Rozdział 12

6.2K 156 23
                                        

Nigdy nie należałam do osób, które proszą. Nawet pod dachem mojej matki, nie zdarzało się, żebym ją o coś prosiła. Nie prosiłam nigdy ani o pomoc, ani o litość. Nie mogłam sobie pozwolić na tak duże zaufanie do kogokolwiek, żeby prosić o pomoc, a moją matkę nie obchodziły prośby i nie litowała się nade mną. Nigdy nie prosiłam więc o nic.  Zawsze radziłam sobie sama. Sama z Alice. Ją też bardzo rzadko o coś prosiłam, ale gdy już się to zdarzało,
zawsze mi pomagała. Co prawda nigdy nie prosiłam o nic dużego, bo wiedziałam, że nie była w stanie, nic zrobić z życiem, które mnie spotkało.

Dlatego okropnie trudno było mi przyjąć do wiadomości, że będę musiała płaszczyć się przed Nickiem, nie prosić, a błagać go, żeby mi pomógł. Ale to że nie byłam do tego przyzwyczajona, nie znaczy, że nie mogłam tego zrobić. Musiałam to zrobić i to jak najszybciej. Nie chciałam znowu pokazywać się w jego domu, więc kiedy Will napisał do mnie i Alice, żebyśmy przyszły, bo wszyscy mają zamiar zamówić do niego jedzenie i posiedzieć spokojnie, ucieszyłam się.

- Cześć, kochane. - zawołał Will i podszedł, żeby nas przytulić. Dalej nie byłam przyzwyczajona do takich czułości ze strony kogokolwiek innego niż Alice, ale z każdym kolejnym razem czułam się mniej niekomfortowo. Możliwe, że to przez Adamsa, który samą swoją obecnością sprawiał, że cały czas czułeś się osaczony. Nie chodzi mi tu o negatywne znaczenie tego stwierdzenia. Chodzi mi o to, że wystarczy, że Will się uśmiechnie, a ty odczuwasz to jakby cię przytulił. Wystarczyło, że był w jednym pokoju ze mną i czułam, jakby był wszędzie i roztaczał dookoła siebie radość. Nie można było nic z tym zrobić, że w jego obecności czuło się po prostu dobrze. Lecz istnieją ludzie, którzy sprawiają, że czujesz się odwrotnie. Taka osobą był Nick, z którym od razu złapałam kontakt wzrokowy, gdy tylko przekroczyłam próg salonu. Siedział wygodnie na jednej z kanap i przyglądał mi się ze zmrużonymi oczami i kpiącym uśmiechem. Po chwili zjechał moje ciało wzrokiem, przez co nagle moja zwykła biała koszulka z długim rękawem i ciemno niebieskie dresy stały się wyjątkowo niewygodne, a ja sama zirytowana. Wystarczyło tylko, że na mnie spojrzał i po radości, która mnie ogarnęła na widok Willa, nic nie zostało.

- Dziewczyny, w końcu jesteście! - zawołała Grace, która siedziała na kolanach Liama, zwracając tym moją uwagę i dając mi świetny pretekst, żeby odwrócić wzrok od Wilsona.

On jednak nie odpuszczał i cały czas czułam jego spojrzenie na sobie, nawet gdy już siedziałam koło Davies i próbowałam się skupić na tym co mówi. Z tyłu głowy miałam cały czas to, że w każdej chwili mógł on opowiedzieć o tym, po co do niego przyszłam wczoraj. Nie miałam ochoty na tłumaczenie się nikomu z mojej rodzinnej sytuacji i szczerze mówiąc byłam w szoku, że Nick sam o to nie zapytał, gdy powiedziałam mu, po co przyszłam. Miał pełne prawo chcieć dowiedzieć się, o co chodzi w tej całej szopce, ale nie zapytał.

- Mam nadzieję, że lubicie sushi. Jeśli nie to możemy zamówić jeszcze pizze. - powiedziała niepewnie Grace, na co zaświeciły mi się oczy i na nią spojrzałam.

- Uwielbiam su..

- Nie fuu. - przerwała mi Alice. Wywróciłam oczami. Gdy zamawiam jedzenie najczęściej jest to z nią, więc bardzo rzadko jem sushi, bo ona go nie lubi, a sama nie jest wstanie zjeść całej pizzy, więc żeby nie marnować jedzenia, zamawiamy właśnie pizzę.  - Dobra zamówię sobie coś. - westchnęła i złapała za telefon. Tak ucieszyłam się na to sushi, że prawie zapomniałam, po co tu przyszłam. Gdy świadomość tego co musiałam zrobić spadła na mnie, stwierdziłam, że lepiej zająć się tym jak najszybciej. W innym przypadku mogłabym się rozmyśleć, albo stchórzyć, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Miałam mało czasu. Za mało. Jeśli nie wyjdzie, to przynajmniej poprawię sobie humor jedzeniem.

FriableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz