Rozdział 14

4K 114 15
                                    




- Opowiadaj, kochanie. - powiedziała Alice, rzucając się na kanapę obok mnie i prawie wytrącając mi laptopa z moich kolan. - Jak poszło?

- Z Nickiem? - zapytałam, udając niewzruszoną. W środku cały czas dochodziłam do siebie, po spotkaniu z nim. Bałam się, że nie weźmie tego wszystkiego na poważnie. Bałam się, że zrobi ze mnie jeszcze większą idiotkę, niż tą za którą moja matka mnie uważa. Bałam się, że specjalnie wszystko zepsuje i zrobi wszystko odwrotnie tylko po to, żeby mnie wkurzyć i odegrać się na mnie. Tak bardzo pragnęłam, żeby stanął na wysokości zadania pomimo tego, że nie przepadamy za sobą. Miałam ochotę się o to modlić mimo tego, że nie wierzyłam w boga mimo tego, że żaden miłosierny bóg nie postawiłby mnie w takiej sytuacji i takim życiu. Nie wierzyłam, ale miałam wiarę i nadzieję. Na razie.

- Nie, z robaczkiem świętojańskim. A z kim innym?

- Nie było źle. - westchnęłam i odłożyłam laptopa na bok. - Powiedziałam, mu jak ma się zachowywać. Chyba przyjął to do wiadomości i wyszedł. Oczywiście żartował sobie ze wszystkiego, ale starałam się nie denerwować.

- To dobrze. Wiesz, kiedy Madeline przyjedzie?

- Nie mam pojęcia. Oczywiście nie mogła mi powiedzieć, żeby mogła się przygotować. Mówiłam ci już, że wspomniała, że może za dwa dni być, ale dwa dni już minęły, więc myślę, że specjalnie to zrobiła, żebym siedziała i stresowała się. Teoretycznie może przyjechać w każdej chwili.

- Dasz sobie z nią radę. - Alice złapała mnie za rękę. - Na pewno nie będzie tu siedzieć długo. Może tydzień. A Grace powiedziała, że będzie się widzieć z ciocią na początku następnego tygodnia. Mówiła też, że jest prawie pewna, że nas weźmie, więc mamy praktycznie jedną rzecz już z głowy.

- Mam nadzieję, że masz rację. - przetarłam twarz dłonią. - Chyba położę się dzisiaj wcześniej.

- Tak zrób. Zasługujesz na więcej odpoczynku.

Czy zasługiwałam na to? Nie wiedziałam. Ale miałam zamiar odpocząć, póki jeszcze miałam na to czas.


*

Obudziłam się wypoczęta. Miałam dobry humor i wstałam za pierwszym budzikiem. W piżamie weszłam do łazienki, umyłam twarz i zęby. Z uśmiechem, którego bym się nie spodziewała, wiedząc, że niedługo przyjdzie mi się spotkać z matką, weszłam do salonu. Stanęłam jak wryta, a moja twarz znieruchomiała, kiedy zobaczyłam ją, siedzącą przy kuchennej wyspie z kawą i gazetą. Wyglądała tak, jak ją zapamiętałam. Nienagannie. Blond włosy, takie same jak u mnie, okalały jej obie strony twarzy. Beżowy płaszcz, idealnie dopasowany do jej smukłych ramion i talii, spływał ze stołka na którym siedziała. Spod niego wystawała biała koszula. Więcej nie zdążyłam dostrzec, bo spojrzała na mnie i poczułam, jak umieram.

- Co ty masz na sobie? - zapytała ze wstrętem, a jej twarz wykrzywiła się. Żadnego "Hej, dobrze cię widzieć" albo "Tęskniłam".

- Piżamę. - odpowiedziałam przez zaciśnięte gardło. Miałam wrażenie, że moje myśli wyparowały. Byłam skupiona tylko na niej i nawet mój mózg nie ważył się pomyśleć o czymkolwiek, czekając w napięciu.

- Przebierz się natychmiast. - machnęła w moją stronę ręką. Moje ciało nie czekało, aż mózg przyjmie do siebie jej słowa i samo skierowało się do sypialni. Przebierałam się najszybciej, jak umiałam. Ubrałam czarne, eleganckie spodnie i białą koszulkę, która jako jedyna nadawała się do ubrania bez prasowania. Przeczesałam szybko włosy i wróciłam do salonu. Gdy do niej podchodziłam, zjechała mnie wzrokiem, a jej twarz wyrażała to samo obrzydzenie co wcześniej.

FriableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz