- Japierdole. Kurwa mać. - mamrotała Alice, grzebiąc w torebce, gdy wchodziliśmy na uczelnie.- Co się stało? - zatrzymałam się, żeby na nią spojrzeć ze zmarszczonymi brwiami.
- Chyba zostawiłam telefon w kawiarni. - jęknęła, coraz energiczniej przetrzepując torebkę. - Muszę się tam wrócić. Boże święty, gdzie ja mam głowę? - mruknęła zrezygnowana i ruszyła w stronę wyjścia.
- Pójdę z tobą! - zawołał Will i podążył za nią. Spięłam się patrząc jak zamykają się za nimi drzwi. Właśnie zostawili mnie samą z Nickiem. Spojrzałam na chłopaka, który miał utkwiony wzrok w telefonie, totalnie nie przejmując się całą sytuacją. Jeszcze ani razu nie zostałam z nim sam na sam i nie wiedziałam co zrobić. Może powinnam go zwyzywać, za to całe gówno z imprezą, w które mnie wpakował? Oczywiście tego nie zrobiłam, bo tak się składało, że to ja wpakowałam się w tą sytuacje sama. I na dodatek wciągnęłam w to dom Wilsona. Westchnęłam, na co chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
Dobra, Sophie. To jest twoja szansa, żeby jakoś załagodzić napięte stosunki z tym dupkiem.- Wiesz może gdzie jest jakiś dziekanat, albo inne miejsce w którym dowiedziałabym się czegoś o kołach? - powiedziałam na jednym wdechu. Może on mi pomoże, a potem ja odkręcę jakoś tą imprezę i pogodzimy się. Nawet moglibyśmy zostać przyjaciółmi. Niestety Nick miał inne plany. Właśnie mnie wymijał i przy okazji potrącił ramieniem bez żadnego słowa, depcząc moją nadzieję na lepsze jutro. Odchyliłam głowę do tyłu w rezygnacji i dałam sobie chwile na uspokojenie się, po czym ruszyłam do tablicy, na której zostały wypisane najważniejsze miejsca w budynku.
Po chwili pukałam już do drzwi dziekanatu. Usłyszałam stłumione zaproszenie, więc pociągnęłam za klamkę. W środku czekała na mnie starsza blondynka, siedząca za masywnym biurkiem. Zanim cokolwiek powiedziałam, mój wzrok przykuła ściana za nią, która została wyłożona różnymi roślinami. Monstery, pnącza, bluszcze, paprotki i wiele więcej przeplatały się na całej jej długości. Gdybym mogła spojrzała teraz w lustro, napewno zobaczyłabym, że moje mina wyraża czysty zachwyt. Mało brakowało, a otworzyłabym buzię na ten widok.
- Mogę w czymś pomóc? - starsza pani przerwała ciszę. Odrazu oderwałam wzrok od ściany, czując zażenowanie.
- Tak. - odpowiedziałam szybko, żeby kobieta nie musiała więcej czekać. - Chciałam się dowiedzieć, czy jakieś koła mają jeszcze miejsca i jak jeszcze dodatkowo mogłabym uczestniczyć w życiu uczelni.
- Koła nie mają wytyczonego limitu miejsc. - odpowiedziała odrazu, jakby słyszała to pytanie zbyt wiele razy. - A żeby dostać możliwość większego udziału w.. - spojrzała na mnie, jakby oceniała, czy jestem w stanie podołać jakiemukolwiek zadaniu. - czymkolwiek, najpierw musisz młoda damo wykazać się w obrębie koła, które sobie wybierzesz.
- Rozumiem, że mogę wybrać tylko jedno? - przestąpiłam z nogi na nogę, czując się niezręcznie, nie wiedząc niczego na ten temat.
- Możesz wybrać więcej. - westchnęła. - Ale jeśli chcesz, tak jak to powiedziałaś, dodatkowo uczestniczyć w życiu szkoły, musisz zaangażować się w stu procentach w jedno z nich. Wielu próbowało uczestniczyć w życiu więcej niż jednego koła i daleko nie zaszli.
- Rozumiem. Jak więc mogę się zapisać do jakiegoś i czy jest ich jakaś lista, żebym mogła się zdecydować? - starałam się mówić szybko. Ta kobieta sprawiała, że czułam się jakby powoli odcinali mi tlen. Ciekawe jakim cudem te rośliny za nią wytrzymują coś takiego.
- Na komodzie po twojej lewej znajdziesz listę wszystkich kół oraz ich główne obowiązki i zajęcia. To samo znajdziesz na naszej stronie internetowej. Gdy już się zdecydujesz, zgłoś się tutaj po resztę informacji. Powodzenia. - ostatnie słowo wypowiedział, jakby liczyła, że nie wrócę, dlatego szybko złapałam za jeden plik kartek z napisem na środku „Koła" i wyszłam. Odrazu mogłam oddychać głębiej. Spędziłam w tamtym pomieszczeniu może trzy minuty, a już wiedziałam, że pewnie do niego nie wrócę, chyba że będzie to konieczne.
CZYTASZ
Friable
RomanceKażdy uwielbia słońce. Kojarzy się ono ze szczęściem, a jego blask i ciepło jest czymś, za czym ludzie tęsknią, kiedy go zabraknie. Słońca nie obchodzą ludzie. Słońce świeci dla samego siebie. Ona była bardziej jak rażąca lampa. Świeciła wtedy kiedy...