Coś jest nie tak z tym rozdziałem, tylko nie wiem co. Jak macie jakieś uwagi to piszcie.Miałam ochotę wyskoczyć przez okno, kiedy Alice otwierała drzwi dla Nicka. Słyszałam, jak witają się cicho, a jego głos sprawił, że poczułam powagę sytuacji. To wszystko wcześniej wydawało mi się surrealistyczne, ale teraz wiedziałam, że się dzieje. Musiało się dziać, skoro słyszałam jego kroki za mną. Siedziałam na kanapie, nie mając na tyle odwagi, żeby się odwrócić. Czekałam do ostatniej sekundy, a ta nadeszła, kiedy Wilson wyszedł zza mnie i usiadł na fotelu naprzeciwko. Nie podniosłam wzroku, bawiąc się rękami, ale czułam ciężar jego spojrzenia na sobie. Przygniatał mnie nim, a ja zaczynałam wątpić coraz bardziej. Jeszcze mogłam się wycofać. Zmyślić coś. Byłam przecież w tym dobra. Niestety nie było już odwrotu, kiedy Lopez się odezwała.
- Sophie chce ci o czymś powiedzieć.
- Sophie ma usta i własną wole, więc może mówić za siebie. - odpowiedział chłopak, na co od razu podniosłam wzrok i zderzyłam się z jego spojrzeniem. Wwiercał się we mnie, jakby sam mógł znaleźć wszystko w mojej głowie. Jego zielone oczy błyszczały, kiedy pochylał się do przodu, aby oprzeć się przedramionami o kolana. Nie podobało mi się to. Moja głowa była fortecą, a on miał właśnie przepłynąć przez fosę. Nie samodzielnie oczywiście. Miałam mu w tym pomóc, co sprawiało, że gotowałam się w środku. Wszystkie moje myśli były zalane wykrzyknikami i ostrzeżeniami. Nie byłam pewna tego, co miałam zaraz zrobić. Ani trochę. - Sophie? - zapytał łagodnie, jakby zauważył, że myślami coraz bardziej się oddalam. - Jesteś pewna? - Te dwa słowa trafiły gdzieś w głąb mnie. Niepewność w jego głosie pociągnęła za jakąś strunę we mnie, która podsunęła mi dziwną myśl. On nie chciał wiedzieć, jeśli ja nie byłam pewna, czy chcę, żeby on wiedział. Znowu spojrzałam na niego, ale on nie patrzył mi w oczy. Podążyłam za jego wzrokiem, natrafiając na moją nogę, która prawie niezauważalnie podrygiwała. Po sekundzie stała już w bezruchu.
- Tak. - odchrząknęłam. Jeszcze nie zaczęłam, a już miałam dość.
- W takim razie słucham. - powiedział spokojnie, dalej prześwietlając mnie. Nie mógł patrzeć na Alice? Ona nie miałaby nic przeciwko, a mnie jego wzrok wytrącał z równowagi. Ciężko mi było zebrać myśli i właśnie przez to zaczęłam, jak zaczęłam.
- Mamy zamiar jutro zrobić w chuja moją matkę. - powiedziałam, na jednym wdechu i od razu przymknęłam oczy z rezygnacją. Brawo Sophie. Bardziej w prost się nie dało?
- Myślałem, że cały czas to robimy. - powiedział, a na jego usta wypłynął lekki kpiący uśmiech. Patrzyłam na niego, starając się skupić.
- Tak, tylko tym razem nie będzie odwrotu i może się to bardzo źle skończyć. - mruknęłam ciszej. Chłopak nie odpowiedział, dając mi czas na kontynuację, a jego twarz wróciła do neutralnego wyrazu. Wkurzało mnie to, że mnie nie pospieszał. Musiał być taki wyrozumiały? Gdyby wyciągnął to ze mnie, może byłoby mi łatwiej. Ale on siedział cicho i czekał cierpliwie. - Więc, obmyśliłyśmy plan, który pozwoli nam skończyć tę szopkę. - wskazałam ręką między nas, myśląc nad kolejnymi słowami. - Plan polega na tym, że pojedziemy jutro na to spotkanie, żeby odwrócić uwagę Madeline. W tym czasie Alice wyczyści nasze konta bankowe z hotelu, do którego się jutro rano przeniesiemy. Gdy wszystko będzie gotowe, napisze do mnie i od razu zmyjemy się stamtąd, a po drodze sprzedam swój telefon i kupię nowy, żeby matka nie mogła nas namierzyć. - powiedziałam szybko, chcąc mieć to już z głowy.
- Co? - zapytał, a jego twarz wykrzywiła się w dezorientacji. - O czym ty.. - przerwał, wyglądając na mocno zagubionego, a jego wzrok wędrował od Lopez, która stała obok wyspy, do mnie. - Po co to robicie?
CZYTASZ
Friable
RomanceKażdy uwielbia słońce. Kojarzy się ono ze szczęściem, a jego blask i ciepło jest czymś, za czym ludzie tęsknią, kiedy go zabraknie. Słońca nie obchodzą ludzie. Słońce świeci dla samego siebie. Ona była bardziej jak rażąca lampa. Świeciła wtedy kiedy...