Przyłożyła telefon do ucha. Domyśliłem się, że rozmawiała z ojcem. Powiedziała mu o zepsutym samochodzie i poprosiła, żeby zadzwonił do ubezpieczyciela. Na koniec oznajmiła, że do domu podwiezie ją Gianna.
Uniosłem brew.
– Nie patrz tak na mnie – rzuciła, rozłączając się. – Chcę się przejść. Dobrze mi zrobi, jak trochę przewietrzę głowę, ale gdybym mu to powiedziała, byłby gotów znów przysłać po mnie Liama.
Poczułem dziwną satysfakcję na myśl, że woli jednak moje towarzystwo.
– Nic nie mówię.
– Ojciec załatwi sprawę z ubezpieczycielem. Ktoś przyjedzie go zabrać. – Skinęła w stronę auta. – Ale to może trochę potrwać. Jesteś pewien, że chcesz tu ze mną czekać?
– Myślałem, że już to ustaliliśmy.
– No tak...
Ever przestąpiła z nogi na nogę. Miałem wrażenie, że z jakiegoś powodu była zawstydzona tym, że przed chwilą się rozkleiła.
Usiedliśmy na ławce w pobliżu parkingu. Ever szczelniej otuliła się płaszczem.
– Może wsiądziemy do mojego samochodu? – zaproponowałem.
Pokręciła głową.
– Jest dobrze.
Wiatr zaszeleścił w koronach dwóch potężnych dębów rosnących przy ogrodzeniu. Świat powoli zanurzał się w wieczornej szarości.
– Wybacz – powiedziała niespodziewanie Everly.
Zmarszczyłem brwi i uważnie się jej przyjrzałem. Siedziała lekko zgarbiona, spoglądając na swoje dłonie. Pasma jej długich włosów poruszały się na wietrze.
– Co? – spytałem, zbity z tropu.
– Bywałam dla ciebie wredna. Bez powodu, bo przecież to nie ty narobiłeś całego tego bałaganu... No wiesz, dziesięć lat temu. – Uniosła głowę i spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczami. Nawet teraz wyglądała pięknie. Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w jej jasne tęczówki. – Myślę, że wcale nie jesteś takim dupkiem, jak sądziłam.
– Zabrzmiało jak komplement.
Posłałem jej uśmiech i dostrzegłem, że również uniosła kącik ust.
– Ale cofnę to, jeśli nie zjawisz się jutro w salce teatralnej.
Przesunąłem palcami po włosach.
No tak. Musical. Aaron zdążył już zasypać mnie pytaniami o to, czy zamierzam zrezygnować – bo jeśli tak, skopie mi tyłek. Chciałbym zobaczyć, jak próbuje...
– Powiedzmy, że ostatni tydzień był do dupy. Zawaliłem kilka spraw... – Zerknąłem znacząco na Ever. – Ale teraz wracam do gry.
Dosłownie i w przenośni.
– To dobrze. Czułam się dziwnie, gdy podczas próby nikt nie wyprowadzał mnie z równowagi.
Wyszczerzyłem zęby.
– Do usług.
***
Pół godziny później samochód Everly został zabrany przez lawetę. Znów zaproponowałem, że odwiozę ją do domu, ale uparła się, żeby wrócić pieszo. Gdy zaczęła iść w stronę bramy, ruszyłem za nią.
– Mówiłam, że się przejdę.
– Jest ciemno, odprowadzę cię.
Zmierzyła mnie wzrokiem. Dostrzegłem cień uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy. Nic nie odpowiedziała, ale też nie podjęła kolejnej próby protestu. Uznałem to za dobry znak, choć poszedłbym za nią tak czy inaczej. Nie zamierzałem pozwolić, by włóczyła się sama po nocy.
CZYTASZ
Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONA
Romanceromans, 16+, enemies to lovers, forbidden love, forced proximity, szkoła prywatna, USA "Jak, do diabła, mam cię ochronić przed samym sobą?" Ona jest wzorową córką i uczennicą, on został wyrzucony z poprzedniej szkoły. Caden i Everly nigdy nie powinn...