjaciel od razu wybucha śmiechem.

- Co? - pytam zdezorientowana.

Pokazuje palcem w dół, zginając się ze śmiechu.

Moja głowa wędruje razem z jego palcem w dół, by po chwili zobaczyć że moje buty, razem z moimi nogami są całe w błocie.

- Poddaje się - wzdycham zmarnowana.

- Dobra choć. To tylko błoto, umyje się -

Ma rację. To tylko błoto. Jeśli raz na jakiś czas się ubrudzę, to nic się nie stanie.

Wybucham śmiechem.

W dalszym poszukiwaniu drzewa, śmiejemy się razem z mojego małego nieszczęścia.

                               ♡  

- Patrz tam! - wołam wskazują palcem na drzewo obok wody.

- To będzie idealne - przytakuje mój przyjaciel.

Simon zawiesza swoją rękę na moich ramionach, a drugą psuję mi włosy które są rozpuszczone.

Byłam z siebie dumna więc nawet mi nie przeszkadzało to, że to zrobił. Więc zamiast się wkurzyć, podniosłam lekko głowę żeby go lepiej widzieć i się zaczęłam szczeryć.

                               ♡

Zaczyna robić się już wieczór a my nadal budujemy domek.

- Może zrobimy pauzę? - dyszę.

W odpowiedzi jedynie kiwa głową.

Wyciągam z mojego plecaka wodę oraz jedzenie które ze sobą wzięłam.

Wyciągam rękę z butelką wody, do przyjaciela. Od razu bierze napój z moich rąk, odkręca zamknięcie i bierze duży łyk.

- Myślisz że im się spodoba? - unoszę brew.

- Pewnie - szczerzy się Simon, napewno dumny z naszej roboty.

- Ja opadam z sił - najpierw patrzę na przyjaciela a następnie, opadam na ziemię podemną.

Simon robi dokładnie to samo i opada obok mnie.

Patrzymy w gwiazdy które są przed nami.
Jest ich tak wiele...
Nigdy nie da się ich zliczyć.
Kiedyś babcia mi powiedziała że każda gwiazda to zmarła osoba na tej planecie.

- Mia - zaczyna mój przyjaciel.

- Mhm? - odwracam twarz w jego stronę.

- A co gdybyśmy zrobili taki zakład, że jeśli do trzydziestki nikogo nie znajdziemy to będziemy musieli się poślubić? -

Parskam na jego kolejny głupi pomysł.

- Dlaczego niby? - pytam się śmiejąc.

Wzrusza ramionami.

- Chyba nie chcesz być dziewicą do końca życia, co nie? -

- No nie...

- To co - wyciąga rękę - Zakład?

Chwilę się zastanawiam.
Co jeśli to zniszczy naszą przyjaźń?
Jeśli zostaniemy kiedyś, może, małżeństwem to już nie będziemy przyjaciółmi.

Biorę głęboki wdech i podaję rękę.

- Zakład - kiwam głową.

Let Me Know That You Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz