Rozdział 16

3.2K 107 12
                                    

- Trzeba ją zawieźć do szpitala! - usłyszałam wrzask Nicka, kiedy przechodziłyśmy przez próg mieszkania. Szłam powoli, uwieszona na ramieniu Alice, czując jak moje ciało się rozpada. Przeżyłam wiele zjazdów po kokainie i wiedziałam, że to tylko jego skutek uboczny. Tak samo jak krwawienie z nosa. Miałam świadomość, że to nic poważnego, ale Wilson nie dawał się przekonać.

- Po co? Żeby zrobili jej badania i wsadzili do aresztu, jak zobaczą co ćpała? - odkrzyczała w jego stronę Lopez. Posadziła mnie na kanapie, dysząc zapewno ze zmęczenia i wściekłości. Wilson nie dawał za wygraną i cały czas wykłócał się z Alice.

- Ktoś musi ją zbadać. - powiedział, starając się być spokojnym. Oddychał głęboko i nie spuszczał ze mnie wzroku, odkąd wysiedliśmy z auta.

- Wilson, daj sobie spokój. Radziłyśmy sobie z gorszymi rzeczami. - westchnęła zmęczona, przykładając mi chusteczki do nosa. Złapałam za nie i wyczerpana opadłam na oparcie kanapy.

- Podnieś się. - rozkazał mi Wilson. Uniosłam jedną powiekę, żeby na niego spojrzeć.

- Uwierz mi, bardzo bym chciała. - szepnęłam, nie mając siły na głośniejsze mówienie i zamknęłam oko. Najpierw usłyszałam kroki, a później poczułam ręce na barkach i po chwili nachylałam się nad swoimi kolanami.

- Potrzymaj ją tak. - powiedział Nick i usłyszałam jak gdzieś odchodzi. Pod jego nieobecność wsadziłam sobie chusteczki do nosa, nie mając już siły ich trzymać. Gdy wrócił, odrazu mi ja wyciągnął, przeklinając. - Jeśli to się kiedyś powtórzy, nie pozwalaj jej nic tam wkładać. - powiedział do Alice.

- Będę sobie wkładać, co będę chciała, Wilson. - zaśmiałam się cicho.

- Nawet ledwo żywa gadasz tylko o seksie. - mruknął, a jego głos był bardziej odprężony. - Ale to dobry znak.

- Poplami wszystko dookoła, jeśli nie będzie miała chusteczek. - zauważyła Lopez. Otworzyłam lekko oczy i przyglądałam się, jak Wilson kładzie dziewczynie na kolanach opakowanie chusteczek. Zaraz po tym wyręczył ją w trzymaniu mnie. Usiadł obok na kanapie i oparł mnie o jego tułów, po czym zaczął uciskać mi nos pod kością nosową.

- Weź chusteczki i przystaw jej tylko do nosa, nie wkładaj. - poinstruował Alice, co zaraz zrobiła.

- Co jeśli bym je włożyła? - zapytała.

- Możesz pogorszyć tak krwawienie. - odpowiedział od razu.

- Skąd to wiesz? - zapytała zdziwiona.

- Byłem rok na medycynie. - westchnął zmęczony.

- To wszystko wyjaśnia. - mruknęła cicho.

Zamknęłam oczy, zmęczona patrzeniem. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, przez co nie mogłam skupić się już na ich rozmowie i zostałam sama ze sobą w mojej głowie. Myślałam o tylu rzeczach na raz i żadna z nich nie była przyjemna. Wiedziałam, że byłam naiwna, ale miałam nadzieję, że to jedno spotkanie wystarczy Madeline i już więcej nie będę musiała widzieć ani jej ani Dana. Jednak z doświadczenia wiedziałam też, że matka tak szybko mi nie odpuści. Zwłaszcza że przerwałam nasze spotkanie po trzydziestu minutach. Dałabym radę spędzić z nimi nawet całą noc, ale tak jak dzisiaj nie dałabym rady znowu oddać się mu. Wiedziałam, że jeśli pozwoliłabym na to chociaż raz, on nie zaprzestałby na tym jednym razie. Wyniszczałby mnie coraz bardziej z każdym kolejnym spotkaniem. W Falmouth pozwalałam na to, wiedząc, że mam o co walczyć. Wiedząc, że mam przed sobą przyszłość, byłam w stanie walczyć z chęcią poddania się. Jednak po zaznaniu normalności, rozpadłabym się, gdyby znowu mi to zrobił. Gdyby oni mi to zrobili, bo moja matka oczywiście o wszystkim wiedziała. Była współwinna.

FriableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz