~2: Ogień piekielny~

16 3 0
                                    

Zdawał sobie sprawę, że ten moment kiedyś nadejdzie i w końcu ktoś przyjdzie go przesłuchać. To było bardziej niż pewne i niestety nieuniknione. Cokolwiek by nie zrobił, i tak psiarnia by go zmusiła do rozmowy. Chyba nawet nie trzeba mówić, że było mu to bardzo nie na rękę. Gdyby ktoś potrafił nazwać niechęć do policji i lęk przed rozmową z kimś z nich, to zdecydowanie ta fobia czy raczej uprzedzenie definiowałoby Willa. Jako, że raczej nie zostało to nazwane w żaden sposób, on po prostu używał określenia 'nienawiść' i tego się trzymał. Bo to nie tak, że on się ich bał, tylko po prostu wolał trzymać się od nich z daleka, bo w jego mniemaniu byli tylko debilami, udającymi kogoś, kto walczy o sprawiedliwość i ściga realne zagrożenie. Czy uważał ich za gorszych od siebie? Tak i nawet tego nie ukrywał. Niestety, ale chyba poczucie wyższości wobec sporej części populacji ludzkiej zostało mu po prostu przekazane wraz z mlekiem matki, a potem, gdy już był bardziej świadomy wszystkiego, rodzice dorzucili swoje pięć groszy i wpoili mu pewne zachowania, których wciąż ciężko mu było się pozbyć...

Nie podobało mu się to, że musi opuścić siostrę i rozmawiać z jakimś psem, który będzie patrzył na niego z litością albo tak naprawdę będzie miał go w dupie i będzie chciał jak najszybciej skończyć. W pierwszym przypadku szybko da mu do zrozumienia, że w starciu z nim, to ten glina potrzebuje współczucia, bo on go zniszczy podczas tej rozmowy. Natomiast w drugim scenariuszu potraktuje to jako zniewagę i zrobi wszystko, aby ten pies miał potem problemy w tej swojej nędznej robocie.

Niby Larissa była pogrążona w śpiączce i nikt nie wiedział na jak długo, ale nawet to nie przekonywało go do opuszczania jej sali na dłużej niż to było absolutnie konieczne. Dlatego też cały czas spędzał przy niej. Może i nie była w stanie mu odpowiedzieć, gdy do niej mówił, przepraszał ją i obiecywał lepiej ją chronić, ale jednak wierzył, że ona jest w stanie go usłyszeć. Może w tym momencie nie mógł jej w żaden sposób pomóc, ale wolał być w pobliżu, bo dzięki temu był spokojniejszy. Obawiał się, że osoby odpowiedzialne za atak na nią, przyjdą ją zabić, żeby upewnić się, że nie zostaną znalezieni. Przecież istniało ryzyko, że przyjdą dokończyć robotę, a wtedy oboje byli zagrożeni. Dlatego tym razem wolał być ostrożniejszy i nie chcąc dopuścić, żeby coś jej się stało, warował przy jej łóżku, narażając się tym samym na irytację pielęgniarek i właściwie całej reszty persolnelu medycznego, ale to głównie pielęgniarki potrafił szlag trafiać, gdy wciąż go tam widziały. Głównym powodem było pewnie to, że siedział tam praktycznie bez przerwy, więc mało jadł, pił i ruszał się. One co chwilę go ochrzaniały, że nie powinien tak robić, bo szkodzi samemu sobie.

Właściwie mało obchodziło go to, że denerwuje kogoś swoją obecnością, miał to w głębokim poważaniu i był zbyt uparty, żeby zmienić swoje zachowanie.

Nathaniel zostawił go, a właściwie opuścił też szpital z powodu prywatnych spraw, ale kazał dzwonić, gdyby coś się działo. Zapewnił im odpowiednią opiekę medyczną, dodatkowo zostawił dwóch swoich ludzi, żeby pilnowali sali, w której leżała Larissa oraz samego Willa. Mieli go informować na bieżąco o wszystkim. Robił to raczej nie tyle z wielkiej sympatii do Moore'a, ale głównie z obawy, że ktoś z jego przeciwników maczał w tym palce. Przecież to zwykle Will był w jego pobliżu, więc ktoś mógł sobie go obrać za cel, a atakując jego siostrę, mógł chcieć wysłać mu wiadomość, że zbliża się do niego. Gdyby to okazało się prawdą, mógł być zagrożony, a właśnie osoba, która pełniła rolę jego ochroniarza i zarazem szofera, będąca jego zaufanym człowiekiem została wyeliminowana przez to włamanie. Dodatkowo gdyby jakiemuś nieprzyjacielowi udało się porwać Larissę, mogliby manipulować jej bratem, a on sporo wiedział. Dlatego Black usiał brać pod uwagę wszystkie możliwości i zadbać o bezpieczeństwo Willa oraz jego siostry.

Wracając do tematu – jeden z psów zjawił się u niego i Rissy jeszcze przed południem. Może nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że był to znów ten sam delikwent, który kręcił się przy nim i Nathanielu już wcześniej. Czy to miał być jakiś żart? Jeśli tak, wszechświecie, to nie jest śmieszne!

⭒˚.⋆ Cień ⋆˚.⭒| BL |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz