14. EVERLY

985 93 7
                                    

Miło było znów stanąć na scenie. Jeszcze tego wieczoru, po kłótni w salce teatralnej, Aaron zadzwonił do mnie, prosząc, żebym nie rezygnowała. Nie powiem, ulżyło mi, bo raczej nie zdecydowałabym się na wyciągnięcie ręki jako pierwsza, a wciąż bardzo chciałam zagrać w jego sztuce.

Teraz, po słowach Schaefera, zwątpiłam w powodzenie spektaklu. Niby czytałam scenariusz, ale dopiero w tej chwili dotarło do mnie, że to będzie piekielne wyzwanie. Ja, Caden i piorun? Może lepiej było jednak zrezygnować...

Aaron ogłosił koniec próby. Miałam już wymaszerować z sali z Gianną i pozostałymi, ale Schaefer mnie zatrzymał.

– Ever, masz jeszcze moment?

– Taak – odparłam z wahaniem. Zaczynałam przeczuwać, że znów chce przekazać mi coś, co mnie zdenerwuje.

Gia cmoknęła mnie na pożegnanie i po chwili w sali zostaliśmy już tylko ja, Aaron... i Clarke. Och, no i pan Anderson! Prawie zapomniałam o jego obecności.

Podszedł do sceny, na której stała nasza trójka.

– Świetnie sobie radzisz, Aaron – powiedział, po czym popatrzył na mnie i Cadena. – Doskonała obsada. Dobrze, że do nas dołączyłeś, Caden. – Pan Anderson przetarł okulary chusteczką. – No dobrze. Nic tu po mnie. Tak, jak mówiłem, teraz ty jesteś tu szefem.

Aaron wyprostował się z dumą.

– Dzięki, profesorze.

Machnął ręką, wsunął okulary na nos i ruszył do wyjścia. Gdy zamknęły się za nim drzwi, Aaron obrócił się, stając naprzeciw nas.

– Musimy pogadać – zaczął.

– Coś nie tak? – Splotłam ręce na piersi.

– Spokojnie. Nie mam już żadnych niespodzianek. Po prostu... oczekuję od was najwięcej, w końcu gracie główne role. Wiem, że to wam się nie spodoba, ale byłoby najlepiej, gdybyście razem poćwiczyli wspólne sceny. Najlepiej jeszcze przed następną próbą. Myślę, że będzie wam łatwiej, jeśli ten pierwszy raz spróbujecie tylko we dwoje. Chodzi o oswojenie się ze sobą. Nie chcę poświęcić całej kolejnej próby na godzenie was, gdy już się pokłócicie, dobra?

Zacisnęłam zęby. Słowa Aarona natychmiast podniosły mi ciśnienie.

– Skąd pomysł, że się pokłócimy? Uważasz, że nie potrafię zachować profesjonalizmu na scenie? Nie widzę żadnej, podkreślam, żadnej, potrzeby, żeby spotykać się z Clarkiem poza terminem zwykłych prób!

Stojący obok Caden przestąpił z nogi na nogę.

– To jest ten twój zimny profesjonalizm, tak?

– Przymknij się.

Aaron zamknął oczy i wziął głęboki oddech.

– Właśnie o tym mówię. Nie możecie wytrzymać pięciu minut bez docinania sobie. Do cholery, macie zrobić z tym porządek! Jutro o szesnastej widzimy się tutaj we trójkę. Pasuje wam?

Byłam wściekła.

– Ale...

– Nie ma ale! Ever, zależy ci na tym spektaklu czy nie?

Zacisnęłam dłonie w pięści. Najwyraźniej nie było innego wyjścia. Dobrze, że przynajmniej Aaron miał nam towarzyszyć, bo nie zniosłabym godziny sam na sam z Cadenem.

– Niech będzie – mruknęłam i, nie czekając na odpowiedź Clarke'a, po prostu odeszłam, zostawiając ich samych.

Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Takiego, w którym nie unosił się zdradliwy zapach Erosa.

***

Po powrocie do domu zajrzałam do sypialni rodziców. Tata chyba wciąż był w pracy – na podjeździe nie widziałam jego samochodu. Chciałam sprawdzić, jak czuła się mama.

Zapukałam delikatnie, na wypadek gdyby akurat spała.

– Ever? – Usłyszałam głos po drugiej stronie.

Pchnęłam drzwi i zajrzałam do środka. Zasłony były zaciągnięte – na zewnątrz i tak już zmierzchało. Jedynym źródłem światła była teraz nocna lampka. Mama leżała w łóżku, trzymając w dłoni książkę.

– Jak się dziś czujesz? – spytałam, siadając na materacu obok niej.

Uśmiechnęła się i odłożyła Dumę i uprzedzenie. Czytała to już tyle razy, że znała ją chyba na pamięć.

– Nie jest źle. Ale widzę, że twój dzień był kiepski. Skąd ta mina?

Westchnęłam. Nie chciałam rozmawiać o Clarke'u.

– Niedawno wspominałam ci o przedstawieniu. Bardzo się na nie cieszyłam, ale teraz... Nie dogaduję się ze swoim scenicznym partnerem.

– Z Montym Brownem?

Przygryzłam wargę.

– Zaszły pewne zmiany. Teraz Romea gra... ktoś inny.

– Znam go?

– Nie, nie! – zaprzeczyłam szybko. – Jest nowy. To znaczy, nowy w naszym kółku teatralnym.

Mama przez chwilę przyglądała mi się podejrzliwie.

– Ever... Czy chcesz mi coś powiedzieć?

Nerwowo odgarnęłam z ramion włosy. Nabrałam powietrza i też na nią popatrzyłam.

– Obiecaj, że nie powiesz tacie.

Uśmiechnęła się pod nosem.

– Caden Clarke?

Pokiwałam głową i zaczęłam bawić się bransoletką, żeby zająć czymś ręce.

– Tata kazałby mi zrezygnować z teatru – dodałam.

– Pewnie tak. Ale czy musiałabyś go posłuchać?

Podniosłam wzrok.

– Namawiasz mnie do złego! – Zaśmiałam się.

– Niedługo pójdziesz na studia. I tak dokonasz swoich wyborów. Nie wszystkie będą mu się podobały. – Westchnęła. – Nie przejmuj się zbytnio. Pewne rzeczy, w pewnych momentach życia wydają nam się bardzo istotne, a w ogólnym rozrachunku, nie mają żadnego znaczenia. Teraz to rozumiem. – Chwyciłam ją za rękę, a ona posłała mi smutny uśmiech. – Opowiedz o tym Clarke'u. Naprawdę jest taki zły?

– Nie masz pojęcia! Arogancki, rozpieszczony chłopiec, któremu tatuś pozwala na wszystko. Niedobrze mi na samą myśl, że będę musiała użerać się z nim na próbach. Ale nie zrezygnuję tylko dlatego, że się pojawił.

Ścisnęła moją dłoń.

– Tak trzymaj. Jesteś silna, dasz sobie z nim radę.

– O kim rozmawiacie? – Obróciłam się, słysząc głos Andrei.

Stała w otwartych drzwiach, trzymając miskę z popcornem.

– Nikim ważnym – odparłam, poklepując miejsce obok siebie. – Przyjdziesz do nas?

Podeszła bliżej.

– Obejrzymy jakiś film? – zapytała, spoglądając na wiszący naprzeciwko łóżka ekran.

– Pewnie! – Mama przesunęła się odrobinę, żeby zrobić nam miejsce.

Andrea, ubrana w piżamę w jednorożce, ułożyła się obok niej. Na brzuchu postawiła sobie miskę i sięgnęła po leżący na komodzie pilot.

– Babski wieczór? – rzuciłam, obchodząc łóżko. Położyłam się po drugiej stronie.

– Babski wieczór! – Ucieszyła się mama. – Andy, znajdź nam jakiś naiwny, tani romans. Koniecznie z happy endem.

Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz