54. CADEN

805 85 42
                                    

 Następne tygodnie przypominały pokonywanie kolejnych stopni do piekła.

Nie chodziłem już na zajęcia, bo zostałem zawieszony w związku z toczącym się procesem o wydalenie mnie ze szkoły.

Mogłem udawać, że byłem na to gotowy, ale tak naprawdę czułem się jakby ktoś powalił mnie na ziemię i skopał, a ja po prostu leżałem tam, nie mogąc złapać oddechu.

Wczoraj pojawiły się wyniki wstępnej rekrutacji. I, kurwa, dostałem się na Yale... Kiedy zobaczyłem akceptację, miałem ochotę rozwalić laptopa o ścianę. Zatrzasnąłem go i poszedłem wziąć lodowaty prysznic, który na chwilę wymazał z mojej głowy wszystkie cholerne myśli.

Byłem już tak blisko... Gdyby nie ten jeden wieczór, dziś świętowałbym razem z Aaronem, Gianną i Everly która mogła teraz wybierać między Yale a Harvardem, i miałbym nadzieję, że zdecyduje się na to pierwsze. Tymczasem mogłem jedynie czekać aż uczelnia połapie się, że ich kandydat to teraz wywalony ze szkoły przestępca i postawi na mnie grubą czerwoną kreskę (co może ucieszyć Gię, bo jej nazwisko trafiło na listę rezerwową).

Tak, wyglądało na to, że byłem prawdziwym przestępcą. Sprawa pobicia nabrała tempa. Za dwa miesiące miała mnie czekać pierwsza rozprawa. Świadkowie zostali już przesłuchani, a dowody zebrane. Moja sytuacja nie malowała się w najjaśniejszych barwach, bo wszystko, poza oczywistymi dowodami w postaci siniaków na ciele Hawkinsa, było tylko słowem przeciw słowu. Jeśli coś w tej sprawie było więc pewne, to że spuściłem Liamowi solidny wpierdol.

Życie znów było pełne chaosu. A ja łapałem się na myśleniu, że jestem po prostu skazany na porażkę, nieważne, jak mocno próbowałbym wyjść na prostą.

Zacząłem świadomie unikać spotkań z Everly, co nie zmieniało faktu, że nieustannie o niej myślałem. Słowa, które wypowiedziała tamtego dnia, gdy Campbell wywalił mnie z Emerald State, w jakiś sposób mnie otrzeźwiły.

Chcę ciebie. Nieważne, co będę musiała poświęcić.

A ja nie chciałem, żeby poświęcała jeszcze choćby zasmarkaną chusteczkę. Wystarczyło, że rodzina traktowała ją jak trędowatą, a ojciec groził odcięciem od kasy i zniszczeniem jej przyszłości. Czy była gotowa porzucić wszystko, żeby być z kimś takim jak ja? Nawet jeśli tak, ja nie byłem gotów, żeby jej na to pozwolić. Ale nie byłem też dość silny, by puścić ją wolno.

Co powiedział ojciec? Sprowadzamy nieszczęście na kobiety, które kochamy. I najwyraźniej, w tej jednej sprawie, miał cholerną rację...

Prawie podskoczyłem, słysząc dźwięk powiadomienia. Wstałem od pianina. Przestałem grać jakąś godzinę temu, ale wciąż siedziałem przy nim, gapiąc się na miasto, powoli tonące w mroku, tylko po to, by po chwili rozbłysnąć feerią sztucznych świateł. I myślałem. Nieustannie myślałem i analizowałem wszystko, co wydarzyło się od wieczoru spektaklu.

Zerknąłem na ekran i zobaczyłem ikonę SMS-a. Jakiś obcy numer... Otworzyłem wiadomość, a żołądek podjechał mi do gardła, gdy przekonałem się, kto jest nadawcą.

Spotkajmy się za godzinę przy bramie od strony New York Ave. Musimy porozmawiać.

Ch. Meyers

Serce zaczęło ciężko dudnić mi w piersi. Co jest, kurwa? Czego chce ode mnie ojciec Everly? Do głowy przychodziły mi tylko dwie opcje. No dobra, trzy, ale ta ostatnia była właściwie nierealna. Po pierwsze – i to przerażało mnie najbardziej – coś złego stało się Ever. Po drugie – chciał kazać mi się od niej odpieprzyć albo, po trzecie – oznajmić, że zmienił zdanie, błogosławi naszemu związkowi i czeka na gromadkę wnuków.

Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz