46. EVERLY

751 91 37
                                    

Całe przedstawienie było jak sen. W chwili, gdy wyszłam na scenę, zostawiłam za kulisami wszystkie zmartwienia i obawy. Teraz byłam Julią i nie mogłam wypaść z roli. Nawet jeśli losy naszych bohaterów były niepokojąco podobne do tego, co działo się w rzeczywistości.

Nie myślałam o Liamie i rodzicach patrzących na nas z widowni. Nie pozwoliłam sobie na to, choć byłam pewna, że ojciec dostaje szału, widząc mnie u boku Clarke'a.

Liczyły się tylko gesty i słowa, które wymienialiśmy. To, jak Caden grał na pianinie, gdy śpiewaliśmy o uczuciu i tragedii, jaką, w istocie, było.

A później rozległy się brawa. Spektakl dobiegł końca, a ja poczułam mieszankę ulgi i strachu. Tak długo, jak stałam na deskach, byłam spełniona i szczęśliwa. Boże, udało się! Cała praca, którą włożyliśmy w przygotowania, dała efekty. Wszystko przebiegło zgodnie z planem, spektakl obył się bez choćby najmniejszej wpadki. Czułam rozpierającą mnie dumę i radość. Widzowie podnosili się z miejsc, oklaskując nas na stojąco. Naprawdę im się podobało!

Moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Trzymałam dłonie Cadena i Gianny, gdy oślepieni ostrym blaskiem lamp, kłanialiśmy się widowni. Nie próbowałam szukać wzrokiem rodziców. Wolałam nie widzieć miny ojca, która na pewno zepsułaby mi ten magiczny moment. Czy nie mógłby po prostu być ze mnie dumny?

W końcu przyszedł czas, żeby wrócić za kulisy. Wszyscy byli podekscytowani. Gianna uścisnęła mnie mocno, gdy tylko weszłyśmy do garderoby.

– Wyszło ekstra! – zaszczebiotała.

– Tak. Udało nam się. – Moja radość powoli wyparowywała, ustępując miejsca rosnącemu niepokojowi.

– Hej, co się dzieje?

Pokręciłam głową.

W tym momencie do pomieszczenia weszła reszta grupy. Zrobiło się głośno, bo wszyscy sobie gratulowali, śmiali się i dzielili wrażeniami.

Zerknęłam na Cadena, który szedł już w moją stronę. Uśmiech na jego twarzy przygasł, gdy zobaczył moją minę. Objął mnie, zamykając w klatce swoich ramion. Znów poczułam pieczenie pod powiekami. Nie obchodziło mnie nawet, że wszyscy na nas patrzą. Byłam świadoma, że jest już za późno na udawanie.

Paul stanął na środku garderoby i uniósł dłoń, żeby zwrócić na siebie uwagę.

– Zanim Aaron zacznie swoją gadkę... – odezwał się. – Chciałem zaprosić wszystkich na małe przyjęcie do mojego domu. Musimy jakoś to uczcić!

Yuki klepnął go w plecy.

– Mam nadzieję, że szampan już się chłodzi.

– Chodź, Aaron – Paul chwycił go za ramię i pociągnął na środek. – Teraz możesz gadać.

– No dobrze... – zaczął Schaefer, rozglądając się po zgromadzonych. – Zanim pojedziemy do Paula, chciałbym wam podziękować. To było niesamowite i jestem z was cholernie dumny. – Głos lekko mu zadrżał. Popatrzył na mnie i Cadena. – Szczególnie wy daliście z siebie wszystko. Cieszę się, że pozbieraliśmy to do kupy, nawet jeśli nie zawsze było łatwo. Jeszcze raz wszystkim gratuluję. Spisaliście się świetnie.

Przywołałam na twarz uśmiech. Podeszłam do Aarona i mocno go objęłam.

– Bez ciebie nie byłoby przedstawienia. To my dziękujemy – powiedziałam.

– Właśnie – dodała Gi, która rzuciła mu się na szyję zaraz po mnie. – Wszystko zawdzięczamy tobie!

Ściskała go dłużej niż to konieczne, a gdy się odsunęła, Aaron popatrzył na nią z jakąś dziwną intensywnością. Przez ułamek sekundy byłam pewna, że zaraz ją pocałuje, ale on zrobił krok do tyłu, dystansując się i uśmiechając nerwowo.

Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz