Wracając do pokoju, wciąż czułem się jak we śnie.
Zapach Everly przylgnął do mnie i sprawiał, że z trudem mogłem trzeźwo myśleć. Byłem całkowicie upojony jej dotykiem, smakiem... nią całą.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Aaron zdążył już wrócić z posiadówki i leżał w swoim łóżku, przeglądając coś w telefonie.
– Cześć – mruknąłem, przysiadając na drugim materacu i zdejmując koszulkę.
– Dlaczego mam przeczucie, że byłeś w pokoju Everly? – zagadnął, nie odrywając wzroku od ekranu.
Nie odpowiedziałem, zamiast tego uśmiechając się pod nosem.
Aaron w końcu na mnie zerknął. Musiał dostrzec wyraz mojej twarzy, bo jego brew uniosła się podejrzliwie.
– Wiedziałem. Już na próbach zauważyłem, że coś się między wami zmieniło.
– Nie posądzałem cię o taką spostrzegawczość, stary.
Prychnął i odłożył telefon na komodę.
– Kiedy zaczęliście głupio się do siebie uśmiechać, zamiast skakać sobie do gardeł, trudno było nie załapać, że coś jest grane.
Westchnąłem, podchodząc do okna i spoglądając na oświetloną latarniami Lexington Avenue.
– Nie jesteś pierwszy – mruknąłem. – Ale na razie nie gadaj o tym na prawo i lewo. Ona woli trzymać to w tajemnicy. – Obróciłem głowę i posłałem mu wredny uśmieszek. – Inaczej mi też może się coś wymsknąć.
Jak dobrze, że miałem na niego haka. Aaron wygadał mi się niedawno na temat Gianny. Leciał na nią, ale uznał, że w tym roku musi przede wszystkim zdać na Yale i nie może pozwolić sobie na rozproszenie. Wymówka jak każda inna. Moim zdaniem po prostu nie miał pojęcia, jak się za to zabrać. Był typem zapaleńca, pracoholika (niektórzy powiedzieliby, że także dziwakiem), fiksował się na tym, co mogło bez reszty zająć jego głowę – jak na przykład reżyserowanie sztuki – i do tej pory z nikim się nie spotykał. Może nie miał odwagi, żeby zacząć? Cóż, ja tego za niego nie zrobię. Musi sam wyhodować sobie jaja, żeby w końcu powiedzieć Gii prawdę.
Mięsień w okolicy jego żuchwy lekko drgnął.
– Nawet nie próbuj.
– Widzisz, Aaron? Wszyscy mamy swoje sekrety.
Przyjemnie było obserwować, jak rzednie mu mina.
– Dobra. Zrozumiałem, okej? Dobranoc. – Zgasił nocną lampkę i obrócił się tyłem, nakrywając kołdrą aż po czubek głowy.
Z rozbawieniem pokręciłem głową, po czym ruszyłem do łazienki.
Niedługo później leżałem już w łóżku. Z prawej zaczęło właśnie dobiegać głośne chrapanie Aarona, założyłem więc słuchawki i włączyłem jedną ze swoich ulubionych playlist na Spotify. Splotłem ręce pod głową, wpatrując się w ciemność, gdy muzyka powoli kołysała mój umysł do snu. Wyobraziłem sobie twarz Everly. Wspomnienie tego, co wydarzyło się w jej pokoju było tak żywe... Doskonale pamiętałem jasne, rozpalone pożądaniem oczy i długie włosy rozsypane na poduszce, gdy szczytowała, patrząc wprost na mnie.
Cholera.
Zamrugałem, żeby odgonić ten obraz. Jeśli coś miało pomóc mi zasnąć, to na pewno nie były to myśli o dotykaniu Ever. Westchnąłem, przewracając się na bok. Na moje wargi wpełzł uśmiech, bo powoli zaczynałem zdawać sobie sprawę, że po raz pierwszy od bardzo dawna byłem naprawdę szczęśliwy.
***
Następnego ranka wszedłem z Aaronem do hotelowej restauracji i od razu wypatrzyłem Ever. Wszędzie rozpoznałbym te jasne włosy. Siedziała tyłem, pochylając się nad stolikiem i szepcząc o czymś z Gianną.
Zerknąłem na Aarona. Widziałem, że lekko się spiął, więc klepnąłem go w ramię, na co odchrząknął i ruszył w ich kierunku.
Zająłem miejsce obok Everly.
– Dzień dobry – rzuciłem, lekko nachylając się do jej ucha.
Dostrzegłem rumieniec, który oblał jej policzki. Zerknęła na mnie z ukosa, z trudem powstrzymując uśmiech.
– Ja wiem – oznajmił konspiracyjnie Aaron, siadając obok Gii, i na wszelki wypadek odrobinę odsuwając krzesło. – O was. Nie musisz się tak czaić, Ever.
Teraz rzuciła mi spojrzenie pełne wyrzutu.
– Jak to?! Powiedziałeś mu?
– Już dawno się domyśliłem. Z daleka widać, że na siebie lecicie.
– Mówiłam! – dodała Gianna. Dostrzegłem, że oparła podbródek na dłoni, wpatrując się w Aarona trochę smutnym, trochę zamyślonym wzrokiem.
Naprawdę szkoda, że Schaefer był taką fujarą.
– Och – wymamrotała Ever, dłubiąc w talerzu. – Świetnie. Po prostu świetnie...
– Cześć, zakochane gołąbki! – Do stolika podeszli Yuki i Paul. Ten pierwszy wyglądał na szczerze ubawionego.
Everly cała się spięła, a ja nabrałem ochoty, żeby zapoznać Yukiego z taśmą izolacyjną. Może dzięki temu by się zamknął.
– Przestań – warknęła Everly, nerwowo rozglądając się po restauracji. – Nie musisz się tak wydzierać.
Paul szturchnął Bookera w bok.
– Serio. To nie pomaga...
Poszli dalej, żeby usiąść z Dominiciem, a ja przyjrzałem się twarzy Ever. Dobry humor chyba zniknął z niej na dobre. Prawie widziałem trybiki w jej głowie, które przeskakiwały, szukając rozwiązania. Jeśli tajemnicze zaginięcie Yukiego w Nowym Jorku miałoby pomóc, byłem za.
Gianna uważnie przyglądała się przyjaciółce.
– Hej, Ever – zagadnęła. – Nie chcę cię martwić, ale to, że jesteście razem i tak wyjdzie na jaw. Prędzej czy później. Jedyne, co możesz zrobić, to oswoić się z tą myślą.
Everly westchnęła ciężko.
– Wiem. Po prostu wolę, żeby to było później.
Poruszyłem nogą, trącając jej udo. Spojrzała na mnie, a jej oczy lekko rozbłysły.
– Cokolwiek się wydarzy, jakoś sobie z tym poradzimy – powiedziałem.
Niepewnie skinęła głową.
Aaron i Gia wymienili krótkie spojrzenia, po czym oboje szybko się od siebie odwrócili. Zauważyłem, że policzki Schaefera lekko pociemniały, i po raz kolejny dotarło do mnie, że kompletnie nie rozumiem tego faceta.
***
Przez resztę dnia musiałem traktować Ever z obojętnością. Mimo wszystko spoglądałem na nią ukradkiem, podczas zaplanowanego na przedpołudnie spaceru po Central Parku.
Zdawałem sobie sprawę, że całkowicie wpadłem. Nie było już odwrotu. Cokolwiek się wydarzy, chciałem o nas walczyć.
Dopiero w teatrze zająłem miejsce obok niej i, kiedy zgasły światła, chwyciłem jej dłoń.
Oglądałem sztukę, bardziej jednak skupiony na wychwytywaniu reakcji Everly. Obserwowałem w półmroku jej profil, gdy się śmiała, zachwycała i wzruszała.
I tonąłem coraz bardziej z każdą cholerną sekundą.
CZYTASZ
Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONA
Romanceromans, 16+, enemies to lovers, forbidden love, forced proximity, szkoła prywatna, USA "Jak, do diabła, mam cię ochronić przed samym sobą?" Ona jest wzorową córką i uczennicą, on został wyrzucony z poprzedniej szkoły. Caden i Everly nigdy nie powinn...