27. LOT

10 3 0
                                    

Mia

Dziś był dzień w którym wylatywaliśmy do Nowego Jorku. Bardzo cieszy mnie fakt, że w końcu lecę gdzieś za granicę, ale z drugiej strony lecę tam skłócona z bratem. Nadal.

I na dodatek jego dziwka jest z nami.

Amelie równie jak ja, nie darzy jej sympatią.

Ta kobieta ma wściekliznę. Przysięgam. Kurwa, zazdrosna pizda, jebana.

Schodzę na dół już cała uszykowana. Moja rodzina również tam jest. I Kiara. Uśmiecha się do mnie bardzo sympatycznie. Mam nadzieję, że nie widać mojego wymuszonego uśmiechu w jej stronę.

Siadam na kanapie, gdzie siedzi już Amelie. Opieram głowę o jej ramię I wzdycham.

- Nadal nie wierzę, że ta pizda z nami jedzie - szepczę mi do ucha patrząc na Kiare, która sprawy sobie nie zdaję, że ją obgadujemy.

- Ja też. Oby zdechła podczas lotu, lub wakacji.

Siostra się lekko Śmieje.

- Człowieka byśmy nieli na sumieniu.

- Racja - wzdycham.

- Jedziemy na lotnisko! - Woła bardzo podekscytowany tata. Każdy z nas jest bardzo podekscytowany oraz radosny, bo poraz pierwszy gdzieś lecimy za granicę.

Przez pół nocy spać nie mogłam. Poszłam zatem do Amelie, która też nie spała.

Po ubraniu butów wychodzimy z domu. Alberto siada na tyle koło okna. Spoglądam na Kiare, która się już szykuje do siedzenia na MOIM miejscu.

Wystrzelam jak torpeda i wyprzedzam ją. Dumna zapinam pasy. Amelie siada obok mnie. Zawsze tak siedzimy i nie pozwolę, żeby jakąś dziewucha to zepsuła.

- A ja gdzie mam usiąść? - Mówi smutnym tonem głosu dziewczyna brata.

W bagażniku. Najlepiej nie jedź.

- Na samym tyle możesz - odpowiada jej nasz tata z uśmiechem. Od dawna nie widziałam go tak szczęśliwego.

Wydobywam z siebie "Au", gdy czuje, że po moim lewym boku ktoś mnie trącił łokciem. Przenoszę wzrok na Alberto. Ten patrzy na mnie z ironicznym uśmiechem.

- Wiesz, że powinna tu siedzieć Kiara?

- W dupie se wsadź tą Kiarę. To moje miejsce od zawsze i nie zamierzam tego zmienić dla jakieś dziewuchy. - Sycze.

Brunet Unosi brwi. Ale nie z zaskoczenia. Patrzy za mnie, co oznacza, że ktoś musi być za mną.

Odwracam się tyłem i widzę Simona. Z wielkim bukietem kwiatów. Takim naprawdę DUŻYM. Otwieram usta w szoku, nie wiedząc co zrobić.

- Idź do niego - instruuje mnie siostra.

- Napewno?

- TAK!

Odpinam pas zabezpieczenia. Ale zanim wyjdę mówię Amelie, że ma się położyć, aby Kiara nie mogła tutaj usiąść. Robi to co jej mówię.

Przechodząc przez nogi mojej siostry, otwieram drzwi. Wychodzę pędem z pojazdu. Zawieszam się na szyi bruneta I łącze momentalnie nasze usta. Chłopak odwzajemnia pocałunek od razu. Kładzie rękę na moich plecach I przyciąga bardziej do siebie.

- Nie wiesz jak bardzo Tęskniłam.

- Ja też. - Odsuwa się ode mnie i podaję mi bukiet róż.

- Ile ich jest?

Let Me Know That You Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz