Rozdział 18

3.5K 114 13
                                    



Rozdział nie poprawiony, więc mogą być błędy logiczne i ortograficzne.

W całym swoim życiu nie zastanawiałam się nad upokorzeniem, które spotykało mnie pod opieką Madeline. Nie miałam ani czasu ani siły na to. Dochodzenie dlaczego na to pozwalała, kosztowałoby mnie za dużo. Nie chodzi mi o to, że nie rozmyślałam nad moim życiem i wszystkimi krzywdami, które mi wyrządzono. Myślałam o tym i to bardzo często. Rozmyślałam nad najbardziej podstawowymi pytaniami. Dlaczego ja? Dlaczego w tak młodym wieku? Czemu moja matka stała się taką złą osobą? Przecież nie zawsze tak było. Dlaczego spotkałam w swoim życiu takie potwory? Myślałam też nad tymi bardziej detalicznymi pytaniami. Czy trzy osoby to było za mało i dlatego zwiększyli tą liczbę? Czy sam gwałt nie był wystarczająco brutalny i krzywdzący dlatego musieli używać też przemocy fizycznej? Dlaczego żadna osoba w tamtym pomieszczeniu nie zauważyła, że zemdlałam? Czy zauważyli, ale nic ich to nie obchodziło? Nie znałam odpowiedzi na te pytania, ale cały czas o nich myślałam. W przeciwieństwie do jednego pytania. Dlaczego oni wszyscy chcą mnie upokorzyć? Nigdy nie myślałam nad tym. W momencie w którym walczysz o życie, nie myślisz o upokorzeniu. A ja walczyłam codziennie i mimo tego że dalej to robię, to właśnie to pytanie nie opuszczało mnie od kilkunastu godzin.

Miałam tak wiele teorii. Im dłużej myślałam o jednej konkretnej, tym bardziej wydawała mi się prawdopodobna. Gdy już przechodziłam do następnej, zostawałam przy niej i cały proces się powtarzał.  Pod koniec jednak gdy teorię mi się kończyły, orientowałam się, że nie wiem nic. Takim rozmyślaniem tylko zaostrzałam obłęd, w którym już tkwiłam. Ale równocześnie nie mogłam przestać. Gdy to robiłam, czułam się, jakbym coś omijała. Jakby odpowiedź była jedną posraną myśl dalej. Więc cały dzień na uczelni spędziłam na przechodzeniu z sali do sali, nie zapisując nic, nie słuchając i spóźniając się, gdy nie zdążyłam zauważyć, że poprzedni wykład dawno się skończył, a kolejny zaczął.

Kiedy wszystkie moje zajęcia dobiegły końca, byłam wyczerpana. Nie miałam pojęcia, na czym stałam, co doprowadzało mnie do szału. W tamtym momencie myślałam tylko i wyłącznie o tym, jak najszybciej dostać się do mieszkania. Nie byłam naiwna i wiedziałam, że zamknięcie się w moim pokoju nie pomoże, ale jak najszybciej chciałam przytulić się do Alice i po prostu jej posłuchać. Jej obecność zawsze była dla mnie największym wsparciem i wiedziałam, że tym razem też tak będzie. Wiedziałam, że wystarczy jej głos i zapewnienia, że sobie poradzimy, żebym się uspokoiła. Chociaż trochę. Alice była moim lekiem na całe zło i niczego więcej teraz nie potrzebowałam.

Zanim jednak wyszłam z uczelni, weszłam do łazienki, żeby sprawdzić, jak trzyma się mój makijaż. Lopez postarała się, żeby zasłonić siniaka, który przez noc zdążył nabrać kolorów, ale dla pewności nałożyłam kolejną warstwę korektora. Starałam się zrobić to jak najszybciej, ponieważ każdy najmniejszy dotyk sprawiał mi okropny ból. Na koniec przypudrowałam wszystko dla trwałości i byłam gotowa.

Gdy praktycznie zbiegałam po schodach na parter, zatrzymałam się, widząc Nicka. Rozmawiał z jakimś chłopakiem, trzymając ręce w przednich kieszeniach spodni. Z westchnieniem zaczęłam iść w jego kierunku, kiedy przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z Lopez. Chciałam upewnić się, że Wilson wie, że jestem mu wdzięczna. Naprawdę bardzo chciałam zniwelować w sobie wszystkie najmniejsze podobieństwa do mojej matki i jeśli byłam dla kogoś niewdzięczną szmatą, miałam zamiar to naprawić. Stawiałam pewne kroki, przekonując samą siebie, że jeśli Nick zacznie się ze mnie naśmiewać, miło się z nim pożegnam i pójdę do domu. Byłam w stanie to zrobić. Nic prostrzego.

- Hej. - przywitałam się, zatrzymując się. Spojrzałam niepewnie na chłopaka obok Wilsona, kiedy żaden z nich mi nie odpowiedział i po sekundzie wróciłam wzrokiem do niego. Brunet wpatrywał się we mnie intensywnie, a ja nie miałam pojęcia dlaczego jeszcze nie rzucił żadnego wkurwiającego komentarza. Właściwie nie odezwał się ani słowem. Po bardzo długiej niezręcznej chwili w końcu zapragnął ją przerwać.

FriableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz