Rozdział 15

4.9K 140 42
                                    


W swoim życiu przeżyłam wiele rodzajów ciszy. Ta która najczęściej do mnie przychodziła, była powodowana przez Madeline. W jej trakcie przyglądała mi się, najczęściej ze zwężonymi oczami i oceniała, wyrażała pogardę w stosunku do mnie lub zwiastowała okrutną karę. Były też cisze smutku i żalu albo niemego szczęścia, które przeżywałam z Alice.

Wszystko to jednak niknęło w ciszy, którą obdarzył mnie Nick. Nie odzywał się, nie patrzył na mnie, a w niektórych momentach wydawało mi się, że nie oddycha. Jedynie patrzył na drogę, prowadząc samochód. Ja co jakiś czas spoglądałam na niego z miejsca pasażera w jego aucie, ale za każdym razem wyglądał tak samo. Kamienna twarz i nieobecne oczy, za którymi znajdował się tylko mrok. Było go tak wiele, że wylewał się z niego i zaciskał się dookoła mnie, zabierając mi powietrze.

Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji. Nigdy nie przekroczyłam kogoś granicy. A przede wszystkim nigdy nie zaznałam wyrzutów sumienia. Napewno nie takich. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale nigdy nie zraniłam nikogo. Nie miałam kiedy. Nie miałam kogo. Moje życie kończyło się na Alice i mojej matce. Nie zraniłam nigdy mojej przyjaciółki, bo nigdy nie żyłyśmy. Wegetowałyśmy na łasce naszych rodziców i starałyśmy się podnosić nawzajem. Nie było dla nas miejsca na ranienie. Za to Madeline nie dało się zranić. Mogłam ją zawieść, narobić jej wstydu, ale nie zranić.

Zawsze musiał być ten pierwszy raz, ale nie byłam na niego gotowa. Nie powinnam była się przejmować. W końcu to tylko Wilson. Nic nas nie łączyło, oprócz tego co zamierzaliśmy zrobić, a mimo to czułam wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że nie ufa nikomu. Tylko Grace była mu bliska, a wszystkich innych nawet nie wpuszczał do domu. Jakimś cudem tolerował mnie w nim, a ja pozwoliłam sobie na wejście w jego życie. Ktoś może stwierdzić, że przecież tylko oglądnęłam jedno zdjęcie. Tak, oglądnęłam tylko jedno zdjęcie, ale przy okazji dowiedziałam się, że przynajmniej jedna osoba z jego rodziny nie żyje. Przynajmniej jedna, ale mogły być to dwie martwe osoby. Bliskie mu osoby, skoro trzymał ich zdjęcie. Tylko to jedno zdjęcie sprawiło, że wiedziałam o nim zdecydowanie za dużo, niż on by tego chciał. Wtargnęłam w jego prywatność i ta świadomość powodowała te wyrzuty. Wiedząc, że sama znienawidziłabym osobę, która dowiedziałaby się czegoś o moim świecie, czułam się obrzydliwie.

I widziałam, że on też to obrzydzenie czuje do mnie.

Siedziałam więc w ciszy koło niego, cały czas poprawiając swoją sukienkę, aż znaleźliśmy się na miejscu. Mogłam się spodziewać, jakie miejsce wybierze Madeline na spotkanie, ale i tak gdy tylko wysiadłam z auta, przewróciło mi się w żołądku. Obrzydliwy przepych towarzyszył nam od samego początku. Wilson oddał kluczyki do swojego Jaguara lokajowi, który stał przed ogromnym wejściem restauracji i stanął koło mnie.

- Proszę, powiedz mi, że pamiętasz wszystko, o czym ci mówiłam. - powiedziałam, nie starając się ukryć tego, jaka byłam zdenerwowana.

- Pamiętam. - powiedział beznamiętnie, nie patrząc na mnie. Poczułam jak coś ściska mnie w środku, gdy przyglądałam się jego profilowi. Nie wiedziałam, że kiedyś będę chciała, żeby spojrzał na mnie w ten wkurzający, kpiący sposób. Teraz naprawdę tego chciałam. Chciałam, żeby pokazał mi, że nie zrobiłam nic złego. Ale on nie popatrzył na mnie, bo obydwoje wiedzieliśmy, że było inaczej. Po prostu powolnym krokiem skierował się do wejścia budynku, a mnie opadły ramiona. Dlaczego akurat dzisiaj musiałam tak bardzo spierdolić? Mógłby to być każdy inny dzień, a zrobiłam to dzisiaj.

Poszłam za nim, starając się oczyścić głowę przed spotkaniem z matką. Musiałam być w formie, żeby grać w jej grę. Inaczej zanim ten wieczór się zacznie, ja będę na przegranej pozycji. Dogoniłam chłopaka i razem podeszliśmy do mężczyzny w recepcji ubranego w garnitur.

FriableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz