- To są wasze najpotrzebniejsze rzeczy? - zapytał z niedowierzaniem Nick, kiedy wyciągnęłyśmy z naszych sypialni wszystkie walizki i pudła.- Wiem, strasznie mało tego, ale starałyśmy się zabrać tylko niezbędne rzeczy. - westchnęła smutno Alice.
- Niezbędne rzeczy? - zaśmiał się kpiąco. Podszedł do jednego z kartonów i zaczął w nim grzebać. - Powiedz mi, co jest niezbędnego w trzech prostownicach i suszarce z dziesięcioma końcówkami?
Alice dołączyła do niego, i zabrała mu z rąk jedną z prostownic.
- To cacko działa cuda. - wskazała z wyrzutem na urządzenie.
- To po co ci jeszcze dwie inne?
- Ta prostuje najlepiej, ta jest idealna do kręcenia włosów, a ta.. - zawiesiła się, wskazując na ostatnią z prostownic. - Nie wiem, co ona robiła, ale wiem, że coś napewno.
Wilson pokręcił głową i ze śmiechem wyciągnął pare wymienianych końcówek do suszarki.
- A to? Wszystkie wyglądają identycznie.
- A to będzie niezbędne, jeśli będę chciała wrócić do moich naturalnych włosów.
- Czyli to co teraz masz na głowie to peruka? - zapytał ze śmiechem.
- Jesteś idiotą, który tego nie zrozumie. - warknęła na niego.
- Zaryzykuj i mi wytłumacz.
- Prostuje swoje włosy, bo naturalnie są kręcone. - zaczęła tłumaczyć. - Nie jakoś bardzo, ale są. A te końcówki są magiczne, jeśli chodzi o kręcone włosy.
- Dalej myślę, że jedna albo dwie by ci wystarczyły.
- Jebany ignorant. - powiedziała wkurzona i wyrwała mu wszystko, co miał w rękach. - Masz jeszcze jakieś uwagi? Z tego co wiem, to miałeś pomagać, a nie robić inspekcje moich wszystkich rzeczy.
Nick nie odpowiedział, bo był zajęty śmianiem się. Patrzyłam na tą dwójkę, czując, jak na moich ustach pokazuje się uśmiech. Nie powinnam była tego robić, patrząc na to, że za pare godzin spotkam się z matką. Powinnam była odchodzić od zmysłów, tak jak robiłam to jeszcze niedawno. Jednak nie mogłam się powstrzymać, kiedy widziałam, jak Alice wyzywa chłopaka.
- Pysk, Wilson. - warknęła na niego.
- Przecież nic nie mówię.
- Śmiejesz się, kretynie. - wskazała na niego palcem. - Wypieprzaj znosić te rzeczy do swojego auteczka.
- Już zapierdalam. - zaśmiał się znowu, ale w końcu złapał za dwie walizki i skierował się z nimi do wyjścia. Lopez jeszcze przez chwilę wyklinała go pod nosem, po czym również zaczęła znosić nasze rzeczy, a ja poszłam w jej ślady. Zajęło nam to zaskakująco mało czasu. Gdy wszystko znajdowało się już w samochodzie, wyszłyśmy z Alice ostatni raz do mieszkania, żeby upewnić się, że nic tam nie zostało.
Mimo tego że mieszkałyśmy w tych ścianach tylko dwa miesiące, czułam dziwne ukłucie smutku, gdy ostatni raz zamykałyśmy drzwi. Kiedy się wprowadzałyśmy, myślałam, że będzie to moja bezpieczna przystań. Myślałam, że w końcu będę wolna. Teraz gdy o tym myślę, wiem, że byłam naiwna, wierząc w to. Mogłam się przecież spodziewać, że nic nie mogło być tak piękne, kiedy w grę wchodziła Madeline. Jednak gdy wsiadałam do Jaguara Wilsona, poczułam przypływ determinacji. Sytuacja się zmieniła przez te dwa miesiące. Ja się zmieniłam i teraz miałam zamiar walczyć o to, żebym po dzisiejszym dniu nie musiała już nigdy oglądać swojej matki.
Z tą myślą rozsiadłam się wygodnie, wstukując adres hotelu, który znalazłyśmy z Lopez poprzedniego dnia. Podałam telefon Nickowi, ale on spojrzał tylko na ulicę i powiedział, że wie gdzie to jest i nie potrzebuje nawigacji. Odłożyłam telefon i oparłam głowę o szybę w drzwiach samochodu.
CZYTASZ
Friable
RomanceKażdy uwielbia słońce. Kojarzy się ono ze szczęściem, a jego blask i ciepło jest czymś, za czym ludzie tęsknią, kiedy go zabraknie. Słońca nie obchodzą ludzie. Słońce świeci dla samego siebie. Ona była bardziej jak rażąca lampa. Świeciła wtedy kiedy...