47. CADEN

804 96 15
                                    

 Dziękuję Wam gorąco za liczne komentarze pod ostatnimi rozdziałami!😘 

Jeśli chodzi o zakończenie, to znalazło się kilka typów częściowo zbliżonych do prawdy, ale co tutaj się jeszcze podzieje... Uff... Zobaczycie sami. 😶

Miłego czytania!

*****

Zdążyliśmy opuścić budynek jeszcze zanim wylała się z niego fala oglądających przedstawienie gości.

Na zewnątrz otoczył nas wilgotny chłód. Ostatnie dni przyniosły południowy wiatr, który sprawił, że śnieżne zaspy zamieniły się w grudy szarego błota, a niebo zasnuła warstwa deszczowych chmur.

Szybkim krokiem zmierzaliśmy w stronę parkingu. Mrok wokół nas rozpraszał tylko blask latarni otaczających szkolny dziedziniec. Spojrzałem w górę, na ciemne niebo bez choćby jednej gwiazdy. Chwilę później poczułem na przedramionach i karku ciężkie, zimne krople.

Zauważyłem, że Ever się wzdrygnęła. Jej sukienka była zdecydowanie zbyt cienka na lutowy chłód. Nie miałem czym jej okryć, więc otoczyłem ją ramieniem, przyciągając do siebie.

Zerknęła na mnie. Sądziłem, że będzie zrozpaczona po tym, co wydarzyło się na korytarzu, ale na jej twarzy dostrzegłem przede wszystkim ulgę. Jakby w końcu zrzuciła z siebie wielki ciężar.

Nagle przystanęła, zmuszając mnie, żebym też się zatrzymał.

– Ever? – odezwałem się.

Miałem jej tak wiele do powiedzenia, ale nie tutaj. Czekałem z tym, aż znajdziemy się w moim samochodzie, gdzie będzie mogła się ogrzać i w spokoju nad wszystkim zastanowić. Może uzna, że jednak popełniła błąd?

Bo podskórnie czułem, że tak właśnie było. Ojciec ostrzegł ją, że może wiele stracić, a jednak poszła ze mną. Czułem się zajebiście szczęśliwy. Dotarło do mnie, że niepotrzebnie się bałem, bo mimo wszystkich przeciwności, wybrała to, co było między nami. Ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej czułem się winny. Ile będzie musiała poświęcić? I czy naprawdę jestem tego wart? Ja? Na samą myśl miałem ochotę wrzeszczeć z frustracji.

Przez chwilę wpatrywała się we mnie z nieodgadnioną miną. Później spojrzała w niebo, z którego spadały na nas coraz liczniejsze krople deszczu.

– Pocałuj mnie – powiedziała, gdy jej oczy znów napotkały moje.

Staliśmy pośrodku dziedzińca. Zza drzwi prowadzących do szkoły wyłonił się właśnie tłumek uczniów i gości, ale Ever już o to nie dbała. Ja tym bardziej.

Pochyliłem się, odnajdując jej miękkie usta. Byłem uzależniony od ich smaku. Całkowicie i nieodwołalnie. I, tak – pewnie nie zasługiwałem na to, by jej dotykać – ale pragnąłem jej zbyt mocno, żeby się tym przejmować. Musnąłem językiem dolną wargę. Everly rozchyliła usta, wpuszczając mnie głębiej. Jej dłonie zaczęły sunąć po moich ramionach, a każdy najmniejszy dotyk sprawiał, że niemal drżałem. Kochałem ją szaleńczym uczuciem, które spalało nas oboje, kawałek po kawałku. Być może pewnego dnia obudzimy się pośród popiołów, a ona zrozumie, że nigdy nie powinna dać mi szansy. Ale dziś była tylko moja. A ja cały należałem do niej. Liczyły się tylko nasze zmieszane oddechy. Ciepło jej palców, wplecionych w moje włosy i ten maleńki cień nadziei, że możemy mieć jakąkolwiek wspólną przyszłość.

Ktoś zagwizdał głośno. Gdzieś rozległ się chichot i okrzyk „Hej! Przecież to Meyers i Clarke!". A my całowaliśmy się dalej, jakby świat stał w miejscu.

Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz