Rozdział 8

4K 109 9
                                    


Skłamałabym gdybym powiedziała, że następny dzień był dobry. Czułam się okropnie, gdy wychodziłam na uczelnie. Chciałam przegadać całą sytuację z Alice, ale ona nie wybierała się na uczelnie, bo jak to stwierdziła „Potrzebuje przynajmniej dziewięciu godzin snu dla urody", więc nie widziałam jej, od kiedy rozeszłyśmy się do swoich sypialni. Radości też nie sprawiało mi ignorowanie Willa i Grace. Pisali do mnie cały dzień, a ja nawet nie odczytywałam ich wiadomości. Kiedy przez przypadek spotkałam Willa, przechodząc z jednej sali wykładowej do drugiej, próbował ze mną porozmawiać, ale również bezskutecznie. Po prostu wyminęłam go nie odzywając się ani słowem, czując przy okazji odprowadzający wzrok Nicka, który z nim był.

Nie miałam zamiaru ignorować ich cały czas, ale narazie mój gniew był jeszcze zbyt świeży, żeby z nimi rozmawiać. Musiałam poukładać sobie w głowie wydarzenia z poprzedniego dnia i dopiero wtedy się z nimi skonfrontować. Inaczej mogłabym powiedzieć o wiele za dużo na ich temat. Dlatego kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania, odrazu poszłam do pokoju Alice z kawą w ręce, którą kupiłam w drodze powrotnej. Musiałam z nią o tym porozmawiać.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego Will i Grace dobijają się do mnie od rana, bo ty im nie odpisujesz? - zapytała Lopez w chwili, w której otworzyłam drzwi do jej sypialni.

- Tak się składa, że nie jestem w humorze na pogawędki z nimi. - westchnęłam i usiadłam koło niej na łóżku.

- A to dlaczego? - zmarszczyła brwi.

- Właśnie chciałam z tobą o tym porozmawiać. Nie uważasz, że ich zachowanie w stosunku do ciebie wczoraj było beznadziejne? - zapytałam, wpatrując się w nią i czekając na jej reakcję. Jej mina z dezorientacji przeszła w zrozumienie.

- Czy ty właśnie ignorujesz tą dwójkę, bo zachowali się słabo w stosunku do mnie? - zapytała, a jej oczy się zaświeciły.

- Tak? - powiedziałam niepewnie, nie wiedząc do czego dąży. Ona jednak zamiast mi to wytłumaczyć, rzuciła się na mnie przez łóżko i zamknęła mnie w mocnym uścisku. - O co chodzi?

- Jesteś po prostu wspaniała. - westchnęła.

- Czemu?

- Wiem, że ci na mnie zależy, ale za każdym razem kiedy to okazujesz, jestem tak samo szczęśliwa.

- Dalej nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi, a ona odsunęła się lekko ode mnie.

- Nawet nie zapytałaś, czy źle się czuję z tym jak mnie potraktowali, a zdążyłaś już odciąć się od nich na całej lini. - jej uśmiech był tak szeroki, że powoli sama miałam ochotę się uśmiechnąć. Nie powinnam tego robić, kiedy opisywała beznadziejną sytuacje, w której się znalazłyśmy.

- A źle się czujesz? - zapytałam.

- Nie. - odpowiedziała, na co znowu zmarszczyłam brwi.

- Jak to? Oni dosłownie wcisnęli ci narkotyki pod nosem policji, Alice. - zaczynałam się denerwować. Jeśli ona nie była zła to niech wie, że ja byłam. - Wiesz co by się stało, gdyby cię przeszukali?

- Wiem, ale to się nie wydarzyło. A zresztą traktuje ich jak przyjaciół mimo tego, że znamy się krótko, a przyjaciele sobie pomagają. - mówiła spokojnie, jakby to nie było nic wielkiego.

- Dobra, ale czy przyjaciele naraziliby cię na coś takiego? - Czułam jak gniew we mnie buzuje. Próbowałam zrozumieć jej sposób myślenia, ale było mi ciężko. Nie mogłam nie reagować na takie rzeczy, nawet jeśli ona nie widziała w tym nic złego.

- Nie, ale musiałam pomóc Willowi, bo miałby przejebane.

- Równie dobrze mógłby wywalić to gówno i byłoby po sprawie. - warknęłam, na co twarz Alice się spięła. Chyba zaczynała mnie rozumieć, bo nic nie odpowiedziała. Gdy patrzyłam na nią i to jak dochodziła sama do przykrych wniosków, mój cały gniew uleciał, a na jego miejsce pojawił się smutek. - Przykro mi, ale taka jest prawda. - powiedziałam już ciszej.

FriableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz