Nie zdziwił się, że na miejscu spotkał akurat tego psa. Zaczynał wierzyć, że wszechświat kpił sobie z niego, stawiając na drodze jednego, wciąż tego samego policjanta. Przecież to była jakaś ironia, nieśmieszny żart. To nie mógł być przypadek. Być może takie było przeznaczenie. Kto wie? Być może ich drogi już nieodwracalnie się splotły ze sobą. Tylko za jakie grzechy?!
Obaj znaleźli się pod salą, w której leżała Larissa, a oprócz nich był tu jeden z goryli od Blacka, który jedynie stał w pobliżu i udawał, że on wcale się z Willem nie zna. Chłopak jedynie raz na niego spojrzał, ale również się nie odezwał ani słowem. Był zbyt zajęty faktem, że jego siostra się wybudziła, a do tego jego uwagę odwracało niezadowolenie z obecności tego gliny, który zapewne był tu tylko po to, żeby przesłuchać jego siostrę, bo po co by innego? Vasillas spojrzał na niego ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
– Nie pozwalają nikomu wejść – oznajmił, gdy Will chciał podejść do drzwi i wejść do środka. Moore spojrzał na niego zdezorientowany. – Robią jej jakieś badania, sprawdzają czy wszystko z nią w porządku.
Nie uwierzył mu. To było oczywiste. Raczej nikt nie spodziewał się, że zaufa psu. Chyba prędzej zdechnie niż to zrobi, dlatego teraz i tak spróbował tam wejść. Po wiadomości o wybudzeniu się Larissy, odnalazł swoją godności i zebrał ją z podłogi, żeby w trakcie drogi poskładać ją w całości. Tak oto powrócił dawny Will!
Okazało się, że brunet mówił prawdę, bo w środku zobaczył lekarza i dwie pielęgniarki, a jedna z nich kazała mu wyjść i czekać cierpliwie na korytarzu. Może tym razem pies nie kłamał, ale i tak mu nie wierzył. Ten jeden raz nic nie zmieniał, szczególnie położenia ich obu.
Will usiadł na jednym z krzeseł naprzeciwko drzwi do sali Larissy, starając się przy tym być możliwie jak najdalej od swojego naturalnego wroga, który stał oparty o ścianę z dłońmi w kieszeniach spodni. Kątem oka zauważył, że jest przez niego obserwowany.
– Czujesz się lepiej? – zapytał Vasillas przyjaznym głosem.
– Tak – odparł z niechęcią, której nie próbował ukrywać. Chociaż... to zwykle za złośliwością i właśnie niechęcią ukrywał swoje prawdziwe uczucia...
– Dlaczego uciekłeś?
– Nie uciekłem – oznajmił mu z naciskiem.
– Jaaaasne – nie zgadzał się z Willem, ale nie chciał się z nim kłócić. – Nie oczekuję, że mi zaufasz, ale może...?
Jego pytanie zostało przerwane przez wyjście lekarza z sali. Moore'a tak naprawdę nie obchodziło co pies miał mu do powiedzenia, więc w pojawieniu się kobiety w lekarskim kitlu upatrywał sobie wybawienie. Tym bardziej, że nie chciał z nim o niczym rozmawiać, bo każde ich słowo będzie powtórzone Nathanielowi. Nie chciał mieć żadnych więcej problemów przez to.
Od razu na jej widok zerwał się na równe nogi i zaczął patrzeć na nią wyczekująco. Ona pozwoliła mu zobaczyć się z siostrą, ale kazała jej nie przemęczać. Oznajmiła też, że aktualnie nie ma szans na przesłuchanie jej, więc kazała Vasillasowi na razie sobie stąd iść i nie przeszkadzać. W oczach Willa była po prostu aniołem. Nie dość, że przerwała jego bezsensowną rozmowę z gliną, to jeszcze dodatkowo go stąd przegoniła. Czego chcieć więcej? A no tak... całkowitego pozbycia się tego psa, ale na to na razie nie było szans. Chociaż... niedługo to może się zmienić...
Moment, w którym zobaczył siostrę po tym wszystkim, był najpiękniejszym w jego dotychczasowym życiu. Nie mógł uwierzyć w to, że ona była już przytomna, że mógł z nią porozmawiać. Nie był w stanie opisać radości, jaką w tym momencie odczuwał. Przy jej łóżku opadł na kolana na zimną podłogę i sięgnął po jej dłoń, żeby ucałował jej wierzch, a potem oprzeć o nią czoło, gdy z jego oczu poleciało kilka łez. Pielęgniarki wyszły, aby dać im odrobinę prywatności.
![](https://img.wattpad.com/cover/354308503-288-k932996.jpg)
CZYTASZ
⭒˚.⋆ Cień ⋆˚.⭒| BL |
ActionPozorna stabilność zaczyna się powoli rozpadać. Will musi poradzić sobie nie tylko z nieprzyjemnymi zdarzeniami, które mają miejsce z jego udziałem, ale także nawiedzają go wciąż demony przeszłości. Wszystko staje się coraz bardziej nieznośne, a jak...