Nie chcę tam iść. Nie chcę tam iść – powtarzałam w głowie, przemierzając szkolny korytarz. Myśl o spotkaniu z Cadenem napawała mnie niechęcią, zwłaszcza że tym razem nie ograniczymy się do rzucania sobie chłodnych spojrzeń. Będę musiała go dotykać. Dotykać Cadena Clarke'a! Dlaczego ja się na to zgodziłam?
Stanęłam u szczytu schodów prowadzących do podziemia, jeszcze raz próbując dodzwonić się do Aarona. Nie odbierał, a ja chciałam być pewna, że nie zostanę z Clarkiem sama. Po pięciu sygnałach zrezygnowałam i wsunęłam telefon do torby. Odetchnęłam, próbując pozbyć się nerwowego napięcia, które budowało się we mnie już od samego rana. Powoli zeszłam na dół, po czym skręciłam w stronę wejścia do sali teatralnej.
Zdawało mi się, czy słyszałam jakąś muzykę?
Dobrze! Widocznie Aaron i Clarke zaczęli już próbę. Świetnie. Wejdę tam, odbębnimy sprawę pod okiem naszego drogiego reżysera (niech go piekło pochłonie) i będę miała to z głowy. Przynajmniej na dziś.
Pchnęłam drzwi i weszłam do sali. Od razu otoczył mnie dźwięk muzyki, granej na fortepianie. Towarzyszył im niski, lekko ochrypły głos, śpiewający Fire on Fire Sama Smitha.
O. Mój. Boże.
Poczułam, że miękną mi nogi. A kiedy spojrzałam w stronę sceny i zorientowałam się, że to głos Clarke'a, prawie spadłam ze schodów... serio.
Siedział tam z przymkniętymi oczami, pochłonięty graniem. Wyglądał tak... cholera, wyglądał gorąco! Z wrażenia chwyciłam się oparcia najbliższego fotela.
Jakby raził was cholerny piorun! – zadźwięczały mi w głowie słowa Aarona, ale byłam zbyt oszołomiona, żeby przetworzyć ich znaczenie.
Oniemiała wpatrywałam się w siedzącego przy instrumencie Cadena.
Jezu, ten głos... Czułam się, jak we śnie.
Zrobiłam krok naprzód. Później kolejny. W końcu dotarłam na dół, przystając między fotelami w pierwszym rzędzie.
I wtedy Caden otworzył oczy. Popatrzył w moim kierunku. Gdy zorientował się, że nie jest sam, zamilkł. Muzyka ucichła, a ja wciąż stałam tam, po prostu się na niego gapiąc.
Widziałam, że zmrużył powieki, próbując przeniknąć panujący poza sceną półmrok. Rozpoznał mnie.
– Meyers – rzucił, podnosząc się. – Myślałem, że nie przyjdziesz.
Potrzebowałam chwili, żeby się pozbierać. Ruszyłam w stronę sceny. Wspięłam się po schodkach i stanęłam naprzeciw Clarke'a, który wciąż stał przy fortepianie.
– Nie wiedziałam, że potrafisz tak... – Urwałam. Wcale nie zamierzałam mu oznajmiać, że rozbił mnie na drobne kawałki. – Całkiem przyzwoicie ci to wyszło.
Caden uniósł brwi.
– Nie wierzę... Everly Meyers w końcu powiedziała coś miłego.
Podniósł rękę i przeczesał palcami włosy. Mój wzrok zjechał niżej, w miejsce, gdzie czarny t-shirt uniósł się lekko, ukazując fragment opalonego, płaskiego brzucha. Jęknęłam w duchu.
– Nie przyzwyczajaj się – burknęłam, mając nadzieję, że moja twarz nie zrobiła się czerwona.
Caden lekko się uśmiechnął, zmierzył mnie wzrokiem, a ja znów poczułam sensację w brzuchu.
– Ładnie ci w tej sukience. Cholernie ładnie.
– Co? – rzuciłam, zupełnie się tego nie spodziewając. Zerknęłam w dół, na obcisły materiał w kolorze baby blue.
CZYTASZ
Stolen stars (CHANCES #1) ZAKOŃCZONA
Romanceromans, 16+, enemies to lovers, forbidden love, forced proximity, szkoła prywatna, USA "Jak, do diabła, mam cię ochronić przed samym sobą?" Ona jest wzorową córką i uczennicą, on został wyrzucony z poprzedniej szkoły. Caden i Everly nigdy nie powinn...