Po kilku godzinach dekorowania sali, wszystko było już gotowe. Uczniowie zaczynali opuszczać ją, żeby udać się na boisko do futbolu, gdzie wkrótce miał zacząć się mecz.
Osobiście nie byłam szczególnie zafascynowana sportem, ale obiecałam Avani, że pójdę tam razem z nią. Niestety, Gianna złapała jakiegoś wirusa i nie mogła towarzyszyć nam ani dzisiaj, ani jutro, na balu – nad czym bardzo ubolewała.
Wychodząc z sali bankietowej, jeszcze raz zerknęłam za siebie. Clarke znów rozmawiał z Blancą. Poczułam kompletnie absurdalny przypływ irytacji i szybko się za to skarciłam. Przy okazji przypomniałam sobie, co wydarzyło się wcześniej, przy drabinie. Użyłam przeciwko Cadenowi jego własnej broni, ale sporo mnie kosztowało, żeby zachować zimną krew. Zwłaszcza, gdy wypowiedział moje imię. Przez chwilę naprawdę chciałam...
Otrząsnęłam się, bo prawie wpadłam na jakiegoś chłopaka z pierwszego roku. Cholera, fantazjowanie o Clarke'u na środku szkolnego korytarza nie było najlepszym pomysłem.
Ruszyłam do szatni, a później wyszłam z budynku i udałam się w stronę boiska, skąd już teraz dobiegały radosne wiwaty i okrzyki. Avani, która musiała się wyrwać, żeby odbębnić wizytę u ortodonty, czekała przy wejściu na trybuny.
– Daliście radę z dekoracjami? – spytała, gdy podeszłam bliżej.
– Tak, wszystko już gotowe. Nie uwierzysz, kogo do pomocy wyznaczył mi Aaron.
Ruszyłyśmy wąskim przejściem, żeby zająć miejsca.
– Tylko nie mów, że...
W tym momencie tuż za naszymi plecami rozległ się głos, który znałam aż za dobrze.
– Cześć, Ever. Dawno się nie widzieliśmy.
Miałam wrażenie, że w moim żołądku pojawiła się bryła lodu. Dostrzegłam, jak Avani zerka na mnie z zaniepokojoną miną. Potrzebowałam chwili, żeby założyć najbardziej obojętną maskę, na jaką było mnie stać. Powoli odwróciłam głowę.
– Cześć, Sam – rzuciłam, patrząc wprost w szare oczy mojego byłego chłopaka.
Samuel uśmiechnął się i przeczesał piaskowe włosy. Nadal kręciły się lekko tuż nad czołem, dodając mu uroku, który tak przyciągał dziewczyny. Sama dałam się nabrać. Samuel sprawiał wrażenie miłego faceta, takiego, któremu można zaufać i poczuć się przy nim bezpiecznie. Całkiem odwrotnie niż Clarke – przemknęło mi przez myśl. – On wygląda, jakby miał sprowadzić cię na złą drogę samym spojrzeniem...
– Wiesz, trochę tęskniłem. Dobrze znów tutaj być i cię zobaczyć. Zupełnie, jakby ktoś cofnął czas, prawda?
Wpatrywałam się w niego, szukając odpowiedniej riposty. Uczucia kotłowały się we mnie i miałam chęć wykrzyczeć mu w twarz, jakim jest dupkiem.
Złość, żal, rozczarowanie i ten bolesny, wwiercający się w serce smutek, że coś, co miało być piękne, skończyło się w taki sposób.
Naiwna dziewczynko... dostałem to, czego chciałem. Czas się pożegnać.
Poczułam szarpnięcie.
– Ever, tu jest nasz sektor! – Avani chwyciła mnie pod rękę i pociągnęła w prawo, między siedzenia.
To wcale nie był nasz sektor, ale miałam ochotę uściskać ją za to, że uratowała mnie przed Samem.
– Dzięki – mruknęłam, gdy zniknął nam z pola widzenia.
Avani poklepała mnie po ramieniu.
– Niech ten idiota się cieszy, że nie ma z nami Gii.
Przez cały cholerny mecz myślałam o Samie. Spodziewałam się, że nasze spotkanie otworzy stare rany, ale nie wiedziałam, jak bardzo mnie to dotknie. Chciałam wrócić do domu, wpełznąć do łóżka i ukryć się przed światem, dopóki cała ta impreza nie dobiegnie końca, a absolwenci nie wrócą na studia. Tymczasem czekał mnie jeszcze bal.
CZYTASZ
Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONA
Romanceromans, 16+, enemies to lovers, forbidden love, forced proximity, szkoła prywatna, USA "Jak, do diabła, mam cię ochronić przed samym sobą?" Ona jest wzorową córką i uczennicą, on został wyrzucony z poprzedniej szkoły. Caden i Everly nigdy nie powinn...