Rozdział nie sprawdzony. Miłego czytania:))Nicolas
- Jestem pewna, że masz tutaj jeszcze kilka sypialni. - usłyszałem głos Alice, który obudził mnie z lekkiego snu. Powoli otworzyłem oczy, mrużąc je od razu przez słońce. Podniosłem się ostrożnie na rękach, skanując otoczenie. Leżałem na kanapie w salonie, a naprzeciwko mnie siedziała Lopez z kubkiem w ręce. Spojrzałem na stolik, na którym stała karafka z resztką whiskey i szklanką. Usiadłem i przetarłem twarz ręką. - Czemu tu spałeś?
- Nie wiem kiedy zasnąłem. - odpowiedziałem zachrypniętym głosem, po czym odchrząknąłem. Spojrzałem na dziewczynę przed sobą. Było widać, że jest zmęczona. Opierała się łokciami o swoje kolana, ubrana w dresy i za dużą koszulkę, a jej półprzymknięte powieki i ciemne cienie pod oczami mówiły same za siebie. - Która godzina? - zapytałam, odwracając się do okien tarasowych. Słońce było już nisko na niebie. Właście to wyglądało, jakby miało zachodzić.
- Po siedemnastej. - powiedziała, na co westchnąłem. Przespałem prawie cały dzień. Znowu spojrzałem na dziewczynę. Zapach kawy którą popijała, doszedł do moich nozdrzy i sam zapragnąłem się jej napić, mimo tego że jej nie lubię.
- Zrobić ci? - zapytała, a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że wpatruję się w kubek w jej dłoniach. Spojrzałem w jej oczy i na chwilę zapadła cisza. Mimo tego że wyglądała na zmęczoną, coś w jej spojrzeniu mówiło, że czuje dużą ulgę. Spokój z jakim na mnie patrzyła, był uspokajający. Wyglądała, jakby najgorsze miała za sobą i od teraz miało być tylko lepiej. Chciałem w to uwierzyć i po części to zrobiłem. Jednak po plecach przeszedł mi dreszcz, gdy pomyślałem o Sophie. - Chcesz czy nie? - ponowiła pytanie leniwie.
- Tak. - westchnąłem.
- Mleko, cukier? - zapytała, wstając i kierując się do kuchni. Przymknąłem oczy, nie mając pojęcia, jaką kawę do cholery lubię. A właściwie jaką toleruję. Raz napiłem się czarnej i to był totalny ściek, ale chyba lepiej się trzymać tego co znajome.
- Nie. - odpowiedziałem, również wstając.
Kolana strzeliły mi boleśnie i dopiero wtedy zauważyłem, jaki jestem obolały. Mój kręgosłup równie dobrze mógł być złamany i nie czułbym różnicy w bólu. Brzuch ściskał mi się zapewne przez to, że był pusty, oczy piekły, głowa pulsowała i na dodatek okropnie chciało mi się pić. Sam doprowadziłem do tego wszystkiego, więc nawet nie mogłem być zły. Chyba że na siebie. Picie do rana i sapnie na kanapie nie było dobrym pomysłem, ale gdybym mógł to zmienić, nie skorzystałbym z tego.
Zacząłem powoli iść w stronę wyspy kuchennej, kiedy z korytarza wyłoniła się Sophie. Zatrzymałem się na jej widok i kątem oka zauważyłem, że Alice zrobiła to samo. Staliśmy i patrzyliśmy, jak blondynka wchodzi do kuchni z szerokim uśmiechem. Była ubrana w biały, obcisły sweter i jasno niebieskie, szerokie spodnie. Wyprostowała włosy, które luźno opadały na jej barki i pomalowała się. A ten uśmiech sprawiał, że mój brzuch rozbolał mnie mocniej. Był okropnie szeroki i okropnie sztuczny. Wyglądała, jakby wczorajszy wieczór w ogóle się nie wydarzył. Albo przynajmniej próbowała tak wyglądać.
Obydwoje przyglądaliśmy się jej w ciszy, zakłóconą jedynie ekspresem, który właśnie kończył robić kawę. Sophie przeszła koło Lopez i spojrzała na kubek z moim napojem.
- Będziecie jeszcze robić jakąś? - zapytała, spoglądając najpierw na Alice a później na mnie. Gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, miałem ochotę usiąść. Patrzyła na mnie, czekając aż odpowiem na jakieś głupie pytanie, uśmiechając się wesoło. Byłem w szoku. Jak mogła to robić? Jak mogła udawać, że wszystko było w jak najlepszym porządku, po tym co się stało? Przecież byłem tam. Widziałem, co on z nią zrobił. Jak mogła tak po prostu się uśmiechać? Miałem ochotę nią potrząsnąć, żeby się obudziła. Ale tego nie zrobiłem. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, kiedy ona tkwiła w tym szczęśliwym transie, dopóki Lopez jej nie odpowiedziała.
CZYTASZ
Friable
RomanceKażdy uwielbia słońce. Kojarzy się ono ze szczęściem, a jego blask i ciepło jest czymś, za czym ludzie tęsknią, kiedy go zabraknie. Słońca nie obchodzą ludzie. Słońce świeci dla samego siebie. Ona była bardziej jak rażąca lampa. Świeciła wtedy kiedy...