Podejmowanie decyzji jest jak stanie na rozstaju dróg. W zależności od tego, co wybierzesz, podążysz inną ścieżką, która zaprowadzi cię do innego miejsca. Tutaj powstaje też błędne koło, gdyż podjęcie jednej decyzji, pociąga za sobą kolejne wybory i tak bez końca. Nie można nagle przestać i stwierdzić, że lepiej jest stać w miejscu, nie decydując którą ścieżkę wybrać. Prędzej czy później każdy musi ruszyć z miejsca i dokonać wyboru, a to czy jest on właściwy czy nie, jest już inną sprawą. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo dokąd doprowadzi cię ten wybór i jakie będą jego skutki. Czasem wydaje się, że jest to jedyna słuszna decyzja, ale tak naprawdę jest to tylko gówno w pięknym opakowaniu, które ma kusić i sprowadzać na manowce. Zdarza się też tak, że jest kilka opcji do wyboru, które są właściwie identyczne i pozornie nie ma różnicy między wybraniem któregoś z nich, ale tak naprawdę pociągają one za sobą całkowicie inne skutki i za nimi są odmienne drogi, prowadzące do różnych rozwidleń. Co z momentami, gdy nie mamy wyboru? Zawsze jakiś jest, a jeśli go nie ma to nie jesteś na rozstaju, a jedynie idziesz dalej ścieżką, którą wybrałeś wcześniej. Czasem pozornie nie ma wyboru, musimy podjąć decyzję, o której wiemy, że jest zła, ale innej opcji nie ma. Dlaczego? Bo nie widzimy ścieżki, która ukrywa się za drzewami lub krzewami, jest spowita w cieniu i pozornie niedostępna, a czasem zwyczajnie nie chcemy jej widzieć i wyrzucamy ze świadomości jej istnienie ze strachu przed miejscem, do którego może doprowadzić (ale wcale nie musi). Obawiamy się ryzyka, boimy się przejść przez ciemność, starając się dotrzeć do swojego upragnionego celu, ale z chęcią bierzemy gówno w pięknym opakowaniu, które łatwo jest zdobyć, choć w niczym nie pomoże i jedynie stracimy czas na gonitwę za nim. Są też takie momenty, że niezależnie jaką drogą pójdziemy, ostatecznie i tak jakimś sposobem dotrzemy do jednego miejsca, które jest nam po prostu pisane. Przeznaczeniu nie da się uciec, a im bardziej się starasz i nie chcesz gdzieś dotrzeć, tym szybciej się znajdziesz w niechcianym miejscu. Los sobie kpi z twoim planów, bo ma swój własny...
~🔥~
– Możesz mi wyjaśnić swoją obecność pod drzwiami mieszkania mojej siostry o tej porze? – zapytał, wciąż zdezorientowany.
Vasillas wyglądał na zdesperowanego i zapewne musiał taki być, skoro zjawił się tu, a nie gdzieś indziej i prosił o pomoc właśnie Willa, który raczej powinien być jego wrogiem niż pomocnikiem.
– Wiem, że ludzie Blacka pracują nad sprawą porwania Zoe – oznajmił. Mówił szybko, nie chcąc zapewne tracić czasu.
Moore starał się panować nad wyrazem własnej twarzy, żeby nie pokazać po sobie zdziwienia, że policjant wie o tym.
– Mam pewien trop – ciągnął. – Nie jest to nic pewnego, ale muszę to sprawdzić. Nie mogę siedzieć bezczynnie.
– Więc to sprawdź – powiedział Will jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Też nie chciał siedzieć bezczynnie w tej sprawie, ale dlaczego akurat jemu miałby pomóc?
– Nikt ze mną nie pojedzie, bo są zajęci własnymi domysłami.
Już wiedział do czego mogło to zmierzać i czego Vasillas mógł chcieć od niego, ale milczał jak sędzia na chwilę przed wydaniem wyroku, zastanawiając się jeszcze raz i patrząc wprost w oczy oskarżonego.
– Nie pojadę tam sam, bo jeśli mam rację, mogę nie dać sobie rady – kontynuował Vasillas ze spojrzeniem przepełnionym błaganiem i wpatrzonym w Willa. – Dlaczego proszę, abyś udał się tam ze mną.
Gdyby to było możliwe, jego głowa teraz zaczęłaby bez wątpienia parować z nadmiaru myśli, które zaczęły tam wirować i walczyć o dominację. Czuł się rozdarty, bo z jednej strony przecież chodziło o to biedne dziecko, któremu naprawdę chciał pomóc, ale jak miał wierzyć Vasillasowi w tej sprawie? Przecież to mógł być tylko podstęp.
CZYTASZ
⭒˚.⋆ Cień ⋆˚.⭒| BL |
Hành độngPozorna stabilność zaczyna się powoli rozpadać. Will musi poradzić sobie nie tylko z nieprzyjemnymi zdarzeniami, które mają miejsce z jego udziałem, ale także nawiedzają go wciąż demony przeszłości. Wszystko staje się coraz bardziej nieznośne, a jak...