Rozdział 4.

1.2K 20 0
                                    

Myślałam, że zejdę za zawał patrząc mu w oczy , widziałam w nich iskierki ognia. Nagle jego język wdarł się w mojej usta . Smakował miętą.... Tak miętą i tytoniem.
Chociaż nigdy nie widziałam by palił .
Jego ręce wślizgnęli się pod mój top ściskając żebra. Czułam jak moja krew buzuje .
A wtedy po prostu się odsunął . Patrzył na mnie zadziornie .

-Jesteś jeszcze nielegalna-puścił oczko po czym wszedł do swojego pokoju , który był ciut dalej mojego . Zaskoczona nie mogłam wydobyć się na chociaż jedno słowo .

To było... nietypowe.
Nikt by się nie pohamował tylko tym że byłam niepełnoletnia, ale on.
Był inny.

Zostawił mnie z tym nietypowym uczuciem.
Weszłam do pokoju myśląc na tym co się wydarzyło .
Po prostu gapiłam się w sufit .
Ten chłopak totalnie mącił mi w głowie , a ja nie mogłam na to pozwolić .
Z tą myślą pozwoliłam sobie na sen.

Z samego rana zaczęłam myśleć nad planem by znaleźć kluczyki czy coś, by otworzyć ten cholerny pokój . Pod prysznicem , jedząc śniadanie , ta myśl mnie prześladowała .
Ubrałam się w czarny top i czarne dresowe spodnie decydując się na spacer.

Wiosenny Boston był interesująco tajemniczy. Drzewa kwitły , a trawa przybierała soczysty kolor .
Szłam powoli aż poczułam szarpnięcie .
Było dość mocny i niespodziewane .
Powoli się odwróciłam i nie mogłam uwierzyć .

Oddech mi przyspieszył , ale nie od motylków kurwa w brzuchu tylko od furii.
Chciałam rozszarpać tę osobę na strzępy .

Chłopak z niewinnymi czekoladowymi oczętami i blond włosami , które podchodziły pod żółty przypominały mi żółć , która podchodziła mi do gardła.
Był ubrany w biały t-shirt , który na nim wisiał i dżinsy .
Jego piegi zachęcały by mu wyjebać .

-Bria co tam-zaczął z tym niewinnym uśmiechem.

-Co tam-odparłam gorzko- Kurwa po tym wszystkim „co tam". Wiesz co? Spierdalaj póki nie pogrzechotałam twoimi kośćmi .

Rozszerzył oczy zaskoczony na co parsknęłam .

-Zgrywasz teraz niewiniątko czy kurwa co-syknęłam , ręce mi świerzbiały by dopaść my do gardła - Uważaj bo się kurwa powstrzymuje nad wkręceniem twojego już krzywego karku -warknęłam.

Rayan patrzył na moje dość zaniepokojony jakby obawiał się że moje ostrzeżenia zaraz się spełnią.
Wiedział że po tym co zrobił nie powstrzymam się.

-Nie przyszedłem by znowu rozpętać kłótnie między nami-próbował wyglądać na pewnego siebie.

-Zobacz na początku gdzie jestem ja , a gdzie ty. Gram na wyższej pozycji-prychnęłam - A teraz spierdalaj .

-To nie jest gra-powiedział ironicznie - Wszyscy są równi .

-Nie mój nie drogi-syknęłam - Są równi u równiejsi . Widać że należysz do tych równych-posłałam mu sztuczny uśmiech lecz moje oczy nadal wypalały go.

Jego wyraz w jakimś z momentów się zmienił . Zamienił się na przerażenie . Zaczął się trząść .

Powoli się odwróciłam i kogo tam zobaczyłam mnie zdziwiło.
Kai stał tam . Wyglądał olśniewająco .
Musiałam przyznać .
Miał na sobie granatową koszule z podwiniętymi rękawami do łokci , rozpiętymi pięcioma guzikami i w czarnych garniturowymi spodniach. Na ręce widniał kawałek tatuaży , który również wcześniej nie zauważyłam . Również był obecny złoty zegarek .

My little DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz