~32: Tylko jeden z nas~

23 2 22
                                    

Nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha. Wzrok skupił na palcach Charlesa oplatających jego dłoń, która wciąż trzęsła się ze strachu. Czuł się żałośnie w tym momencie, ale miał wsparcie Vasillasa i policjant starał się choć trochę uspokoić jego nerwy.

– Tak? – odezwał się.

– Przyjedź do B1 – usłyszał od Szefa. – Razem z Vasillasem.

Wtedy poczuł, jakby cały jego świat się zawalił, a stały grunt zniknął spod jego stóp. Nathaniel powiedział tylko dwa krótkie zdania, a on zaczął panikować tak, jakby właśnie przedstawiono mu wyniki badań i oznajmiono, że zostało mu kilka godzin życia. Miał wrażenie, że to drugie niedługo może okazać się prawdą.

Z przerażeniem wpatrywał się w przestrzeń, nie odsuwając telefonu od ucha, mimo że połączenie zostało zakończone.

– Will? – odezwał się policjant spokojnym głosem. Zbliżył się do chłopaka i zabrał z jego ręki telefon. Moore przeniósł na niego swoje spojrzenie przepełnione strachem.

Oddech stawał się coraz cięższy, a każdy kolejny wdech coraz trudniejszy do wykonania. Towarzyszyło mu wrażenie, że jego klatka piersiowa była właśnie gnieciona z każdej strony, a do tego pojawiły się zawroty głowy. Wszystko, co znajdowało się przed nim zaczęło niknąć w czerni, rozmazywać się.

– Spokojnie, Will – mówił Vasillas. Przeklęcie się o niego martwił, ale starał się zachować spokój, jeśli chciał mu jakoś pomóc. – Oddychaj. Jestem przy tobie.

Zaprowadził go z powrotem do kuchni, żeby tam usadzić chłopaka na krześle. Znacznie łatwiej było mu pomagać, gdy nie musiał go podtrzymywać, aby ten nie upadł. Teraz przynajmniej nie musiał się martwić, że chłopak zasłabnie i o coś się uderzy.

Mówił do niego cały czas, razem z Willem robił regularne, spokojne wdechy i wydechy, klęcząc przed nim i ściskając jego dłonie. Skupił jego uwagę na sobie, aż chłopak w końcu zaczął się uspokajać. Pomogło mu w walce ze narastającą paniką.

Gdy było już lepiej, poszedł po wodę dla niego, a potem wsadził mu szklankę do ręki. Kucnął przy nim i obserwował uważnie jak chłopak powoli pije, a kiedy skończył, wziął od niego naczynie i odstawił je na stół.

– Już jest dobrze? – zapytał zmartwiony, patrząc na Willa, który siedział ze spuszczoną głową i nie odzywał się.

Chłopak kiwnął głową, ale Vasillas nie do końca mu wierzył. Był okropnie blady i wciąż się bał. Jego kolano podskakiwało regularnie ze stresu.

– Powiesz mi co znaczy B1? – spytał, chociaż nie wiedział czy powinien to robić. Nie chciał wywołać u Willa kolejnego ataku paniki, ale musiał dowiedzieć się czego on się tak bardzo bał.

– To nie jest istotne – stwierdził. Wstał, ale położył jedną dłoń na oparciu krzesła, żeby utrzymać równowagę. Widocznie wciąż nie czuł się dobrze. Charles również się podniósł. – Ja... muszę jechać.

– Jadę z tobą – oznajmił z naciskiem. Nie zamierzał zostawić go samego nawet na chwilę.

Nawiązali kontakt wzrokowy.

– Nie, błagam cię, zostań tutaj.

– Black chce widzieć nas obu – przypomniał mu. Zdawał sobie sprawę, że Will nie bez powodu się bał, coś musiało być na rzeczy, więc tym bardziej nie zamierzał wypuścić go stąd samego. Nawet, gdyby miał go związać albo zawieść na komendę i posadzić na dołku – wszystko, żeby tylko był bezpieczny.

– Charles... – poprosił głosem, w którym słychać było desperację.

– Nie zostawię cię, rozumiesz? – Gdy to mówił, w jego oczach płonęła wola walki i zawziętość. Moore dostrzegał ten płomień i dodawał mu on odrobinę otuchy. – Nie pozwolę mu skrzywdzić cię.

⭒˚.⋆ Cień ⋆˚.⭒| BL |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz