Łamiącym serce był dla niego widok Willa, który siedział właśnie skulony w salonie na jego kanapie. Do tej pory wiele razy wyobrażał sobie jakby to było, gdyby Moore był tu z nim i zawsze sądził, że to będzie najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Dziś dane mu było się przekonać, że jednak był w błędzie. Z pewnością byłoby lepiej, gdyby tylko kilkadziesiąt minut wcześniej nie spotkali się z Blackiem. Wszystko to było winą tego przeklętego gówniarza, który myślał, że wszystko mu wolno. To, że miał pieniądze i wpływy, nie oznaczało, że jest bezkarny. Charles w myślach już obiecywał zemstę na nim. Jako starszy "kolega" był zobowiązany do ustawienia Nathaniela do pionu, a przy okazji musiał dać mu nauczkę za doprowadzenie Willa do takiego stanu.
Moore skulił się w kącie kanapy, jakby chciał się tam ukryć. Kolana podciągnął pod samą brodę i objął swoje własne nogi, a głowę schował w ramionach, żeby Vasillas nie mógł zobaczyć kilku łez, którym udało się wypłynąć. Miał chaos w głowie, który należało chociaż trochę uporządkować. Już wyszło na jaw, że Charles nie był mu obojętny. Najgorsze było to, że policjant nie był jedynym, który o tym wiedział. Teraz miał tylko niezaprzeczalny dowód, że jego starania nie były bezowocne, więc można podejrzewać, że nie odpuści i będzie chronił Willa za wszelką cenę. O wiele bardziej niepokojące było to, że Black też już znał prawdę. Nie mogli mieć pewności, że Nathaniel zostawi tę sytuację samą sobie i po prostu pozwoli im się spotykać.
Nadal w swojej głowie przeżywał to wszystko, co się dziś wydarzyło, dlatego poprosił Charlesa o odrobinę spokoju. Skoro właśnie tego teraz potrzebował, glina uszanował jego prośbę i zostawił go na trochę. Widział jak bardzo roztrzęsiony był Moore, więc nie zamierzał dokładać mu problemów. Korciło go, żeby usiąść obok niego, przytulić go, dać namiastkę bezpieczeństwa, ale chłopak prosił o odrobinę samotności i tylko to go powstrzymywało. Po raz pierwszy widział go w takim stanie i nie bardzo wiedział jak mu pomóc.
Starał się zająć czymś innym. Krzątał się po kuchni, próbując sprzątać, wciąż jednak miał oko na Willa. Za bardzo się o niego martwił, żeby zostawić go samego z tymi problemami. Co jakiś czas zerkał w jego stronę, żeby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Wiedział, że nic nie było dobrze, a Moore przeżywał to w samotności, ale nie chciał się mu narzucać, dlatego jedynie obserwował.
W swoim postanowieniu dał radę wytrzymać jedynie kilkanaście minut, które dla niego wydawały się być katorgą. Miał wrażenie, że serce mu pęknie, a on sam uschnie z miłości, jeśli będzie musiał zmagać się z tym dłużej. Poddał się więc (ale walczył dzielnie, prawda?).
Nie mógł mieć pewności, że po tym wszystkim Moore będzie chciał o czymkolwiek mówić. Właściwie to nie rozmawiali ze sobą od wydarzeń w B1. Obaj chcieli to zrobić, ale byli pod wpływem tak silnych emocji, że w ich głowach zbyt wiele się działo i ta rozmowa mogła nie pójść dobrze. Szczególne obawy budziło to, że oni jakoś nie do końca potrafili rozmawiać całkiem spokojnie ze sobą, a teraz nie chcieli pogarszać sprawy. Dlatego milczeli przez całą drogę do mieszkania policjanta, jak i również do teraz.
Rozumiał, że może Will był samotnikiem, który wolał mierzyć się ze wszystkim sam. Nie chciał mu przeszkadzać w procesie radzenia sobie z sytuacjami stresowymi, jakie na nich spadły, ale potrzebował chociaż zbliżyć się do niego. Pragnął dać mu do zrozumienia, że chłopak wcale nie musiał być sam z tym wszystkim, bo to brzemię dźwigali razem.
Gdy kierował się do salonu, starał się iść ostrożnie, żeby nie przestraszyć Willa. Ostatnie czego chciał, to spowodować u niego lęk. Może był wobec niego zbyt ostrożny, ale nie potrafił nic poradzić na ten odruch. On po prostu był opiekuńczy wobec wszystkich, na których mu zależało.
CZYTASZ
⭒˚.⋆ Cień ⋆˚.⭒| BL |
ActionPozorna stabilność zaczyna się powoli rozpadać. Will musi poradzić sobie nie tylko z nieprzyjemnymi zdarzeniami, które mają miejsce z jego udziałem, ale także nawiedzają go wciąż demony przeszłości. Wszystko staje się coraz bardziej nieznośne, a jak...